menu

Kamil Grosicki dla Ekstraklasa.net: Transfer do Rennes okazał się dla mnie zbawieniem [WYWIAD, cz. 2]

15 czerwca 2015, 08:36 | Jakub Seweryn, Konrad Kryczka

- Chciałem już wyjechać z Turcji, bo męczyłem się już tam, gdzie byłem. Gdyby chodziło o przeprowadzkę do Stambułu, to zapewne bym się na nią zdecydował, ale ten temat był już nieaktualny. Dlatego Francja okazała się dla mnie zbawieniem i jestem bardzo szczęśliwy, że występuje w tamtejszej lidze, w fajnym i dobrze zorganizowanym klubie - mówi w drugiej części wywiadu z Ekstraklasa.net reprezentant Polski Kamil Grosicki, który m. in. opowiedział nam o kulisach swojego odejścia z Sivassporu do francuskiego Rennes.

Kamil Grosicki dla Ekstraklasa.net
Kamil Grosicki dla Ekstraklasa.net
fot. SZYMON STARNAWSKI / POLSKA PRESS

ABY PRZECZYTAĆ PIERWSZĄ CZĘŚĆ NASZEGO WYWIADU Z KAMILEM GROSICKIM, KLIKNIJ TUTAJ.

Porozmawialiśmy sporo o reprezentacji, a powiedz nam - jesteś zadowolony ze swojego sezonu w klubie?
Na pewno nie. Rozegrałem tylko 19 z 38 meczów ligowych w Rennes, więc uciekła mi dokładnie połowa sezonu. Mam jednak nadzieję, że w przyszłych rozgrywkach ten wynik zdecydowanie poprawię, a zdrowie będzie mi dopisywało. Chcę także poprawić swoje statystyki, bo tego mi zdecydowanie brakuje.

Już po wyleczeniu kontuzji zdarzyła ci się bardzo dobra seria, gdy w trzech kolejnych meczach zanotowałeś trzy asysty.
Zgadza się, ale tych asyst, podobnie jak bramek, mogło być więcej. Skończyło się takim wynikiem, a nie innym, ale ja jestem pomocnikiem i wymagam od siebie zdecydowanie więcej. Mam nadzieję, że wreszcie przyjdzie taki moment, że zacznę te moje statystyki konsekwentnie poprawiać.

Był jesienią taki moment, w którym byłeś bardzo niezadowolony i wyładowałeś swoją złość na Twitterze, gdy nie znalazłeś miejsca w kadrze meczowej Rennes na jedno ze spotkań ligowych.
To było dawno temu i też po wyleczeniu kontuzji wydawało mi się, że jestem gotowy do gry, ale trener postanowił inaczej. To był tylko jeden wyskok.

Żałowałeś później tych słów?
Na pewno ich żałowałem, ale ja już jestem w gorącej wodzie kąpany. A przez to czasem powiem za szybko coś, czego nie zdążę przemyśleć, i potem tego żałuję. Ci, którzy mnie znają, to wiedzą, że to nie jest działanie pod publiczkę, tylko rzeczywiście denerwuję się, bo mi na czymś zależy. Tak jak w tym przypadku, gdy chciałem po prostu wrócić do gry i pomóc kolegom. Czasami zdarza mi się wybuchnąć, ale nie było w związku z tym żadnego problemu.

Gdy grałeś w Turcji też ci się to zdarzało?
Zdarzało, zdarzało… Za trenera Roberto Carlosa parę takich sytuacji miało miejsce, bo byłem strasznie zirytowany tym, że nie gram i nie znajduję miejsca w osiemnastce. Dlatego też tak mało u niego grałem.

Mówiłeś kiedyś, że nie masz pretensji do brazylijskiego szkoleniowca.
Nie miałem pretensji za to, że nie grałem. To on był trenerem, on o wszystkim decydował. W Turcji obowiązywał wtedy limit obcokrajowców – sześciu mogło znaleźć się w składzie meczowym, a było nas dziesięciu. W dodatku, jak Roberto Carlos przyszedł do klubu, to ściągnął jeszcze kilku swoich zawodników. Podpadłem u niego na jednym z pierwszych treningów, bo zdenerwowałem się, że nie dał mi znacznika do gry w teoretycznie lepszym zespole i trochę się z tego powodu zirytowałem.

Od tamtej pory miałem z nim pod górkę, jednakże prowadzone przez niego treningi bardzo mi się podobały. Po prostu nie dostałem od niego swojej szansy, a gdy już takową miałem, to w Pucharze Turcji udało mi się strzelić bramkę. To jednak i tak na niewiele to się zdało, bo na ligę trener miał swoją koncepcję. Dlatego chciałem odejść z klubu, a gdy to mi się udało, to się pożegnałem i podziękowałem, że miałem okazję go poznać. Nie mogę powiedzieć na niego złego słowa.

Trzeba przyznać, że człowiek się zmienia, bo jeszcze kilka lat temu zapewne wyraziłbym o nim nie najlepszą opinię. Z czasem jednak człowiek dojrzewa, myśli już nieco inaczej i rozumie, że pewnie było w tym wszystkim także trochę jego winy. Gdybym prezentował się zdecydowanie lepiej na treningach, to pewnie dostałbym w końcu swoją szansę, ale było po prostu tak, że trener nie miał do mnie zaufania i stawiał na swoich zawodników.

Trzeba jednak przyznać, że miałeś w Turcji też swoje dobre momenty. Mówiło się nawet o twoim transferze do silniejszego klubu.
Grałem tam przez trzy lata i dwa z nich były naprawdę bardzo dobre. Dopiero ostatniego roku nie zaliczę do udanych. Pojawiło się też zainteresowanie ze strony klubów ze Stambułu.

