Regionalny Puchar Polski. Zwycięstwo w finale szansą na uratowanie słabego sezonu dla Polonii Głubczyce
Mimo że nie mają już nawet matematycznych szans na utrzymanie się w 3 lidze, wciąż mogą mieć w tym sezonie chwilę radości. Finał wojewódzkiego Pucharu Polski jest dla zawodników Polonii Głubczyce idealną okazją do poprawienia nastrojów zarówno sobie, jak i swoim kibicom.
Zespół z południa Opolszczyzny przekonał się w ostatnich miesiącach, jak trudny potrafi być żywot beniaminka. Wraz z wywalczeniem w poprzednim sezonie awansu do 3 ligi przeniósł się jakby do zupełnie innego świata. Takiego, w którym liczba czyhających na niego przeszkód na drodze do osiągnięcia wymarzonego celu była nieporównywalnie większa niż o poziom niżej.
Do końca ligowych rozgrywek pozostało zespołowi z Głubczyc jeszcze pięć kolejek, lecz walczy on w nich już tylko o honor. Choć matematyczne szanse na utrzymanie stracił on niedawno, na rychły spadek zanosiło się już od dawna. Zdobycie zaledwie 16 punktów w 29 meczach potwierdza, że 3 liga to dla Polonii obecnie za wysokie progi. O ile jednak praktycznie do żadnej ligowej potyczki nie przystępowała ona w roli faworyta, o tyle w Pucharze Polski na szczeblu wojewódzkim było już zgoła odwrotnie.
- Obecny sezon jest dla nas bardzo trudny - mówił Piotr Jamuła, pomocnik Polonii. - Dlatego od początku naszym założeniem w regionalnym Pucharze Polski było zajść jak najdalej. Tym bardziej, że chcemy zrehabilitować za wpadkę, jaką rok temu zaliczyliśmy w tych rozgrywkach w półfinałowym starciu z Gronowicami. Bardzo nas to niepowodzenie zabolało i teraz chcemy je sobie powetować.
Co ciekawe, Jamuła nie przystąpi do finałowego boju z Po-Ra-Wiem Większyce tylko w roli zawodnika. Od tygodnia jest bowiem również ... grającym trenerem głubczyckiej ekipy. Wraz ze Zbigniewem Bilińskim zastąpił na tym stanowisku zwolnionego Wojciecha Lasotę. Choć to właśnie on wprowadził Polonię do środowego finału w Kluczborku, kilka dni później zapłacił posadą za porażki poniesione w marnym stylu z Falubazem Zielona Góra i Piastem Żmigród (odpowiednio 2-5 i 0-6).
- Już po meczu w Zielonej Górze z Falubazem, prezes podjął decyzję, że się rozstajemy - komentował Lasota. - Na drugi dzień jednak zadzwonił i poprosił bym doprowadził drużynę do pucharu wojewódzkiego. Zgodziłem się, zrealizowałem cel i zostałem znowu zwolniony - wyjaśnia Lasota.
Ekipa z Głubczyc awansowała do ostatniej fazy rozgrywek wojewódzkiego Pucharu Polski po półfinałowej wygranej 3-2 nad Małąpanwią Ozimek. Tak jak wynik wskazuje, spotkanie to obfitowało w wiele emocji, a spotkanie mogło również dobrze potoczyć się w drugą stronę.
- W obliczu tak dużej liczby porażek, jakich doznaliśmy w lidze mimo całkiem niezłej postawy, podczas meczu z Ozimku nie interesował nas szczególnie styl - zaznaczał Lasota. - Liczyło się tylko to, by zwyciężyć. Potyczka była jednak bardzo ciekawa, a jej przebieg pokazał, że kondycja opolskiej piłki wcale nie jest taka zła.
Nim Lasota stracił posadę w klubie, przed doprowadzeniem go do sukcesu nad Małąpanwią, w wojewódzkim Pucharze Polski jego już byli podopieczni wyeliminowali kolejno: Spartę Paczków (5-0), LZS Bodzanów Nowy Świętów (7-0), Orła Źlinice (6-1) oraz KS Krapkowice (1-0).
- Odpowiedzialność za ten słaby sezon w 3 lidze spoczywa na mnie, ale też po części na zarządzie i niektórych piłkarzach - nie ukrywał Lasota. - Byli w drużynie tacy, którzy chyba zbyt szybko się poddali i chcieli wrócić do niższej ligi.
Jego byli podopieczni będą zatem mogli w starciu z Po-Ra-Wiem pokazać, że słowa nawiązujące do ich braku ambicji nie do końca pokrywają się z rzeczywistością.