menu

Wnioski po meczu z Bośnią. "Można było zapomnieć, że zgrupowanie musiał opuścić Piotr Zieliński"

14 października 2020, 23:04 | AIP

Karol Linetty w końcu pokazał, że nie przyjeżdża na zgrupowania wyłącznie po to, by jeść wspólnie obiady z Robertem Lewandowskim. Cały środek pola zaimponował siłą i pewnością siebie. Bośniacy szybko rzucili ręcznik i przyglądali się, jak reprezentacja Polski chodzi jak w zegarku.


fot. Pawel Relikowski / Polskapress

Było prosto, bo... musiało być.

Bośniacy w kompromitujący sposób odpadli z walki o przyszłoroczne Euro. Po wpadce z Irlandią Północną - wielu zaskoczył bezbramkowy remis z Holandią. W środę we Wrocławiu goście nie chcieli umierać za - ustępującego z posady selekcjonera - Dusana Bajevicia. Momentami wydawało się, że jedynym Bośniakiem, który utrzymywał chęć, zaangażowanie i agresję na odpowiednim poziomie był Sead Kolsinac, który mocno poobijał (głównie) Kamila Jóźwiaka. Trzeba też dodać, że zawsze gra się łatwiej, gdy przeciwnik gra w osłabieniu od 15. minuty.

Środek mocny jak nigdy

Miesiąc temu w Zenicy najlepszy był Jacek Góralski. Teraz można byłoby napisać tak samo (choć pierwszy kwadrans przespany), ale na równie wysokim poziomie zagrali Karol Linetty i Mateusz Klich. Szczególnie ten pierwszy zasługuje na kilka słów. Zawsze mówi się, że Linetty nie spełnia pokładanych w nim nadziei. Piłkarz Torino jednak nie mógł tego zrobić, bo po prostu... nie grał. U Adama Nawałki był skreślony jeszcze przed mundialem. Wcześniej też nie grał za wiele. Teraz w końcu dostał sporo minut. W pełni je wykorzystał, a gol jest tego najlepszym dowodem. Narzeka się na dyspozycję (a raczej jej brak) Grzegorza Krychowiaka. Wcześniej błyszczał Jakub Moder. W meczu z Bośnią Mateusz Klich pokazał formę z Leeds. Jacek Góralski znów pokazał, że stać go na więcej niż odbiór piłki i wślizgi (choć pierwszy popisowy wślizg zrobił już w 2. minucie). Od jakiegoś czasu pokazuje pełen katalog zagram, o które to nie podejrzewaliśmy. Przez to wszystko można było zapomnieć, że zgrupowanie musiał opuścić Piotr Zieliński.

Pomidor albo ławka rezerwowych

"Pomidor" - to była odpowiedź Bartosza Bereszyńskiego na pytanie, czy polubił się z lewą obroną. "Bereś" z początku grał na lewej stronie defensywy, bo był to lepszy wybór niż Tomasz Kędziora. Piłkarz Dynama Kijów grał na prawej obronie, bo na lewej miał sobie gorzej radzić. Tymczasem okazuje się, że Bereszyński jest po prostu drugi w hierarchii prawych obrońców Jerzego Brzęczka. Kędziora jednak - mimo dwóch czystych kont reprezentacji - nie powalił na kolana swoją grą.

Nauka pressingu

To coś nowego w drużynie Jerzego Brzęczka i jeszcze wiele nauki przed tą kadrą w tym temacie. W pierwszej połowie wyglądało to dobrze. Gdy Jóźwiak i Grosicki opadli z sił - te (obok Lewandowskiego) pierwsze zapalniki do pressingu już inaczej funkcjonowały. Pressing to też efekt głodnych gry: Góralskiego, Linettego i Klicha. A dodajmy ponownie - przecież szczególnie ta dwójka miała coś do udowodnienia Brzęczkowi.