menu

Puchalski dla Ekstraklasa.net: Ireneuszowi Królowi potrzebny jest psychiatra i leczenie

5 czerwca 2013, 15:44 | Sebastian Kuśpik

Zna go całe polonijne środowisko. Każdy, kto choć raz w swoim życiu odwiedził Czarną Koszulę. Niezliczoną ilość razy atakował prezesa Króla na facebookowym profilu klubowego baru. On też stoi za akcją kibiców, która umożliwiła rozegranie meczu z Piastem. Paweł Puchalski w obszernej i bardzo mocnej rozmowie z Ekstraklasa.net, bez żadnej zbędnej poprawności i zważania na słowa opowiada o ludziach, którzy doprowadzili Polonię do ruiny.

Ireneusz Król doprowadził do upadku Polonii Warszawa
fot. Jakub Jaźwiecki/Polskapresse
Ireneusz Król doprowadził do upadku Polonii Warszawa
fot. Jakub Jaźwiecki/Polskapresse
1 / 2

Przyszły przelewy od Ireneusza Króla?
Jeżeli ktoś obiecuje miesiącami, że dokona przelewów na konta piłkarzy, pracowników i urzędów, którym ten Pan był winien pieniądze, mając w perspektywie utrzymanie klubu w Ekstraklasie, gdzie za przyszły sezon można by otrzymać bardzo poważne pieniądze z tytułu praw telewizyjnych i tego nie robi, to tym bardziej nie zrobi tego mając widoki na grę w I lidze, gdzie takich pieniędzy już nie ma. To jest oczywiście kolejne oszustwo ze strony Króla.

Pytam, bo w poniedziałek Król wysłał podobno kolejnego SMS-a, że przelewy są w drodze.
Dokładnie tak. Do jednego z pracowników klubu wysłał wiadomość, że właśnie zaczyna dokonywać przelewów na konta pracowników i piłkarzy. To jest oczywiście bzdura i wszyscy się tutaj z tego śmieją, bo ten człowiek nikomu żadnych pieniędzy nie zapłaci.

Tylko czy w tej sytuacji wypada się śmiać, czy po prostu trzeba wzywać lekarza?
Nawet lekarz by się z tego śmiał. Tutaj rzeczywiście powinien wkroczyć lekarz i odpowiednie służby, żeby zająć się tym Panem, bo innego ratunku chyba nie ma.

Kiedy ostatnio widział Pan Ireneusza Króla?
Ja go tutaj w klubie widziałem raz. Nie wypatrywałem go nawet za bardzo wzrokiem na trybunach, ale podobno raz czy dwa się pojawił. Widziałem go jeszcze przed sezonem, gdy paradował w szaliku Polonii i obiecywał budowanie wielkiej piłkarskiej potęgi.

Byliście w jakikolwiek sposób zaangażowani w przejmowanie klubu przez Króla?
Nie. Myśmy po prostu temu człowiekowi uwierzyli. W niczym mu nie pomagaliśmy. Wierzyliśmy na słowo, bo nie mieliśmy po prostu innego wyjścia. Chcieliśmy koniecznie zostać w Ekstraklasie i baliśmy się deklaracji prezesa Józefa Wojciechowskiego, że jeśli nie znajdzie kupca to ogłosi upadłość klubu i to wszystko zostawi. Uwierzyliśmy Królowi, bo co mieliśmy zrobić? „Tonący brzytwy się chwyta” – tak to można określić.

Uwierzyliście, chociaż niepokojące sygnały cały czas płynęły przecież z Katowic. Ostrzegano Was, że współpracy z Królem będziecie żałować.
Rzeczywiście, kibice GKS-u wielokrotnie dawali do zrozumienia, że cała ta sprawa może się skończyć w Polonii dokładnie tak samo, jak skończyła się w Katowicach. Nie chcieliśmy w to chyba wierzyć. Za bardzo pragnęliśmy żeby Polonia pozostała tam, gdzie jest jej miejsce, czyli w Ekstraklasie. Dziś wiemy, że to był nasz wielki błąd.

