menu

Powiew świeżości w polskiej piłce [KOMENTARZ]

3 sierpnia 2013, 02:45 | Mikołaj Rogalski

Polskie drużyny występujące w europejskich pucharach przyzwyczaiły nas do kompromitujących porażek, słabego poziomu gry i braku jakiejkolwiek nadziei na dobry wynik. Zespoły pokroju Karabachu Agdam czy Irtyszu Pawłodar regularnie eliminują ekstraklasowych pretendentów, spychając naszą rodzimą piłkę na futbolowy margines. W tej nieco katastrofalnej rzeczywistości spotkanie Śląska Wrocław z Club Brugge okazało się dla kibiców niezwykłym orzeźwieniem.

Dobrą polską piłkę mamy okazję oglądać zaledwie raz na kilka lat. Ostatnią drużyną, która zaprezentowała wysoki poziom w Europie był Lech Poznań w sezonie 2010/2011. Wielkopolanie w fazie grupowej Ligi Europy przeciwstawili się takim potęgom jak Manchester City i Juventus Turyn, a także dwukrotnie ograli Red Bull Salzburg. Zespół skazywany na pożarcie w świetnym stylu awansował z grupy śmierci, lecz w 1/16 finału musiał uznać wyższość portugalskiej Bragi. Przed dwoma laty fazę grupową przeszły także Legia Warszawa i Wisła Kraków, lecz ich europejska kampania opierała się bardziej na szczęściu niż umiejętnościach. Jeszcze większy impas prezentuje nasza drużyna narodowa. Po świetnych kwalifikacjach do Euro 2008 i pamiętnych meczach z Portugalią, nie było nam dane oglądać dobrych występów reprezentacji Polski. Zarówno Euro 2012 jak i obecnie trwające kwalifikacje do Mistrzostw Świata w Brazylii uznać można za nieudane i wyjątkowo frustrujące. W takiej sytuacji nie można się więc dziwić, że obiektem kultu staje się „nasze trio z Dortmundu”.

W sezon 2013/2014 polscy kibice weszli bez większej nadziei na jakąkolwiek odmianę. Zeszłoroczne rozgrywki Ligi Europy i Ligi Mistrzów przyniosły nam komplet kompromitacji i niewiele wskazywało na to, że tym razem miałoby być inaczej. O ile Piast Gliwice, Lech Poznań i Legia Warszawa podtrzymały niechlubną tradycję przeciętnej gry, o tyle Śląsk Wrocław zaprezentował niesamowity, jak na polskie realia, poziom. Już pierwsze spotkanie z Rudarem Pljevlja wygrane 4:0 pokazało, że Dolnoślązacy mają pomysł na grę, a filozofia futbolu Stanislava Levego jest nie tylko skuteczna, ale także bardzo efektowna. I choć wyeliminowanie półamatorów z Czarnogóry z pewnością nie było podstawą do obiektywnej oceny poziomu gry Śląska, to po zwycięstwie nad Club Brugge nie ma już żadnych wątpliwości, że Wrocław w piłkę grać potrafi.

Imponujący jest przede wszystkim styl w jakim to zwycięstwo udało się osiągnąć. Śląsk niemal przez 90 minut grał pressingiem, co wytrzymałościowo na polską skalę jest ewenementem. Tym bardziej biorąc pod uwagę fakt, że przeciwnikiem była uznana europejska marka. Wrocławianie długimi okresami prowadzili grę, czasami wręcz ośmieszając swoich rywali. Niezliczone rajdy Waldemara Soboty w pierwszej połowie przypominały raczej treningowy bieg pomiędzy tyczkami niż walkę z 13-krotnym mistrzem Belgii. Z kolei w drugiej odsłonie meczu kapitalna współpraca Sebino Plaku z Dudu Paraibą pozwoliła całkowicie zdominować lewą stronę boiska. Albańczyk swój świetny występ zwieńczył pięknym lobem nad bezradnym bramkarzem belgijskiej drużyny.

I choć z jednej strony Śląsk mógł to spotkanie wygrać dużo wyżej, to z drugiej w kilku sytuacjach tylko dzięki wielkiemu szczęściu uchronił się przed stratą gola. W rezultacie wynik 1:0 przyjęto z ogromnym entuzjazmem, przede wszystkim ze względu na zachowanie czystego konta. Wrocławską drużynę w rewanżu czeka arcytrudne zadanie, jednak w przypadku strzelenia jednej bramki, Club Brugge do awansu potrzebować będzie aż trzech.

Być może fascynacja jednym dobrym meczem to duża przesada, lecz tak grającej polskiej drużyny w naszym kraju nie widziano od dawna. Filozofia futbolu Stanislava Levego wydaje się być na nasze warunki karkołomna, jednak na razie sprawdza się całkiem nieźle. Czeski trener już w zeszłym sezonie starał się pobudzić Śląsk do szybkiej i kombinacyjnej gry, co w Pucharze Polski zaprocentowało fantastycznymi dwumeczami z Wisłą i Legią. Przed obecnym sezonem Levy miał szansę przepracować z drużyną cały okres przygotowawczy, oraz sprowadzić do klubu kilku piłkarzy idealnie wpasowujących się w jego wizję gry. Początek tegorocznych rozgrywek wyraźnie pokazał, że Wrocław na razie skupia się na europejskich pucharach, a na ekstraklasowe zwycięstwa jeszcze przyjdzie czas. Reforma ligi zdecydowanie sprzyja takiemu podejściu, gdyż prawdziwa walka o mistrzostwo rozpocznie się dopiero po podziale na dwie grupy. Stanislav Levy świetnie sobie z tego zdaje sprawę i w meczach z Koroną i Jagiellonią Śląsk nie wystąpił w najmocniejszym składzie, a cała drużyna wykazała dużo mniejszą chęć do gry niż w spotkaniu z Brugge.

Jakakolwiek analiza Śląska Wrocław na tak wczesnym etapie wszystkich rozgrywek jest bezcelowa, lecz ten jeden mecz z pewnością wniósł do naszej piłki wiele dobrego. Zarówno Lech Poznań jak i Legia Warszawa po słabych spotkaniach wyjazdowych mają fantastyczny przykład jak powinno się grać w europejskich pucharach. Obie drużyny bez wątpienia są w stanie pokonać odpowiednio Żalgiris i Molde, jednak przed własną publicznością należy wykazać się takim zaangażowaniem i walką, jaką pokazał Śląsk Wrocław. Z kolei Dolnoślązacy stoją przed wielkim wyzwaniem, gdyż utrzymanie korzystnego wyniku w Brugii będzie niesamowicie trudne. Nawet w przypadku odpadnięcia z Ligi Europy drużyna Stanislava Levego może okazać się jednym ze zwycięzców obecnego sezonu. Czeski trener przetransformował drużynę określaną mianem „najsłabszego mistrza w historii” w zespół grający najbardziej efektowną piłkę w Polsce. Przyszłość Śląska Wrocław wcale nie musi potoczyć się w dobrym kierunku, lecz spotkanie przeciwko Club Brugge na pewno dało Polakom nadzieję na powtórzenie pięknych piłkarskich chwil z Ligi Europy 2010/2011.


Polecamy