Ranking piłkarskich "jajcarzy"
Święta, święta i po świętach. Ponieważ jednak nadal trzyma nas nastrój refleksyjny postanowiliśmy powspominać kto, czym i jak rozbawił nas w ostatnim czasie w śląskiej piłce. W ten sposób powstał jeden z najdziwniejszych rankingów, w którym najlepiej zająć miejsce ostatnie.
1. Dariusz Smagorowicz i Łukasz Mazur
Szef Rady Nadzorczej Ruchu Chorzów na czoło naszego rankingu wspiął się przebojem. Nie każdy ma przecież w sobie tyle typowo angielskiego humoru, by uznać, że budowany za publiczne pieniądze Stadion Śląski należy się tylko Niebieskim, i tyle fantazji, by straszyć sądem piłkarza, któremu wyrwało się, że "ten pan chyba trochę zwariował". Nie da się jednak ukryć, że Dariusz Smagorowicz w walce o rolę lidera korzystał ze wsparcia byłego prezesa Górnika, Łukasza Mazura, który w zamian za prawo gry zabrzan na Śląskim ofiarował mu Niderlandy. Ta wypowiedź stała się przyczynkiem do całego szeregu gagów, ale przecież nie od dziś wiadomo, że w komediach - może za wyjątkiem Jasia Fasoli - najlepiej sprawdzają się duety.
2. Dariusz Kozielski
Odra Wodzisław to temat na osobną kabaretową historię. Rządy Ireneusza Serwotki czy czeski serial akcjonariuszy z rodzaju tych, w których nikt nic nie wie, bledną jednak przy wyczynach Dariusza Kozielskiego, piekarza, który postanowił zostać prezesem. Korzystając z zasady, że porażka nie ma ojców zajął centralne miejsce na opustoszałym pokładzie tonącej Odry Wodzisław. I jak prawdziwy kapitan postanowił go nie opuszczać, tyle, że było mu łatwiej, bo niczego nie ryzykował.
Zasadę tę stosuje nad wyraz umiejętnie. Najpierw sprawdził ją dokonując transferów, które w lidze zaparły dech w piersiach, a które przeprowadził nie za własne, a za nieistniejące jak się okazało klubowe pieniądze. Posunięcia nie przyniosły sportowego efektu, ale dały Kozielskiemu niemal celebrycką popularność. Teraz swoją sztukę jeszcze rozwinął - i tu wreszcie jest śmiesznie . Przyjął bowiem zakład naszego redakcyjnego kolegi i zadeklarował, że w przypadku kolejnego spadku Odry cała drużyna pobiegnie dookoła stadionu w stringach. O sobie na wszelki wypadek nie wspomniał, rychło się także okazało, że sami piłkarze nic na temat biegania nie wiedzą...
3. Damian Bartyla
Trzy osoby w jednej: prezes Polonii, niedoszły prezydent miasta i powiązywany z aferą korupcyjną Damian B. , co zresztą miało miejsce w okresie funkcjonowania postaci numer dwa. Dla nas jednak Damian Bartyla jest przede wszystkim mistrzem żonglerki - pieniędzmi rzecz jasna. Nikt tak jak on nie potrafi zadbać w scenariuszu o nieoczekiwane rozwiązanie trzymającej w napięciu akcji mogącej zakończyć się karną degradacją klubu, doszlifować dialogów, po których stadion przy Olimpijskiej nadal może uchodzić za ekstraklasową arenę, czy wybrać oprawy muzycznej w postaci śpiewającego z playbacku zespołu "Śląsk".
4. Marcin Gabor
Asystent trenera Wojciecha Stawowego szybko znalazł swoje miejsce w medialnym świecie, gdy na oficjalnej stronie klubowej publikował swoje korespondencje ze zgrupowania GieKSy w Turcji, które skrzyły się od błyskotliwych skojarzeń. Już wkrótce okazało się, że Marcin Gabor także na żywo nie najgorzej radzi sobie z monologami, wywołującymi żywe reakcje publiczności, chociaż sami piłkarze twierdzą, że nie zawsze potrafią nadążyć za ich akcją. Musimy przyznać, że zdarza się to także dziennikarzom, chociaż to może i nie najlepiej o nas świadczy.