Z Galatasaray?
Tak, były rozmowy między innymi z Galatasaray i pozostałymi najsilniejszymi klubami w Turcji poza Fenerbahce. Sivasspor, który miał swój najlepszy okres, żądał wtedy jednak bardzo dużych pieniędzy, bo chciał na mnie zarobić miliony.

A ostatecznie dostali od Rennes mniej więcej tyle, ile zapłacili Jagiellonii.
Około miliona euro. Biorąc pod uwagę, że grałem tam przez trzy lata i miałem wtedy już tylko pół roku ważnego kontraktu, to i tak dobry wynik.

Twój transfer do Rennes był na pewno zaskakujący. Francuzi zdecydowali się wówczas na zawodnika, który nie mieścił się w kadrze tureckiego średniaka.
Najwyraźniej widzieli, że jest we mnie potencjał, że – praktycznie nie grając przez pół roku – jestem głodny gry i chcę się pokazać z jak najlepszej strony. Przyszedłem do Rennes i właściwie od drugiej kolejki zacząłem występować w pierwszym składzie.


Chciałeś już wyjechać z Turcji, prawda?
Tak, chciałem zmienić otoczenie, bo męczyłem się już tam, gdzie byłem. Gdyby chodziło o przeprowadzkę do Stambułu, to zapewne bym się na nią zdecydował, ale ten temat był już nieaktualny. Dlatego Francja okazała się dla mnie zbawieniem i jestem bardzo szczęśliwy, że występuje w tamtejszej lidze, w fajnym i dobrze zorganizowanym klubie. Mam nadzieję, że w tym sezonie powalczymy o nieco wyższe cele.

Gdy odchodziłeś do Sivassporu z Jagiellonii, miałeś inne opcje do wyboru?
Tylko grecki Aris Saloniki. Gdybym wtedy został, to pewnie z końcem sezonu otrzymałbym lepsze oferty, bo byliśmy wówczas na pierwszym miejscu, a sam byłem jednym z lepszych zawodników w tamtym czasie w Ekstraklasie. Gdybym grał jeszcze pół roku dłużej w Jagiellonii, to być może powalczylibyśmy o mistrzostwo Polski, a wtedy byłaby szansa na lepsze propozycje.

Skoro przeszliśmy do tematu Jagiellonii, powiedz, jak to było z twoim odejściem do Sivassporu? Mówi się, że w pewien sposób zostałeś wypchnięty z klubu.
Tak rzeczywiście było, niektóre osoby nie widziały mnie już w drużynie. Wiesz, takie były wtedy czasy. Trener może nie powiedział mi wprost, że mam odejść, ale nie dał mi do zrozumienia, że chce, abym został w zespole. Wtedy jednak trener Probierz był nieco innym człowiekiem niż jest teraz. Obecnie mu bardzo kibicuję, cieszę się z jego osiągnięć. Zawszę to powtarzam. We wszystkich wywiadach staram się podkreślać, że cenię jego pracę. Zresztą zawsze ceniłem go jako trenera, ale nieco mniej jako człowieka, a teraz szanuję go w obu kategoriach, bo naprawdę się zmienił i to powinno być dobre dla całego zespołu.

Zaskakują cię obecne wyniki Jagiellonii?
Zaskoczyły mnie bardzo. Z młodymi zawodnikami trener Probierz zajął trzecie miejsce w Ekstraklasie. Z budżetem, jaki ma Jagiellonia, mieć tylko jeden czy dwa punkty straty do mistrza i wicemistrza jest super osiągnięciem.

O trenerze Probierzu wiele osób właśnie powtarza, że pracę z nim docenia się dopiero po latach.
Trener Probierz zmienił się pod każdym względem. Jest jeszcze lepszym trenerem, ale też ma lepsze podejście do piłkarzy, swojej drużyny. To mu przynosi obecnie sukces. Takie jest moje zdanie. Być może się mylę, ale wydaje mi się, że w kilku kwestiach nieco wyluzował i nabrał trochę dystansu.

W trakcie tych dwóch lat twojej gry w Jagiellonii zdarzyło się wam kilka spięć.
Pewnie, zdarzały się spięcia, ale mieliśmy też wiele fajnych chwil, szczególnie pod względem sportowym. Widzieliśmy się ostatnio w Białymstoku i były popularne ‘miśki’, więc miło było spotkać zarówno jego, jak i wszystkie osoby z klubu. Wszyscy, czy piłkarze, czy prezesi mówią jednak, że trener Probierz się zmienił.

Miał on wpływ na ukształtowanie twojego piłkarskiego charakteru? Przyczynił się on do kroku naprzód w twojej karierze?
To dotyczy bardziej prezesa Kuleszy, ale trener Probierz mnie bardzo dużo nauczył. Pewne rzeczy musiałem jednak zrozumieć sam, a wtedy ja byłem zawzięty, on także i było takie starcie charakterów. Pamiętam wiele ciężkich chwil, gdy prawie wszystko mnie irytowało, ale zdecydowanie więcej mam tych pozytywnych wspomnień związanych z Białymstokiem. Kibicuję trenerowi przez cały czas i cieszę się, że on wrócił do Jagiellonii, bo to jest jego miejsce, tam się czuje najlepiej i, jak już wspomniałem, uważam, że powinien niczym Ferguson budować Jagiellonię przez lata. Tego mu właśnie życzę, a Białystok zawsze będę wspominał bardzo dobrze.

A tobie czego możemy życzyć z okazji 27. urodzin, które miałeś w ubiegły poniedziałek?
Przede wszystkim zdrowia, bo wtedy reszta sama powinna się ułożyć.

Z Kamilem Grosickim rozmawiali Konrad Kryczka i Jakub Seweryn.


Polecamy