menu

Reforma Ekstraklasy w praktyce: liczenie punktów od samego początku

9 września 2013, 08:39 | Paweł Stankiewicz/Dziennik Bałtycki

Reforma rozgrywek T-Mobile Ekstraklasy miała sprawić, że nie będzie już meczów o nic, że wszystkie punkty będą ważne. Czy tak jest w rzeczywistości? Chyba nie do końca, bo widać, że w niektórych klubach potrafią liczyć punkty i pojawiają się kalkulacje już na starcie rozgrywek.

Legia chętnie wystawiała rezerwowy skład na Ligę. Najważniejsze był puchary
Legia chętnie wystawiała rezerwowy skład na Ligę. Najważniejsze był puchary
fot. sylwester wojtas

GKS Tychy - Chojniczanka Chojnice. Zobacz najlepsze akcje i bramki z meczu! [WIDEO]

Zwłaszcza dotyczyło to tych zespołów, które w sierpniu grały w europejskich pucharach. - Pojawiają się takie dywagacje, ale ja bym tak daleko nie sięgał - mówi Sławomir Wojciechowski, wychowanek Lechii Gdańsk i triumfator Ligi Mistrzów z Bayernem Monachium. - Główną ideą jest sport i nie zagłębiam się w to, że można coś odpuszczać. Każdy chce wygrywać, bo o to chodzi w piłce nożnej i w każdej innej dyscyplinie sportu i nie ważne czy to mecz ligowy czy sparing. Każde punkty mogą na koniec okazać się ważne, każdy stracony może być kluczowy.

Poza tym piłkarze grają przecież o swoje premie i dla kibiców. Śląsk Wrocław, a zwłaszcza mająca szeroką kadrę Legia Warszawa w lidze wystawiały jednak drugi skład, a w pucharach grał inny zespół. W większym stopniu dotyczy to zespołu mistrza Polski. Po przegranym meczu z Lechią Gdańsk można było usłyszeć w Warszawie głosy, że jakie to ma znacznie, skoro liczy się mecz ze Steauą. A w lidze? Wszystko da się jeszcze odrobić. Tym bardziej, że po 30 kolejkach punkty zostaną podzielone na pół, więc tak naprawdę straty do odrobienia będą jeszcze mniejsze. W efekcie w meczu z Lechią w podstawowym składzie mistrzów Polski wyszedł tylko Duszan Kuciak z grona graczy, którzy zaczęli spotkanie eliminacji Ligi Mistrzów ze Steauą w Bukareszcie.

- Mam ważniejsze sprawy na głowie niż przegrany mecz z Lechią - przyznał z rozbrajającą szczerością Jan Urban, trener piłkarzy Legii.

To pokazuje, że mistrzowie Polski wiedzą jak liczyć punkty i jak wykorzystać dla siebie regulamin, bo tak naprawdę liczyć się będzie końcówka zasadniczej fazy sezonu oraz siedem kolejek w drugiej rundzie, kiedy wszystko będzie się rozstrzygać.

- To dobrze dla Lechii, że Legia wystawiła taki skład, bo trzy punkty przyjechały do Gdańska. Byłem jednak bardzo zdziwiony, kiedy zobaczyłem skład Legii. Spodziewałem się, że będzie połowa zawodników mniej grających i połowa z pierwszego składu. Taka postawa Legii mi się nie podobała - nie ukrywa Wojciechowski. - Może za to została ukarana. W lidze Legia straciła sześć punktów i nie ma pewności, że gdzieś im tego nie zabraknie. W tym akurat przypadku zachowanie mistrzów Polski mogło być faktycznie kalkulowane. Ja jednak tego nie rozumiem. Na całym świecie gra się co dwa, trzy dni i można. Legia chciała oszczędzać siły, a w efekcie straciła punkty w T-Mobile Ekstraklasie i nie awansowała do Ligi Mistrzów. To jest nauczka, bo jak można oszczędzać zawodników na początku sezonu. Trzeba grać co kilka dni, jak to robią kluby z krajów od nas piłkarsko lepszych.

Dziś wygląda to w ten sposób, że niektórzy mogą sobie liczyć, że rundę zasadniczą skończą na przykład na drugim miejscu w tabeli z dorobkiem 53 punktów, a lider miałby ich 60. Siedem punktów wygląda na dużą stratę, ale tylko pozornie. Po odjęciu połowy punktów lider będzie miał ich 30, a wicelider po zaokrągleniu w górę 27. Nagle zatem strata topnieje do trzech punktów i zwycięstwo w bezpośrednim meczu sprawi, że straty będą całkowicie odrobione.

Warto jednak mieć nadzieję, że futbol jest sprawiedliwy, nie znosi kalkulacji oraz kombinowania i na koniec sezonu na szczycie tabeli będą drużyny grające dobrze i równo przez cały sezon.

Dziennik Bałtycki


Polecamy