5. Michael Mueller
Szef Rady Nadzorczej Górnika w ciągu ostatnich miesięcy pokonał zdecydowanie najdłuższą drogę. Podczas pierwszej konferencji prasowej prezesa Łukasza Mazura był "dobrym Niemcem", a podczas ostatniej już złym (chociaż wtedy akurat kwestia narodowościowa została przemilczana). Chociaż nasi zachodni sąsiedzi wysokim poziomem dowcipów raczej nie grzeszą, to Michael Mueller już kilkakrotnie nimi zabłysnął, tyle, że czasami nie w pełni świadomie. Tak było wtedy, gdy ogłaszał, że Allianz nie będzie już dla Górnika bankomatem tuż po tym, jak na bajecznych warunkach zatrudnił Gorawskiego i spółkę, oraz gdy stwierdził, że Henryk Kasperczak nie tylko utrzyma klub w ekstraklasie, ale nawet da mu mistrzostwo Polski, i gdy publicznie opowiadał, że nie bierze pod uwagę dymisji prezesa/trenera (niepotrzebne skreślić), a po chwili ich zwalniał.
6. Marcin Brosz
Chociaż Marcin Brosz częściej ogląda ostatnio mecze z wysokości trybun, na które jest wyrzucany przez sędziów, niż z ławki rezerwowych, to jednak nie ma to większego wpływu na sytuację Piasta. Być może wynika to z faktu, że w tej dość czarnej komedii pomyłek, role zostały już precyzyjnie rozpisane. Odgrywają je trener, który od lat czeka na sukcesy, piłkarze, którzy od miesięcy czekają na zwycięskie bramki i działacze, którzy do tygodni udają, że ciągle wierzą w sukces. Za to naprawdę śmiesznie będzie jesienią, gdy na nowy stadion będą nadal przyjeżdżać Bogdanki, Sandecje i Nieciecze.
7. Robert Kasperczyk
Z Podbeskidziem mieliśmy problem. W klubie od pewnego czasu jest jakoś nudno i normalnie, więc nawet remis z Dolcanem nie wywołał w nas napadu złośliwego śmiechu. Najbardziej zabawny wydawał się więc nam anonimowy urzędnik, który przez dwa lata trzymał w swoim wielkim biurku projekt nowego stadionu, i autor tegoż projektu, który między innymi zapomniał o umieszczeniu w nim klubowych pomieszczeń. Kilka punktów zdobyli też mieszkańcy, którzy na budowę pozwolić w ogóle nie chcieli. Ostatecznie jednak postawiliśmy na trenera Roberta Kasperczyka, bo to po jego pomysłach cała Polska śmiała się z Bełchatowa i Wisły w Pucharze Polski, za to długo nie do śmiechu było samemu Lechowi Poznań.
8. Adrian Świątek
Nie uwierzycie - ale z "Cidrami" w ostatnich miesiącach nic szczególnego nam się jakoś nie kojarzy. Po długich i pełnych milczenia dyskusjach przypomniało nam się, jak piłkarz Górnika Adrian Świątek, który dostał propozycję z Radzionkowa stwierdził, że za darmo to może iść grać do A klasy do swojego taty, a nie do Ruchu. Minęło kilkanaście tygodni, a piłkarz już biegał po boisku "Cidrów". Ten jeden cytat i kiepska w gruncie rzeczy historyjka to jednak trochę mało, więc nawet to ostatnie miejsce w rankingu jest chyba trochę na wyrost...
Wyróżnienie specjalne - PZPN
Powiedz mi po co jest ten miś? Właśnie, po co? Otóż to! Nikt nie wie po co, więc nie musisz się obawiać, że ktoś zapyta.
Ten cytat z "Misia" wziął sobie do serca Grzegorz Lato. Prezes PZPN zaprezentował światu nowe logo związku. Po co je zmieniono? Do końca nie wiadomo, tym bardziej, że przeciętny zjadacz chleba nie ma nawet pojęcia jak wyglądał stary znak. A może jest to po prostu logo na miarę możliwości? Finansowych oczywiście? Bo przecież teraz dopiero się zacznie: nowe logo na dokumentach, wizytówkach, siedzibach, pucharach...
- Szczerze panu powiem: stać nas na to - mówi jednak Lato i uśmiecha się szeroko.
W każdym razie warto pamiętać jak się kończy ten pamiętny dialog z "Misia": - A potem zrobi się protokół zniszczenia...