Łukasz Piątek powiedział mi ostatnio, że trzeba wierzyć w odzyskanie zaległych pieniędzy. Pan wierzy, że piłkarze jeszcze kiedyś je zobaczą?
Nie. Nie ma szans. Moje zdanie na ten temat jest takie, że jeśli nie będzie już dla niego żadnej drogi odwrotu, jeżeli zostanie postawiony definitywnie pod ścianą, to będzie musiał z Polski wyjechać. Takie jest moje zdanie.

Piłkarze chcą jednak walczyć, a mecenas Agata Wantuch reprezentuje oficjalnie kilku z nich. Pytanie tylko z kim mają walczyć?
Koronnym argumentem Pani mecenas w negocjacjach z Królem, było ryzyko nieprzyznania Polonii licencji na grę w Ekstraklasie. Używała tego cały czas jako karty przetargowej. Jeżeli nie ureguluje zaległości, to piłkarze wystąpią z wnioskami o rozwiązanie kontraktów z winy klubu i odejdą. On był cały czas świadomy tego zagrożenia i jak najbardziej świadomie je zlekceważył. Do samego końca kłamał i oszukiwał wszystkich piłkarzy, trenerów, pracowników klubu. Od zimy przelewy z Wiednia przecież idą. Jeszcze wprawdzie nie doszły, ale mamy nadzieję, że w końcu jakoś dojdą. Podzielimy te pieniądze i nie wiem, zbudujemy sobie trybuny za bramkami i będzie śmiesznie.

Pan rozumie te opóźnienia. Z Wiednia przecież daleka droga.
Ooo tak, bardzo daleka. Z 600 kilometrów, a jeszcze jak ktoś pieniądze pod brzuchem trzyma, to już w ogóle.

Pan nie do końca uważa, że to Król jest głównym winowajcom tego, co się dziś z Polonią dzieje.
(dłuższa cisza) Nie bardzo rozumiem pytanie.

Zapytam inaczej: czy do obecnego stanu rzeczy doprowadził prezes Król czy prezes Wojciechowski?
Tak jak pisałem na Facebooku, moje prywatne zdanie, podkreślam to bardzo wyraźnie, moje prywatne zdanie jest takie, że Król jest tylko wykonawcą woli Wojciechowskiego. Można zarzucić Wojciechowskiemu wiele rzeczy, ale jest to na pewno sprawny biznesmen i na pewno nie idiota. To jest człowiek bardzo inteligentny i według mnie nie mógł sobie absolutnie pozwolić na to, żeby przechodzić przez taką gehennę. Nie da się ukryć, że to, przez co przechodzi dzisiaj Król, to jest gehenna dla niego i jego rodziny. Oczywiście na jego własną prośbę. Wojciechowski nie mógł zaryzykować takie zszargania nazwiska, więc musiał znaleźć wykonawcę. Powtarzam jeszcze raz: to jest moje prywatne zdanie.

Taka legenda krążyła od dawna w polonijnym środowisku i wśród dziennikarzy również, ale otwarcie nikt nigdy o tym nie powiedział.
Prezes Wojciechowski kilka tygodni temu powiedział w jednym z wywiadów, że 8 miesięcy szukał nowego właściciela albo negocjował przejęcie klubu. Prawdopodobnie nie negocjował tylko szukał kogoś, kto za niego ten wyrok wykona. Moim zdaniem to nie Król zapłacił Wojciechowskiemu, tylko Wojciechowski zapłacił Królowi.

