menu

Prezydent Stalowej Woli: Daj kasę i spadaj? Mnie takie coś nie interesuje! [WYWIAD]

22 listopada 2013, 09:39 | Bartosz Michalak

Andrzej Szlęzak bez ogródek mówi o układach i korupcji w sporcie: - Wstręt do profesjonalnego futbolu dopadł mnie gdy byłem dyrektorem Miejskiego Ośrodka Sportu i Rekreacji - przyznaje.

Andrzej Szlęzak sceptycznie podchodzi do tematu finansowania przez miasto klubu Stal Stalowa Wola.
Andrzej Szlęzak sceptycznie podchodzi do tematu finansowania przez miasto klubu Stal Stalowa Wola.
fot. Echo Dnia

Mimo że w młodości był miłośnikiem piłki nożnej, trenując w młodzieżowych grupach Stali Stalowa Wola, dzisiaj na temat futbolu wypowiada się niechętnie i bardzo krytycznie. Jak sam twierdzi wpływ miała na to posada dyrektora MOSiR-u w Stalowej Woli, którą piastował jeszcze przed objęciem prezydentury. Nam prezydenta Andrzeja Szlęzaka udało się jednak namówić na długą rozmowę poświęconą tylko i wyłącznie tematowi funkcjonowania futbolu w hutniczym mieście.

W 2009 roku solidnie zasilił pan konto sekcji koszykówki klubu ZKS Stal Stalowa Wola, by ten mógł awansować do Ekstraligi.
Dokładnie nie pamiętam już jaka kwota wówczas trafiła w tym celu do sekcji. Na pewno jednak na grę naszych koszykarzy na najwyższym szczeblu rozgrywkowym w kraju przekazałem później okrągły milion złotych. Byłem pewien, że te pieniądze, mówiąc brutalnie, przepadną i tak się stało.

W Stalowej Woli powstał stadion lekkoatletyczny, są kolejne niecki basenów, pamiętam że indywidualnie nagradza pan również niektórych sportowców oraz trenerów.
Pewnie ma pan na myśli Danutę Urbanik i jej klubowego trenera Mirosława Barszcza. W miarę możliwości doceniam ludzi, którzy osiągają jak na ten region fantastyczne rezultaty!

Nie rozumiem w takim wypadku, dlaczego tak trudno układa się panu współpraca z piłkarską sekcją klubu Stal, której po ciężkich bojach przelał pan ostatecznie 300 tysięcy złotych.
Pełniąc funkcję dyrektora Miejskiego Ośrodka Sportu i Rekreacji w Stalowej Woli wystarczająco napatrzyłem się na machloje jakich dopuszczali się ludzie zarządzający tę sekcją. Od tamtej pory mam wstręt do profesjonalnej piłki nożnej. Cały problem polega na tym, że w klubie są włodarze, którzy żyją ze sportu, a nie robią nic dla jego rozwoju. Na jakiej podstawie ja mam dawać lekką ręką duże pieniądze, żeby parę osób miało fikcyjne etaty na bardzo wysokim pułapie? Daj kasę i spadaj? Mnie takie coś nie interesuje!

Te 300 tysięcy złotych uważa pan za wyrzucone w błoto?
To się dopiero okaże.

Kiedy?
Po roku czasu.

Ma pan na myśli konieczne utrzymanie się w II lidze piłkarzy?
Niekoniecznie. Nawet nie wiem jakie miejsce obecnie zajmują oni w lidze. Chodzi mi przede wszystkim o sportowy rozwój stalowowolskiej młodzieży i wprowadzanie coraz większej ilości wychowanków do składu. Wówczas pieniądze będą dobrze zainwestowane. Wie pan dlaczego poszedł milion złotych na koszykówkę? W składzie była duża ilość wychowanków! Młody Pamuła, młody Jarecki, Wołoszyn, Pydych i mógłbym tak jeszcze długo wymieniać. Grzech było nie zainwestować w ludzi, którzy byli stąd i przede wszystkim potrafili osiągnąć tak duży sukces. Jak wczoraj (19.11 – red.) Polska pograła?

Młodzieżówka ograła Greków 3:1, pierwsza reprezentacja bezbramkowo zremisowała z Irlandią.
(śmiech) No właśnie. Mam dość oglądania gości, którzy zarabiają miliony a nic nie reprezentują. Jak wygląda Legia w europejskich pucharach? Dno! Trzeba to sobie otwarcie powiedzieć, że jesteśmy aktualnie piłkarskim dnem na świecie. Tym bardziej nie widzę sensu ładowania bardzo dużych pieniędzy w piłkę na drugoligowym poziomie w Polsce.

