menu

Prezes Sandecji: Naszym celem jest miejsce w środku tabeli [WYWIAD]

22 lipca 2015, 18:40 | Daniel Weimer/Gazeta Krakowska

- Zasilili nas doświadczeni, mający za sobą występy w ekstraklasie zawodnicy. Grzegorz Baran, Maciej Małecki czy Bartłomiej Kasprzak to znani w środowisku piłkarze, którzy powinni nadawać ton boiskowym poczynaniom Sandecji - mówi Andrzej Danek, prezes pierwszoligowej Sandecji Nowy Sącz.

Andrzej Danek, prezes Sandecji Nowy Sącz
Andrzej Danek, prezes Sandecji Nowy Sącz
fot. Jerzy Cebula/Polska Press

PLFA1: Kraków Kings najlepsi! "Królowie" w finale upolowali "Jastrzębie"

Jak się udały wczasy?
Nie było żadnych wczasów. Musiałem zrezygnować z wyjazdu na opłacony już wypoczynek w Chorwacji, gdzie wybierałem się ze swym zięciem, piłkarzem Podbeskidzia Bielsko-Biała Maćkiem Korzymem. Ważniejsze okazały się sprawy Sandecji. Wolałem osobiście nadzorować sprowadzanie do klubu nowych zawodników, być przy podpisywaniu z nimi kontraktów.

Wygląda na to, że Pańskie wyrzeczenia nie poszły na marne. Wydaje się, że już dawno zespół "biało-czarnych" nie był tak mocny kadrowo.
To prawda. Zasilili nas doświadczeni, mający za sobą występy w ekstraklasie zawodnicy. Grzegorz Baran, Maciej Małecki czy Bartłomiej Kasprzak to znani w środowisku piłkarze, którzy powinni nadawać ton boiskowym poczynaniom Sandecji. Z drugiej linii ubył nam Maciej Bębenek, który przeniósł się do GKS Katowice. Luka po nim została zatem wypełniona.

Można się więc spodziewać, że wkrótce drużyna prezentować się będzie korzystniej niż w rundzie wiosennej, będącej najsłabszą w wykonaniu Sandecji, odkąd awansowała do I ligi?
Jestem o tym przekonany. Ta wiosna była rzeczywiście koszmarna, na co złożyło się wiele przyczyn. Prześladowały nas kontuzje, zmieniali się trenerzy, marnowaliśmy rzuty karne. Efekt tego był taki, że do końca rozgrywek nie byliśmy pewni utrzymania się na zapleczu ekstraklasy. Za wszelką cenę będziemy dążyć do tego, żeby uniknąć podobnej nerwówki. Żal przede wszystkim kibiców. Nie zasłużyli sobie na takie wystawianie ich zdrowia na szwank.

Które zatem miejsce zadowoli zarząd na koniec rozgrywek?
Naszym celem jest lokata w środku tabeli.

Przy takim potencjale kadrowym? Niespecjalnie wygórowane to ambicje.
Mierzymy siły na zamiary. Lepiej stawiać przed sobą realne zadania, niż dmuchać w balon i przeżyć później rozczarowanie. A co do tych wzmocnień, to, rzeczywiście, chyba trafiliśmy w środek tarczy. Baran i Małkowski świetnie prezentowali się w sparingach. Mniej natomiast mogę powiedzieć o Kasprzaku i Łukaszu Nowaku. Po prostu rzadziej ich widziałem w akcji.

A propos Kasprzaka. Dlaczego nie wystąpił w meczu Pucharu Polski z Wisłą Sandomierz?
Bo nie mógł. Jest oczywiście naszym zawodnikiem, ale dopóki nie dogada się z syndykiem Widzewa Łódź, jego poprzedniego klubu, który jest mu winien pieniądze, nie ma zgody na udział w oficjalnych spotkaniach. Ale spokojnie, to kwestia czasu. Na inaugurację sezonu będzie do dyspozycji trenera Roberta Kasperczyka.

Podobnie jak Arkadiusz Aleksander, który po latach powrócił do Nowego Sącza?
Naszą bolączką jest brak klasycznych napastników. Arek spadł więc nam jak z nieba. Rozmowy z nim prowadziliśmy zresztą już pod koniec poprzedniego sezonu. Ma on jeszcze zaległości treningowe, ale zabrał się za niego specjalista od przygotowania fizycznego Kordian Wójs, co powinno wkrótce przynieść oczekiwane efekty.

Zapowiadaliście, że będziecie utrzymywać kurs na młodzież.
I nic się nie zmieniło. Do wyjściowej jedenastki kandyduje wielu sądeczan. Byli Marek Kozioł, Dawid Szufryn, Przemysław Szarek, Kamil Słaby, Sebastian Szczepański, Adrian Danek, Szymon Kuźma, dołączyli do nich m.in. Michał Szeliga, Dariusz Łukasik, Hubert Maślanka i Kacper Smoleń. Taka ilość wychowanków w drużynie z I ligi to ewenement.

Gazeta Krakowska


Polecamy