menu

Reprezentacja Polski. Zarobki selekcjonerów reprezentacji Polski. Jaką pensję dostał Michniewicz?

31 stycznia 2022, 17:00 | psz

Reprezentacja Polski. Po tym, jak Paulo Sousa niespodziewanie ewakuował się przed kluczowym meczem do Brazylii, reprezentacja Polski miesiąc pozostawała bez selekcjonera. Wszystko wskazywało na to, że wróci Adam Nawałka, ale do gry na ostatniej prostej wszedł Czesław Michniewicz i wygrał ten wyścig. Na jaką pensję może liczyć nowy trener kadry? A ile zarabiali byli selekcjonerzy reprezentacji Polski? Sprawdź!

Reprezentacja Polski. Po tym, jak Paulo Sousa niespodziewanie ewakuował się przed kluczowym meczem do Brazylii, reprezentacja Polski miesiąc pozostawała bez selekcjonera. Wszystko wskazywało na to, że wróci Adam Nawałka, ale do gry na ostatniej prostej wszedł Czesław Michniewicz i wygrał ten wyścig. Na jaką pensję może liczyć nowy trener kadry? A ile zarabiali byli selekcjonerzy reprezentacji Polski? Sprawdź! [b]Kliknij strzałkę W PRAWO, by przejść do następnego slajdu >>[/b]
fot. Sylwia Dabrowa
Pierwszy od 1960 roku zagraniczny trener, który objął reprezentację Polski. Na zatrudnienie Holendra trzeba było wyłożyć ogromne pieniądze, zwłaszcza jak na ówczesne czasy. Czy opłaciło się? Raczej tak. Pod jego wodzą biało-czerwoni pokonali na Stadionie Śląskim Portugalię (2:1), czy dwukrotnie Belgię. Awansowali na upragnione mistrzostwa Europy, w 2008 roku. Eliminacje do mundialu w 2010 roku zakończyły się już natomiast klapą. Beenhakker przez 3 lata pracy w Polsce zarobił 3 miliony euro. W trakcie zatrudnienia jego zarobki systematycznie rosły, do poziomu 75 tys. euro miesięcznie. Na konto Holendra wpadła także premiera w wysokości 600 tys. euro za awans na Euro.
fot. Fot Grzegorz Jakubowski/Polskapresse
Po Holendrze nastała era Franciszka Smudy, który trafił do reprezentacji z Zagłębia Lubin. Wówczas trener był faworytem zarówno dziennikarzy, jak i kibiców. Mundial w 2010 roku miał przejść Polakom obok nosa, ale na horyzoncie było Euro 2012, rozgrywane u siebie. Do tego turnieju miał kadrę przygotować "Franz". No i niestety nie udało się. Ten okres zapamiętamy głównie z masowego naturalizowania piłkarzy, którzy nie okazali się wzmocnieniami wartymi zachodu. Smuda nie mógł liczyć nawet na połowę pensji Beenhakkera. Przez 3 lata zarabiał 30 tys. euro miesięcznie.
fot. Fot. Piotr Krzyzanowski/Polskapresse
Następcą Franciszka Smudy został Waldemar Fornalik, który wyrobił sobie markę jako solidny trener Ruchu Chorzów. W reprezentacji długo jednak miejsca nie zagrzał. Selekcjonerem był nieco ponad rok. Pod jego wodzą biało-czerwoni zremisowali co prawdą z Anglią na Narodowym (1:1), ale też na tym samym stadionie przegrali z Ukrainą (1:3). Eliminacje do mistrzostw świata w 2014 roku zakończyły się klapą. Popularny "Waldek King" zarabiał w reprezentacji minimalnie lepiej od Smudy - 32 tys. euro miesięcznie. Po przygodzie z kadrą wrócił tam, gdzie czuje się najlepiej, czyli do pracy w śląskich klubach.
fot. Andrzej Banas
I wreszcie nastała era Nawałki. Przychodził jako trener Górnika Zabrze i początek pracy z reprezentacją miał mało obiecujący. Jednak na początku eliminacji do Euro 2016 Polacy rozstrzelali Gibraltar (7:0), a następnie odprawili na Narodowym Niemców (2:0). Ten wynik zbudował nowy zespół, który świetnie spisywał się do końca eliminacji, a także na turnieju finałowym we Francji, gdzie dotarł do 1/4 finału. Również eliminacje na mundial w 2018 roku zakończyły się sukcesem. Biało-czerwoni byli zdecydowanie najlepsi w grupie i nic nie wskazywało, że w Rosji tak bardzo zawiodą. Po turnieju Nawałka pożegnał się ze stanowiskiem. Na początek pracy z kadrą Nawałka mógł liczyć jedynie na 25 tys. euro miesięcznie, czyli mniej niż inkasowali Franciszek Smuda i Waldemar Fornalik. Jednak wraz z kolejnymi sukcesami, rosła pensja selekcjonera. Aż do poziomu 50 tys. euro miesięcznie. Nie można zapominać także o premiach - 250 tys. euro za awans na Euro i aż milion euro za dostanie się na mundial.
