menu

Przejście na system wiosna - jesień? Trzecioligowcy chcą rewolucji. Spadki w dobie koronawirusa to dramat

2 kwietnia 2020, 16:24 | Piotr Janas

Każdego dnia pojawiają się coraz to nowsze pomysły na dokończenie rozgrywek ligowych w Polsce. Okazuje się, że w trzeciej lidze są zwolennicy przejścia na system... wiosna - jesień i dogranie obecnego sezonu po wakacjach.


fot. FOT. OLIWER KUBUS

Trzecioligowcy, podobnie jak piłkarze na szczeblu centralnym, nie trenują w klubach, tylko przygotowują się indywidualnie w domach. Tak jest niemal we wszystkich klubach grupy trzeciej, w której gra sześć dolnośląskich drużyn. To lider Śląsk II Wrocław, Ślęza Wrocław, Foto-Higiena Gać, rezerwy Miedzi Legnica i Zagłębia Lubin oraz Piast Żmigród. W najgorszym położeniu są dwie ostatnie ekipy, bo obecnie obie plasują się w strefie spadkowej. Ewentualne zakończenie rozgrywek i uznanie aktualnej tabeli za końcową (taki pomysł forsuje Polski Związek Piłki Nożnej), może oznaczać dla nich spadek. Może, ale nie musi.

- W naszym przypadku spadek to byłby dramat. Takie rozwiązanie byłoby krzywdzące, bo rozegraliśmy dopiero jeden mecz rundy rewanżowej, a zimą dokonaliśmy poważnych wzmocnień. Ten sezon nie układał po naszej myśli, dlatego chcąc uratować III ligę dla Żmigrodu ponieśliśmy spore koszty, by się wzmocnić. Wypożyczyliśmy dwóch piłkarzy z I ligi. To Francuz Florian Pfertzel z Olimpii Grudziądz i Anglik Carl Stewart z Zagłębia Sosnowiec. Obaj jeszcze przed zamknięciem granic wrócili do swoich krajów, by w tych trudnych chwilach być z rodzinami. Nawet jeśli wrócilibyśmy do gry, to ich czeka obowiązkowa kwarantanna po powrocie do Polski, więc pewnie już nam nie pomogą - mówi prezes Piasta Żmigród Rafał Zagórski.

Ewentualny spadek spowodowałby ogromne straty finansowe. Już teraz w dobie kryzysu koronawirusa wycofują się sponsorzy, władze gminy też mniej przychylnie będą spoglądać na czwartoligowy klub.

- Na tę chwilę 20 z 80 wspierających nas firm się wycofało, czy zawiesiło pomoc. Ja to w pełni rozumiem, bo dla każdej firmy najważniejsze jest teraz przetrwanie, powrót na rynek i dopiero w dalszej kolejności takie rzeczy jak wspieranie sportu. Obawiam się, że z powodu pandemii kolejne firmy będą się wycofywać i z tych 80 za chwilę może zrobić się 30 - martwi się sternik Piasta.

Idealnych rozwiązań nie ma, ale wedle prezesa Zagórskiego „karanie” klubów spadkami to najgorsze z możliwych wyjść. Nie ma zbyt wielkich szans na dokończenie sezonu przed 30 czerwca, a granie później w półamatorskich ligach jest niemożliwe, bo dla większości gra w piłkę jest dodatkiem do normalnego życia, a nie sposobem na nie.

- Chciałbym, żeby decyzje zapadły do 20 kwietnia. Jak nie wrócimy do gry na początku maja, to nie dogramy sezonu. Co wtedy? Moim zdaniem opcje są dwie: Albo uznajemy sezon za nieodbyty, albo dzielimy II ligę na grupę wschodnią i zachodnią, dajemy awansować zwycięzcom III lig, ale nikt nie spada do IV ligi. To byłoby dobre też dla drugoligowych klubów, by odetchnąć finansowo. Dwie grupy to krótsze wyjazdy, oszczędność na transporcie i hotelach - analizuje Zagórski.

- W sumie jest jeszcze jedna opcja, ale mało realna. Przejście na system wiosna - jesień i dogranie sezonu po wakacjach. To byłaby rewolucyjna zmiana i dotyczyłaby wszystkich poziomów w Polsce, ale jestem przekonany, że wyszłaby na dobre polskiej piłce - zaskakuje prezes Zagórski.

Co ciekawe takie samo uważa trener Ślęzy Grzegorz Kowalski.

- Przejście na system wiosna - jesień byłoby rozsądne z bardzo wielu względów. Ja osobiście nie wierzę, że do czerwca wrócimy na boiska i czego byśmy z tym sezonem nie zrobili: anulowali, uznali za zakończony albo jeszcze co innego i tak ktoś ucierpi. Dogranie sezonu jesienią pozwoliłoby na sportowe rozstrzygnięcie spadków i awansów, a rozpoczęcie nowego na wiosnę da więcej czasu na przygotowanie i skompletowanie drużyn - argumentuje Kowalski.


Polecamy