Rzekomo nie śledzi pan piłkarskich wyników…
Ciężko jest nie usłyszeć o kolejnych kompromitacjach polskich piłkarzy i klubów. Jestem miłośnikiem NBA. Żadnych ustawianych spotkań, grają najlepsi i można to oglądać godzinami.

Tak tylko, że mowa o lidze z której nikt nie spada i jedynym wymogiem w jej uczestnictwie jest określony budżet…
No i co z tego?! W Polsce też tak powinno być.

Skupmy się na naszym podwórku. Dobrze pan wie jak piłkarze „Stalówki” zaprezentowali się w Pucharze Polski ogrywając Cracovię i pięknie walcząc ze Śląskiem. Nie cieszy pana fakt, że trenerom udało się stworzyć coś z niczego?
Powiem panu tak: poziom polskiej piłki jest taki, że żeby dobrze zagrać z takim Śląskiem to i ja mógłbym zebrać 11 zawodników, którzy w miarę potrafią kopnąć piłkę i też kompromitacji by nie było.

Przykro mi, ale jest pan w wielkim błędzie.
Pan jest jeszcze bardzo młody, dlatego rozumiem pańską naiwność.

Jestem frajerem, ponieważ uważam, że polska piłka jest już czysta i nie ma w niej żadnych układów?
Tak. Dobrze pan wie, że w tej chwili stalowowolska piłka nożna kojarzy się ludziom w Polsce głównie przez pryzmat pana Fijarczyka (były ekstraklasowy piłkarski sędzia, skazany za udział w korupcji – red.). Chyba nie jest to najlepsza promocja miasta.

Promocją miasta i klubu nie jest też kręcenie materiału o Filipie K. (piłkarski sędzia oskarżony o pedofilię – red.) na Hutniczej 15. Nie chcę być złośliwy, ale ten człowiek ze Stalą ma tyle wspólnego, co ja z Realem Madryt.
Ten gałgan, bo dziennikarzem nie mam zamiaru go nazywać, znalazł mnie akurat na stadionie. Całkowity przypadek.

Co pan robił wówczas na stadionie?
Mam jeszcze paru kolegów z którymi grałem kiedyś w piłkę. Niech mi pan wierzy, że w młodości miałem ogromny sentyment do tego klubu! Takich trenerów jakich ja miałem okazję spotkać już niestety nie ma! Rudolf Patkolo, Karol Siekierski czy Józef Leś. Ze wszystkimi z nich miałem prawdziwą przyjemność pracować. Tylko, że w latach 70. polska piłka była na światowym poziomie. Bardzo dobrze prosperował także nasz klub, który był prawdziwą kuźnią talentów! Tym bardziej doceniam teraz pracę „Kuźni Koszykówki”. Tacy ludzie jak Marek Jarecki, Roman Prawica czy najwybitniejszy trener naszego miasta Jerzy Szambelan szkolą młodzież od podstaw. Dają jej szansę! I to pracując bardziej społecznie niż na profesjonalnych kontraktach. Wszystkich przeze mnie wymienionych w klubie ZKS Stal Stalowa Wola już nie ma. O czymś to chyba świadczy…

Niech mi pan jeszcze powie, że był fanatycznym kibicem „Stalówki” to…
Byłem! Jednak miałem to szczęście, że z biegiem lat wyrosłem z tego i zamiast drzeć się na stadionie wolałem trochę się pouczyć oraz poczytać. Nie każdy jednak potrafi dorosnąć i stać się dojrzałym człowiekiem…

Co musiałoby się wydarzyć, żeby był pan skłonny zainwestować solidne środki na piłkę nożną w Stalowej Woli?
Całkowita zmiana organizacji i zarządzania klubu. Miasto dbałoby o obiekty i zaplecze materialne, a ludzie pracujący w nim byliby w pełni zaangażowani nie tylko w pilnowanie własnych portfeli, ale przede wszystkim w prężny rozwój Stali.

Kibice mają pretensje, że w Tarnobrzegu, nie mówiąc już o Kielcach, sport jest całkowicie inaczej traktowany przez włodarzy tamtejszych miast.
Tarnobrzeg nie jest dla mnie żadnym wzorem do naśladowania! Jaki sens ma tam funkcjonowanie koszykówki na tak wysokim poziomie? Zero wychowanków, większość czarnoskórych zawodników, którzy zakładam, że w minimalnym stopniu utożsamiają się z Siarką. Zresztą widać to po wynikach… Chciałby pan oglądać takie mecze koszykówki drużyny z miasta, w której nie gra nikt z wewnątrz?!