Odważna teza. Bardzo odważna. Kiedy zdał Pan sobie sprawę z tego, że Król nie przyszedł tutaj poważnie prowadzić klubu, tylko jak Pan to zgrabnie ujął, „wykonać wyrok”?
Tak jak wszyscy, po drugiej czy trzeciej niespełnionej obietnicy, kiedy okazało się, że piłkarze grają za darmo. Myśmy wiedzieli o tym dużo wcześniej. Nie obudziliśmy się, jak to mówiła moja mama, z ręką w nocniku, dwa tygodnie temu. Od kilku miesięcy było wiadomo, że nikt w tym klubie nie dostaje żadnego wynagrodzenia. Długi wobec operatora stadionu, WOSiR-u, długi wobec ochrony i wszystkich firm, które w jakimkolwiek stopniu były związane z tym przedsięwzięciem, z każdym miesiącem rosły. Nie było żadnych transz. Ewentualnie czasami pojawiły się jakieś minimalne zaliczki, żeby załagodzić sprawę. „Przelew ratunkowy”, a jak nie widzisz długo żadnych pieniędzy i przekładasz z garnka do garnka, to nawet coś takiego cię urządza. Niektórzy piłkarze mieli przecież niedawno rocznicę braku wypłat. Wiadomo było wcześniej, że toniemy i zdaliśmy sobie sprawę z tego tak naprawdę po tym słynnym tekście „jestem w Wiedniu, puszczam przelew”. Od tego momentu wiedzieliśmy, że prostą drogą idziemy do upadku.

Łukasz Piątek powiedział, że piłkarze stracili nadzieję w marcu i od tego momentu wiedzieli, że pozytywnego zakończenia nie będzie.
Podejrzewam, że oni zdali sobie z tego sprawę wcześniej.

Może ten Wiedeń przelał po prostu czarę goryczy.
Dokładnie tak. To nie są przecież ludzie bez mózgów. Chłopcy, wbrew pozorom, dużo wcześniej wiedzieli, że coś jest nie tak, a w momencie, gdy Łukasz postanowił wyjechać ze zgrupowania i złożyć wniosek o rozwiązanie kontraktu było wiadome, że wszystko się rozleciało.

Spłaciliście część zadłużenia Króla wobec firmy ochroniarskiej, żeby mecz z Piastem mógł się odbyć.
Tak. Grupa 15 osób, pragnących pozostać anonimowymi, która przypadkowo spotkała się w Czarnej Koszuli, postanowiła wspomóc prezesa firmy ochroniarskiej DSF kwotą 31 złotych (w mediach pojawiła się informacja o sumie 31 tysięcy – dop. red), spłacając częściowo zadłużenie.

Słyszałem, że firmie DSF przekazano 20.
Tak, racja. 11 złotych przekazaliśmy piłkarzom, a pozostałe pieniądze, czyli 20 złotych, otrzymał Pan Sławek Duba.

I te środki wystarczyły na pokrycie kosztów ochrony na meczu z Piastem.
Tak, bo Pan Sławek jest przyjacielem Polonii i mówmy teraz już całkiem poważnie, wracamy w poważny ton rozmowy. Niejednokrotnie dał dowód na to, że chce temu klubowi pomagać. Po naszej zbiórce zdecydował się pomóc raz jeszcze, choć ta kwota zadłużenia jest przecież zdecydowanie wyższa, niż udało nam się zebrać.

Dokonaliście tego w 2 dni, co pokazuje, że wbrew pozorom Polonia ma kibiców. I to więcej niż wspomnianych 15.
Podejrzewam, że tak. Paru więcej by się znalazło. To był taki typowo polski zryw. Byliśmy zmuszeni skorzystać z takiego zrywu i musieliśmy liczyć na falę chęci niesienia pomocy klubowi. Muszę przyznać, że bardzo fajnie wyszło. Jakby to jednak powiedzieć… Niewiele pomogło, bo była to tylko kropla w morzu potrzeb. Pokazaliśmy jednak całej Polsce, że Polonia ma kibiców. Więcej niż ktokolwiek myśli. Nie tych, co chodzą na stadion, bo nasz jest przecież zupełnie nieatrakcyjny dla ludzi, którzy chcą oglądać sportowe widowisko.