fot. Bartek Syta
Następcą Adama Nawałki prezes PZPN Zbigniew Boniek mianował Jerzego Brzęczka. Byłego kapitana reprezentacji Polski, który jednak w klubowej piłce jedynie przyzwoicie spisywał się w Wiśle Płock. Nowy selekcjoner nie był w stanie zaimponował warsztatem najbardziej doświadczonym reprezentantom, na czele z Robertem Lewandowskim. Trzeba otwarcie przyznać, że Brzęczek postawiony przed nim cel zrealizował, czyli spokojnie awansował na Euro 2020. Na jego nieszczęście finały turnieju przełożono o rok, a biało-czerwoni dwukrotnie musieli rywalizować w Lidze Narodów. Z europejskim TOP-em, na czele z Włochami, Portugalią i Holandią. No i rady nie dali. Dziennikarzom i kibicom nie podobał się styl, a "Wuja" musiał pakować walizki. Brzęczek w reprezentacji nie mógł liczyć na zarobki Nawałki, ale też nie mógł narzekać. Na jego konto wpływało miesięcznie maksymalnie ok. 40 tys. euro. Bo mówi się też o niższych kwotach.
fot. Przemyslaw Swiderski
W przypadku Portugalczyka PZPN sięgnął głębiej do kieszeni. Byłego trenera Girondins Bordeuax skusiły zarobki na poziomie 70 tys. euro miesięcznie i finały Euro 2020, otrzymane za darmo w spadku po Jerzym Brzęczku. Sousa szybko zjednał sobie dziennikarzy i piłkarzy. Mówił o tym, że kadra jest wielką rodziną, roztaczał wizje na przyszłość. Pracę zaczął od eksperymentów w eliminacjach do mundialu w Katarze w 2022 roku, które mogły skończyć się jeszcze gorzej. Następnie na Euro biało-czerwoni totalnie zawiedli. Może i grali ofensywnie, w nowej formacji z trójką środkowych obrońców, ale właśnie defensywa była ich piętą Achillesa. I tak miało być do końca eliminacji do mistrzostw świata. Dodatkowo Portugalczyk we frajerski i niezrozumiały sposób odpuścił decydujące dla rozstawienia w barażach spotkanie z Węgrami. Na domiar złego (albo dobrego?) tuż przed świętami Bożego Narodzenia zakomunikował nowemu prezesowi PZPN Cezaremu Kuleszy, że... chce odejść przed decydującym meczem z Rosją. I tyle zostało po "Siwym bajerancie". Zmarnowane finały Euro i prawdopodobnie również eliminacje do mundialu. Sousa zarabiał miesięcznie 70 tys. euro, a odszedł dlatego, że skusiła go wizja jeszcze większych pieniędzy w brazylijskim klubie.
fot. adam jankowski / polska press
A więc jednak nie Andrij Szewczenko, ani nie Adam Nawałka. Nowym selekcjonerem reprezentacji Polski został w ostatnim dniu stycznia Czesław Michniewicz. 51-latek w przeszłości prowadził kadrę U-21, z którą niespodziewanie awansował na mistrzostwa Europy w 2019 roku. Z reprezentacji trafił do Legii Warszawa, którą poprowadził do mistrzostwa Polki i fazy grupowej Ligi Europy. Jednak zespół pod jego batutą nie potrafił pogodzić gry w pucharach z ligą i popadł w potężny kryzys. Może nawet największy w historii klubu. Michniewicz został zwolniony pod koniec października ubiegłego roku, a obecni mistrzostwie Polski nadal nie wygrzebali się z dolnych rejonów tabeli. Obecnie są przedostatni. Michniewicz w Legii mógł liczyć na pensję w wysokości ok. 150 tys. złotych brutto miesięcznie. Ile zarobi prowadząc kadrę? Najpewniej tyle, ile wynegocjował Nawałka, czyli 200 tys. złotych brutto, co daje ok. 43,5 tys. euro na miesiąc.
fot. Sylwia Dabrowa
1 / 8

Polecamy