Przełamanie MKS-u Kluczbork. Sandecja przegrała u siebie z beniaminkiem [RELACJA]
Oba zespoły walczyły dzisiaj o przełamanie, gdyż swoje ostatnie zwycięstwa odniosły trzy kolejki temu. Lepsi na boisku w Nowym Sączu okazali się piłkarze MKS-u Kluczbork, którzy ograli Sandecję 2:1.
fot. PIOTR KRZYZANOWSKI/POLSKA PRESS
Przed rozpoczęciem spotkania większość fanów mógł zaskoczyć fakt, iż od pierwszej minuty w ekipie gospodarzy wystąpił świeży nabytek, ukraiński obrońca, Witalij Bierezowskij, będący prawdopodobnym lekiem na problemy kadrowe w defensywie. Poza tym, na lewej stronie obrony pojawił się Adrian Danek, zaś w pomocy brylować mieli Bartłomiejowie Dudzic i Kasprzak. W ataku główną bronią miał być Arkadiusz Aleksander. Po drugiej stronie barykady nie pojawiło się żadne większe zaskoczenie, od pierwszych minut zagrał Robert Brzęczek oraz były gracz Sandecji, Maciej Kowalczyk.
Przed pierwszym gwizdkiem, minutą ciszy uczczono pamięć zmarłego w tym tygodniu byłego zawodnika Sandecji, Wacława Grądziela. Od pierwszych minut mecz wydawał się wyglądać na bardzo wyrównane starcie, bowiem obie drużyny, poza tradycyjnym "badaniem się" szukały okazji na zdobycie gola. Pierwszą dogodną szansę wykorzystali goście, kiedy to w 4. minucie po podaniu z lewej strony Macieja Kowalczyka, do piłki dopadł Marcin Nowacki i strzelił prosto w słupek, jednak po chwili wolne miejsce na oddanie strzału głową znalazł Michał Kojder, który nie dał szans Łukaszowi Radlińskiemu. Po 7 minutach swoją okazję na wyrównanie mieli sądeczanie, a to za sprawą dośrodkowania w pole karne Bartosza Sobotki w stronę celującego głową pod poprzeczkę Aleksandra, jednak Oskar Pogorzelec fenomenalną interwencją sparował futbolówkę nad poprzeczkę.
Po 240 sekundach mieliśmy remis, a to za sprawą podania Mateja Nathera na dobieg do Bartłomieja Kasprzaka, który w sytuacji sam na sam z bramkarzem zachował zimną krew strzelając na krótki słupek. Od tego momentu pojedynek stał się mniej ciekawy, akcji było jak na lekarstwo. Kolejną szansę, sprokurowaną przez fatalną postawę obrońców gospodarzy, bez skrupułów wykorzystali na spółkę Robert Brzęczek i Kowalczyk, który strzałem niemal z jedenastu metrów po ziemi nie dał szans Radlińskiemu, i przywrócił prowadzenie MKS - owi Kluczbork. W dalszej części pierwszej połowy masę błędów popełniali defensorzy ekipy z Małopolski, jednak tylko i wyłącznie próby ich naprawienia lub niedokładność gości uratowały Sandecję przed stratą kolejnych goli.
O drugiej połowie można powiedzieć, iż wyglądała na typowe widowisko na poziomie B Klasy, akcje były bardzo chaotyczne, piłka niemal cały czas była przebijana z jednej połowy na drugą, a masa podań lądowała do piłkarza - widmo. Na pierwszą okazję, o ile można o takich powiedzieć, czekaliśmy do 63. minuty i słabego strzału aktywnego rezerwowego, Łukasza Nowaka w środek bramki, z którym Oskar Pogorzelec nie miał większych problemów.
Co więcej, arbiter Piotr Idzik dostosował się do poziomu meczu i podejmował masę dziwnych decyzji, m.in. dyktując faule na niekorzyść drużyny poszkodowanej. W poszukiwaniu okazji trzeba było być bardzo wytrwałym, bowiem dopiero w minucie numer 77 Mateusz Bartków spróbował szczęścia strzałem głową po dośrodkowaniu z prawej strony.
Kilkadziesiąt sekund później, swoją okazję zmarnował niewidoczny przez większość spotkania Bierezowskij, zaś niemal pod koniec meczu, wynik na 3:1 podwyższyć mógł strzałem po ziemi Mateusz Arian, któremu zabrakło dosłownie centymetrów by cieszyć się z gola. Ostatecznie Sądeczanie zakończyli mecz trzecim z rzędu brakiem zwycięstwa, które spycha ten zespół do dolnej połowy tabeli.