Trudno zaprzeczyć.
Nie ma nawet co porównywać go do obiektu Legii, bo choć jeszcze tam nie byłem, to podejrzewam, że jest bardzo pięknie, kolorowo, można dobrze zjeść i w bardzo komfortowych warunkach obejrzeć mecz. Może dlatego naszych kibiców nie widać, ale proszę mi wierzyć – są ich dziesiątki tysięcy. Nie tylko w Warszawie, ale na całym świecie. Dostawaliśmy maile i wpisy na Facebooku z wyrazami poparcia z najdalszych zakątków. W czasie gdy próbowaliśmy zebrać jakieś pieniądze, żeby mecz z Piastem doszedł do skutku, na stronę weszło ponad 500 tysięcy ludzi. To nie są osoby przypadkowe. To są ludzie, którzy w jakikolwiek sposób są związani z Polonią. Miłością, nienawiścią, jakkolwiek, ale się nią interesują.

Ten mecz z Piastem był wyjątkowo trudnym momentem, takim symbolicznym zgaszeniem światła. Prezes Piekarzewski powiedział w rozmowie z reporterem Orange Sport, że musiał się napić, żeby nie płakać.
Trzy litry wódki by mu nie pomogły. Płakał jak dziecko. Wiem, bo siedziałem obok niego.

Pan na Polonii też jest „od zawsze”.
To jest długa historia. Moja rodzina, jak wiele rodzin warszawskich, była podzielona. Dziadek był polonistą, już po powrocie z Oflagu do Warszawy, bo tutaj się urodził. Nauczył mnie pływać na tym słynnym naszym basenie, w którym setki dzieciaków się wtedy taplało. On po raz pierwszy zaprowadził mnie na mecz… koszykówki, a że w tamtych czasach przeważnie organizowane było to tak, że jednego dnia odbywał się najpierw mecz koszykówki, a później piłki nożnej, to przypadkiem któregoś dnia zajrzałem na trybuny, bo straszny hałas stamtąd dobiegał i tak już zostałem. Ojciec z kolei zawsze był bliżej Legii. Był zresztą zawodnikiem Legii w sportach motorowodnych i nawet w okolicznościowym albumie na 50-lecie klubu napisano o nim cały rozdział, bo został rekordzistą świata. Dostosował się jednak do woli swojego ojca i nigdy na swoją stronę nie próbował mnie przeciągnąć. Polonijną krew mam więc po dziadku, który był tu nawet przez 3 lata prezesem sekcji tenisa stołowego.

Co Pan czuje dziś przyjeżdżając na Konwiktorską i widząc ten wielki napis „Polonia” nad wejściem?
Akurat patrząc na ten napis czuję wielką dumę, bo to my - kibice, sponsorowaliśmy ten napis i to dzięki nam tak ładnie wygląda. Ale pomijając to, jest mi strasznie przykro. Śpiewamy na każdym meczu „Za te 40 lat, za III ligi smak”. Obawiam się, żeby ta nasza odbudowa nie trwała tyle czasu, bo mogę tego nie zobaczyć.

Przychodząc tu czuje się Pan jak na cmentarzu, czy jednak widzi światełko w tunelu?
Cmentarzu nie ma. Jest taka fala chęci niesienia pomocy klubowi, pojawia się tyle ludzi, którzy chcą Polonię wesprzeć, odbywa się tak dużo spotkań, że jestem pełen nadziei. Wiadomo, najważniejsze są dziś pieniądze. My możemy bardzo wiele, chęci do pracy jest mnóstwo, ale do tego wszystkiego potrzebne są fundusze. Jeżeli chcemy walczyć w niższych ligach i wyciągnąć się do góry, to konieczne są duże środki, a na tę chwilę nie mamy skąd ich wziąć.

Na chwilę oderwijmy się od tych problemów. Nie ma chyba drugiego człowieka, który tak często wyzywałby Króla jak Pan.
Ja się nie boję, bo im więcej procesów sądowych, tym większe mamy poparcie. Mam gdzieś czy ktoś mnie oskarży. Króla nazwałem mendą i szują ze 150 razy na moim profilu na Facebooku.