Kocham tylko piłkę nożną i niewiele wskazuje by uległo to zmianie. Nie interesuje mnie koszykówka w Tarnobrzegu, ale częściowo tamtejsza piłka, która jest w dużo większym stopniu wspierana przez miasto, niż jest to u nas.
Może dlatego, że w Tarnobrzeg prezydent nie ma dać tylko kasy i spadać? Może zaangażowanie oraz zaradność włodarzy Siarki są zupełnie inne niż u nas?

Jest pan historykiem. Nie byłoby panu wstyd, jeśli za pana rządów upadłby ponad 75-letni klub z pana miasta?
A jaka sytuacja jest teraz w Glasgow Rangers czy Polonii Warszawa?

Rozmawiamy o Stali Stalowa Wola. Nie interesuje mnie aktualnie klub ze Szkocji i Warszawy.
Póki co istnieniu Stali nic nie grozi, więc nie widzę większego sensu rozmawiać o tym „co by było gdyby”.

Ma pan zamiar pojawić się na wiosnę przy ul. Hutniczej 15?
A jakieś szczególne wydarzenia będą się tam odbywać?

Chociażby takie mecze jak z Motorem Lublin, Stalą Rzeszów czy Radomiakiem Radom, na których jeśli zostanie otwarta stara trybuna kryta, pojawi się pewnie koło 4 tysięcy ludzi.
Proszę pana dopóki nic się nie zmieni nie mam zamiaru gościć na meczach. Polska piłka kompletnie mnie już nie interesuje. Szczerzę wolę już takie inicjatywy jak San Rozwadów. Na mecze przychodzi po 200-300 ludzi, którzy widzą jak zawodnicy poświęcają swój czas grając całkowicie za darmo!

Szanujmy się. Porównywanie Sanu Rozwadów do „Stalówki” jest nie na miejscu… Na jakiej pozycji grywał pan za młodu?
Prawa obrona.

Na kim się pan wzorował?
Pamiętam, że pewnego razu pojechaliśmy z juniorami Stali na wycieczkę do Krakowa na mecz Wisły. Myślę, że Antoni Szymanowski był takim moim niedoścignionym idolem piłkarskim. Zresztą w końcówce lat 70. cała ekipa Wisły Kraków grała „pierwsze skrzypce”. Nawałka, Kmiecik, Musiał, Lipka, Maculewicz, Iwan… Można tylko żałować, że tamten skład „Białej Gwiazdy” nie zdobył jakiegoś trofeum w europejskich pucharach. Podkreślę jeszcze, że świetnym zawodnikiem był Marek Motyka. Były gracz Hutnika Kraków i Wisły. Ostatnio sobie o nim przypomniałem i jestem wręcz przekonany, że piłkarzy z takim sercem co on miał do gry dzisiaj jest już niewielu…

Na koniec wrócę jeszcze do tematu promocji miasta. Uważa pan, że piłka nożna na godnym poziomie ma na nią wpływ?
Nawet piłkarska I liga w Stalowej Woli nie ściągnie tutaj turystów oraz szeregu kolejnych inwestorów.

Ma pan świadomość, że na piłkarskie mecze w Stalowej Wole coraz częściej wybierają się całe rodziny? Widział pan doping z takich meczów jak z Siarką, Cracovią czy ze Śląskiem Wrocław? Piłkarskie święta…

Widzę także jak dewastowane są kosze na śmieci, ławki i inne tego typu.

Nie wrzucajmy wszystkich do jednego worka. W każdej grupie zawsze trafi się kilku idiotów.
Dlatego mam nadzieję, że ci mądrzejsi kibice zapanują w końcu nad gałgaństwem, którego dopuszczają się ich mniej inteligentni koledzy. Powtarzam: sam kiedyś byłem głupi, ale tak jak powiedziałem z czasem z pewnych rzeczy po prostu wyrosłem i zmądrzałem.

Metryka:
Andrzej Szlęzak (ur. 14 grudnia 1962 w Stalowej Woli) – polski samorządowiec, od 2002 roku prezydent Stalowej Woli; ukończył z wyróżnieniem studia historyczne oraz prawnicze na Katolickim Uniwersytecie Lubelskim, na którym prowadził następnie także zajęcia; od 1990 do 2002 roku sprawował mandat radnego Stalowej Woli; zajmował stanowisko dyrektora Miejskiego Ośrodka Sportu i Rekreacji w Stalowej Woli; w przeszłości pracował także jako dziennikarz polityczny.

Czytaj wszystkie wywiady autora!

Archiwum prywatne


Polecamy