menu

Juliusz Kruszankin, były piłkarz Legii Warszawa: Puchar Polski pokazuje, że poziom się wyrównuje

3 listopada, 13:10 | Rozmawiał Jaromir Kruk

Juliusz Kruszankin 3 razy sięgał po Puchar Polski z Legią Warszawa – w latach 1989, 1990 i 1994 i uważnie przypatruje się tym rozgrywkom. 7-krotny reprezentant kraju seniorów nie ukrywa rozczarowania postawą wielu przedstawicieli ekstraklasy. – Zastanawiam się, czy są tak słabi, czy po prostu lekceważąco traktują Puchar Polski – mówi Kruszankin, który uważa Legię za faworyta tej edycji PP

"Puchar Polski pokazuje, że poziom się wyrównuje". Przyznał były piłkarz Legii
"Puchar Polski pokazuje, że poziom się wyrównuje". Przyznał były piłkarz Legii
fot. Fot. Mariusz Kapa³a / GazetA LUBUSKA

Dlaczego Legia tak męczyła się z Miedzią w Legnicy?

Juliusz Kruszankin: Legia męczy się w wielu spotkaniach, nie tylko z Miedzią, cel jednak osiągnęła. Łatwo nie było, rywal się postawił, grał solidnie i nawet prowadził. Legia będąc pod ścianą potrafiła odwrócić losy meczu. Na pewno oczekiwania wobec warszawskiej drużyny są znacznie większe, ale co mają powiedzieć kibice Lecha Poznań, Rakowa Częstochowa, GKS Katowice, Lechii Gdańsk, które już odpadły. To na pewno znak, że poziom się wyrównuje, niestety ci najlepsi chyba go obniżyli, natomiast pierwsza i druga liga są już profesjonalne, nie tak jak kiedyś.

- Kluby są poukładane, dobrze zorganizowane, nieźle płacą, zawodnikom nie powinno brakować motywacji. Gdy ja grałem w piłkę robiono larum z odpadnięcia dwóch zespołów z elity, teraz odpada znacznie więcej. To nie jest najlepsza reklama ekstraklasy. Dla Legii puchar to szansa, łatwiej go wygrać niż ligę, w której zalicza za dużo potknięć - mówił.

ŁKS Łódź, którego jesteś wychowankiem po wygranej z MKS Kluczbork zameldował się w 1/8 finału. Udział w pucharze nie przeszkodzi w walce o awans do ekstraklasy?
- Tylko proszę nie mówić, że w Polsce piłkarze za często grają. Jak słyszę takie narzekania zawodników, klubów to się śmieje. Ja uwielbiałem grać co trzy, cztery dni, mecze są lepsze niż treningi. Dużo zależy od odpowiedniej regeneracji, ale w obecnych czasach piłkarzom w Polsce nie brakuje nic. Trzeba grać, cieszyć się futbolem, nie biadolić. ŁKS może zaliczyć fajną przygodę Pucharze Polski, niech więc korzysta z okazji - dodał.

- W Kluczborku mój były zespół musiał sobie długo radzić występując w dziesiątkę, ale nie dał sobie wbić gola, doprowadzić do dogrywki, co mogłoby potem wpłynąć na grę w spotkaniu w pierwszej lidze. ŁKS też osiągał sukcesy w Pucharze Polski, a mimo, że nie gra obecnie w ekstraklasie pozostał cenioną marką - tłumaczył.

Czego najbardziej zazdrościsz obecnemu pokoleniu zawodników w Polsce?
- Jeśli mówimy o Pucharze Polski to zdecydowanie otoczki. Teraz puchar jest pięknie opakowany, pokazywany w telewizji i cieszy się naprawdę dużym zainteresowaniem. Dziwi więc podejście niektórych klubów ekstraklasy, tak nie przystoi, tym bardziej, że te rozgrywki są furtką do europejskich pucharów i też na udziale w nich można zarobić - rozpoczął.

Nie było ci dane zagrać w finale na Stadionie Narodowym w Warszawie. Tego nie brakuje w karierze?
- Zagrałem w pięknym finale w 1989 roku w Olsztynie przy ponad 20 tysiąc widzów i fantastycznej atmosferze. Miałem przyjemność występować w wyjątkowo silnej drużynie Legii z Darkiem Dziekanowskim, Romkiem Koseckim, Leszkiem Piszem, Zbyszkiem Kaczmarkiem, Darkiem Wdowczykiem pod wodzą Andrzeja Strejlaua, późniejszego selekcjonera, który też powoływał mnie do pierwszej reprezentacji Polski. Jagielllonia Białystok się postawiła, ale przegrała 2:5, po dwa gole zdobyli Kosa i Dziekan. Obroniłem trofeum, a rok później znów wystąpiłem w finale, tym razem na stadionie Widzewa w Łodzi. Pokonaliśmy GKS Katowice 2:0. Szczycę się hat-trickiem w finałach Pucharu Polski, bo trzeci raz było mi dane zagrać o trofeum w 1994 roku, na swoim obiekcie Legia ograła ŁKS Łódź 2:0. To był dla mnie szczególny mecz, wiadomo – wyjątkowy rywal. Po to się gra w piłkę nożną by zdobywać trofea, ja jestem dumny, że zdobywałem krajowy puchar, Superpuchar, mistrzostwo.

- Obecnie zawodnicy z Polski mają szansę w wielkim finale rywalizować na naszym pięknym Stadionie Narodowym, dlatego tym bardziej warto starać się i poświęcać. Moja generacja takich możliwości nie miała, ale ja nie zamierzam narzekać, bo przeżyłem piękną przygodę w roli zawodnika - zakończył.

Rozmawiał Jaromir Kruk