Mam wrażenie, że ma Pan w głębokim poważaniu konsekwencje tego, co Pan mówi i pisze.
Bardzo chciałem, żeby on jakoś zareagował. Zresztą nie tylko ja. „Fakt” przecież na rozkładówce napisał: „Oszust, który zniszczył 100-letnią tradycję Polonii”. Nie jestem jedyny, który się po nim przejechał. Usiłowaliśmy zmusić go do zabrania głosu. Mało tego, chcieliśmy bardzo, żeby któregoś z nas oskarżył i wezwał do sądu, bo mielibyśmy okazję publicznie wypowiedzieć się na ten temat. O tym, co ten człowiek zrobił z Polonią, powinna usłyszeć cała Polska. To, że nie powinien nawet przejść obok stadionu piłkarskiego, jest raczej dla wszystkich jasne, natomiast według mnie nie powinien mieć w ręce pieniędzy nawet na butelkę piwa. Mam nadzieję, że nikt mu tego nie umożliwi.

PR ma dzisiaj strasznie czarny, więc łatwo mu nie będzie.
I bardzo dobrze, ale uważam, że to jeszcze za mało. Powinniście pisać o nim zdecydowanie więcej. Powinno się go gnębić do samego końca. Tymczasem już to wszystko pomalutku siada, już nas przysypują piaskiem. Jego metody biznesowe są chore. Znane są historie z dywidendami od obligacji, które gdzieś tam wydawał. To nie jest pierwszy występ Pana Ireneusza Króla na terenie naszego kraju. W Polsce jest moim zdaniem spalony. Jeśli ktoś będzie chciał z nim robić interesy, to powinien się 70 razy nad tym zastanowić.

Jak Król ogłosi upadłość klubu, to będziecie chcieli zacząć od nowa z tym samym herbem i barwami. Jak to od strony formalnej wygląda?
Nie można zastrzec nazwy, ale tego co wiem, właścicielem praw do herbu klubu jest Pan Romanowski. Z moich niepotwierdzonych jeszcze informacji wynika, że już przekazał je stowarzyszeniu. O to nie musimy się martwić, bo Król nic do tego nie ma. Proszę jednak pamiętać, że sytuacja dalej jest patowa, bo Król, pomijając tego durnego SMS-a, nie daje znaku życia. On przecież robi właśnie przelewy, żebyśmy grali w I lidze i taka informacja została przekazana przez poważnych ludzi z klubu.

Nie wiem czy jego zachowanie da się jakoś logicznie wytłumaczyć.
Nie da się. Nie ma nawet co próbować. Tu lekarza potrzeba. Psychiatry. Proszę to napisać: tu jest potrzebny psychiatra. Uważamy, że temu człowiekowi potrzebne jest leczenie. Nie ma żadnej, absolutnie żadnej logiki w tym, co on robi. Nie ma. Jak ktoś przez tyle miesięcy kłamie i na koniec znów mówi o przelewach, których oczywiście nie wyśle, to przecież nie jest to normalne.

Może wysłał, ale poszło na naprawę samochodu.
Na tym to on akurat zarobił, bo jeśli jakiś chuligan zniszczył mu szybę, to on jeszcze na tym zyskał. Nie sądzę, żeby ktoś, kto jeździ Porsche Cayenne, nie miał wykupionego ubezpieczenia. Akurat ta szyba go nie boli.

Do niego ma Pan największy żal o to wszystko?
Do nich dwóch. I do Wojciechowskiego, który pięknie usiłuje się teraz wybielać w mediach i do Króla. Do Wojciechowskiego mam ogromny żal o to, że tak łatwo dał się wykorzystywać osobom, którymi się otaczał. Włożył niesamowite pieniądze. Podejrzewam, że żaden klub Ekstraklasy w tak krótkim czasie nie dostał takiego zastrzyku gotówki. Gdyby prowadził Polonię z głową to mielibyśmy pewnie piękny stadion na 30 tys. ludzi, gralibyśmy regularnie w europejskich pucharach, a na koncie byłyby ze dwa albo trzy tytułu mistrza Polski.

Zamiast tego trzeba było oddawać najlepszych zawodników.
To też jest robota Króla, bo ludzie, którymi on się otoczył, czyli panowie Szala i Karwan, mieli tutaj chyba tylko jedną misję – jak najwięcej zawodników odprowadzić na Łazienkowską. Jeżeli przez bodaj 11 lat, czyli od czasu Tomka Kiełbowicza, nie udało się Polonii wytransferować żadnego zawodnika do Legii, a Szala i Karwan w ciągu dwóch-trzech miesięcy wyprowadzili dwóch, a nawet trzech wliczając w to Jodłowca, to wnioski nasuwają się same. Telefony między Konwiktorską a Łazienkowską hulały na czerwono przez kilka tygodni. W życiu nie oddaliśmy tak łatwo tylu dobrych zawodników. Gdybyśmy mieli ich wszystkich u siebie, to byłaby tu wiosną taka ekipa, że Legia by płakała, a my byśmy się śmiali.

Obaj panowie od dawna nie są mile widziani przy Konwiktorskiej.
Szala przyjeżdżał tu tylko w dniach meczowych i siadał sobie na trybunie VIP. Poza tym parkował tu tylko samochód, żeby oszczędzić na parkomatach na Śródmieściu. Zostawiał auto, szedł do domu, odbierał je po trzech dniach i tylko do tego potrzebny mu był nasz klub. Żeby zaoszczędzić 200 czy 250 złotych na parkowaniu.

Strasznie Panu leży na wątrobie ten człowiek.
Leży, bo to jest kolejna osoba, która nas oszukała i odarła z marzeń. Kilkakrotnie zwracaliśmy się do Szali z prośbą o spotkanie. Wiedzieliśmy, kto to jest Wojtek Szala. Pamiętaliśmy jego „elki”, które pokazywał nam tutaj na trybunach, ale nie mieliśmy nic przeciwko i wyciągnęliśmy rękę. Osobiście zdobyłem jego numer i przez miesiąc próbowałem się z nim skontaktować i zorganizować spotkanie z kibicami, żeby powiedział o swoich planach, zamiarach, pomysłach na działanie w Polonii. Początkowo mieszkał w hotelu naprzeciwko stadionu i wielokrotnie zostawiałem mu informację w recepcji, żeby zgłosił się do Czarnej Koszuli, ale nigdy nie odpowiedział na te prośby. Jak zorientowaliśmy się w jego zamiarach, jak zobaczyliśmy w którym kierunku idą te jego wspaniałe transfery, to dopiero wtedy rzeczywiście przestaliśmy go lubić. Tak naprawdę nigdy go nie lubiliśmy, ale dopiero wtedy zrobiło się wokół niego bardzo gorąco.

Nie jest też tajemnicą, że miasto w żaden poważny sposób nie pomagało.
No skąd! Wystarczy tylko policzyć środki, jakie zostały przeznaczone na stadion Legii, a jakie na modernizację stadionu Polonii. Wystarczy tylko policzyć środki, jakie miasto wydało na fetę z okazji zdobycia mistrzostwa Polski przez Legię. Oczywiście jest to większy klub niż nasz i ma w tej chwili więcej kibiców, choć w historii bywało inaczej i mam nadzieję, że jeszcze się to zmieni, ale miasto zdecydowanie traktuje nas jako niechciane dziecko, które urodziło się z kaktusem na głowie i którego najchętniej by się pozbyło.

Na którym nie da się promować miasta?
Otóż to. Jedynym miejscem zainteresowania miasta jest stadion Legii i jej kibice. My nie jesteśmy miastu potrzebni. Ja to nawet rozumiem, bo miasto ponosi duże wydatki związane z Polonią. Weźmy choćby siły policyjne, które muszą tu przyjeżdżać i zabezpieczać mecze – po co im to jest potrzebne? Wystarczy, że na Legię muszą wysyłać policję. Najlepiej by dla nich było, gdyby Polonia zginęła, a stadion przeznaczono na koncerty. Szkoda, że jeszcze biurowców nie mogą tu postawić. Dla nich Polonia jest nieważna i niepotrzebna.

Ile jest prawdy w tym, że drużyna futbolu amerykańskiego, Warsaw Eagles, płaci za wynajem stadionu 10 razy mniej od piłkarskiej Polonii?
To nie jest do końca prawda. Według moich informacji, mogę pomylić się o plus minus 10 tys., Król „płacił” około 60-70 tys. złotych. Może ktoś z większą wiedzą mnie poprawi, ale Warsaw Eagles ponoszą koszty na poziomie 15-20 tys. To nie jest więc aż taka dysproporcja o jakiej się mówi.

W porządku, ale nie bawiąc się w szczegóły przebitka jest trzykrotna, a to jednak sporo.
No tak, ale mówienie o tym, że warszawskie Orły płacą 2 tysiące, a takie informacje można w internecie przeczytać, jest totalną bzdurą. Przecież WOSiR nie zatrudnia idiotów. Nie wiem skąd taka różnica. Może nikt się z miastem nie potrafił dogadać? Może nikt nawet nie chciał tego zrobić? Myślę, że gdyby Polonię wziął ktoś, komu by na niej zależało, to szybciutko doszedłby do porozumienia z miastem.

Kto będzie teraz odbudowywał Polonię?
W tej chwili jest kilka różnych pomysłów odbudowania Polonii. Jedną z rezerwowych opcji jest odbudowa na bazie najstarszego rocznika juniorów MKS-u, ale ten pomysł na swoich wrogów. MKS jest zupełnie odrębną jednostką utrzymywaną z budżetu państwa i przeciwnicy pytają wprost: jeśli zrobimy z tego seniorów to co stanie się z młodszymi juniorami, którzy za chwilę mają walczyć o młodzieżowe mistrzostwo Polski? Za takie sukcesy dostaje się przecież pieniądze i z tego względu traktujemy to jako opcję mocno rezerwową, której chcielibyśmy uniknąć.

Jakie są inne warianty?
Jest stowarzyszenie Grzegorza Popielarza, które zgromadziło wielu mogących coś zdziałać ludzi. Są Paweł Olczak i Adam Drygalski, którzy mocno zaangażowali się w ratowanie Polonii. To oni sprowadzili Murapol na ostatnie cztery mecze. Jest wiele ludzi, którzy chcą i mogą pomóc, ale najważniejsze jest to, że chyba po raz pierwszy w historii klubu wszyscy chcą ze sobą współpracować.

Jak Pan widzi przyszłość Polonii?
(chwila ciszy) Jeśli się nie pokłócą i jeśli znajdziemy środki na finansowanie klubu to powinno być dobrze. Bardzo nie chcielibyśmy, żeby Polonia znów znalazła się w rękach jednego właściciela, który po dwóch latach będzie miał problemy finansowe albo obrazi się, bo kibice zwyzywają go na meczu i rzuci klub jak wymiętą ścierkę. Dlatego najlepszym rozwiązaniem byłaby grupa sponsorów, w której jakiś głos będą mieli kibice. Jeśli ktoś uważa, że powinni oni siedzieć tylko na trybunach i krzyczeć podczas meczu to jest w dużym błędzie. Mamy wielu bardzo mądrych ludzi związanych emocjonalnie z Polonią, którzy mogą pomóc. Trzeba tylko dać im szansę i włączyć ich w to całe przedsięwzięcie.

Na ile te rozmowy z potencjalnymi sponsorami są zaawansowane?
Z moich informacji wynika, że są poważne. I potwierdzałem to w kilku źródłach.

Był plan ponownego kupienia licencji.
Był. W grę wchodził I-ligowy zespół, ale większość kibiców jest przeciwna. Chcemy przeżyć to katharsis i wyzbyć się tego brudu. Wolelibyśmy zacząć niżej i pomalutku piąć się do przodu. Jeśli znajdą się sponsorzy to damy sobie radę.

Mówi Pan o oczyszczeniu, więc zadam pytanie, które wielu kibiców Polonii może zaboleć. Kupując licencję od Groclinu nie zawiązaliście sobie pętli na szyi? Nie jesteście sami sobie winni, że jesteście teraz w takim, a nie innym położeniu?
Muszę się z tym zgodzić. To była era Wojciechowskiego. Mieliśmy wtedy łatwą drogę do Ekstraklasy. Była jakaś tam przewaga punktowa w tabeli i gdyby nie ten fatalny mecz w Legnicy, o którym nie chciałbym się wypowiadać, bo przegraliśmy 0:4 ze spadkowiczem i historia tego spotkania jest znana, sami byśmy ten awans uzyskali. Ja bym tej licencji nie kupował. Próbowałbym dostać się do elity legalną drogą. To, co dziś się z Polonią dzieje, jest pewnie jakąś karą za tamten błąd.

Podobnie jak w przypadku przejmowania klubu przez Króla, nie mieliście wtedy nic do powiedzenia.
Wojciechowski był właścicielem klubu i wszystkie karty miał w swoich rękach. Mogliśmy tylko kupować bilety i kibicować Polonii.

Strasznie straciliście wtedy wizerunkowo. Wielu twierdzi, że przekreśliliście w ten sposób swoją historię.
Czy ja wiem? Z pewnością jakoś to nasz wizerunek nadszarpnęło, ale nie przejmujemy się takimi komentarzami. Polonia ma wspaniałą tradycję, a każdy musi mieć jakąś plamę w życiorysie. Większą albo mniejszą. Polonia dzielnie walczyła ze stalinizmem, była praktycznie co roku wyrzucana do niższych lig, a Piekarzewskiego co dwa tygodnie wywozili do Pałacu Mostowskich. Zrobiła tyle dobrego dla polskiej piłki, że ta skaza z Groclinem nie może jej zaszkodzić.

Ale to oczyszczenie bardzo się przyda.
Oczywiście, że tak. Jeżeli to się wszystko uda i po kilku czy kilkunastu latach czyści wrócimy do Ekstraklasy, to będziemy mogli wreszcie spokojnie spojrzeć w lustro.

Pojawiają się pierwsze nazwiska, które mogłyby pomóc Polonii na boisku.
Dokładnie tak. Słyszałem m.in. o Olisadebe. Jak widziałem go na testach w Lechii, to nie był w szczytowej formie piłkarskiej, ale na tych małych miejscowościach ze 30 goli pewnie strzeli. Piękną deklarację złożył Piotr Dziewicki, który jest przecież jeszcze młody, ma 32 lata i do dziś jest najlepszym środkowym obrońcą, który grał w barwach Polonii. Na ostatnim meczu z Piastem Jacek Kosmalski również zadeklarował chęć gry w naszym klubie, a przypomnę, że jeszcze dwa sezony temu strzelił w III lidze 22 bramki! Piłkarzy nie zabraknie. Problem w tym jak im zapłacić i jak ich nie oszukać. Nie tak jak Król, że „panowie, już przelewam”.

Jest Pan dziś takim łącznikiem klubu z kibicami. Wszystkie informacje wychodzą od Pana. Jak ten wywiad optymistycznie zakończyć?
Był taki wpis na profilu Czarnej Koszuli, chyba dwa tygodnie temu, ze zdjęciem dzieci, które miały koszulki z napisem „Polonia to MY”: „Teraz chodzą z rodzicami na Główną i codziennie biegają za piłą na Saharze. Kiedy pierwszy raz przyjdą na mecz same, od razu powędrują na Kamyk i zostaną fanatykami. Kiedy będą mieli swoje dzieci opowiedzą im o Polonii i wrócą z nimi na Główną, a gdy te dzieci dorosną i przyjdą na mecz same, od razu powędrują na Kamyk. I wtedy zostaną fanatykami jak ich rodzice przed laty.” Dopóki mamy takich kibiców Polonia nie zginie nigdy.

Rozmawiał: Sebastian Kuśpik / Ekstraklasa.net

W której lidze nowy sezon zacznie Polonia Warszawa?

Twitter Sebastian Kuśpik