menu

Stanisław Oślizło: Jerzy Brzęczek ma charyzmę i twardy charakter [ROZMOWA]

18 października 2019, 07:24 | Rafał Musioł

Stanisław Oślizło został nominowany do jedenastki stulecia PZPN. Z legendarnym stoperem i kapitanem Górnika Zabrze rozmawiamy m.in. o obecnej reprezentacji Polski.


fot. Arkadiusz Gola

Pana pokolenie nigdy nie miało okazji zagrać w mistrzostwach Europy. Kadra prowadzona przez Jerzego Brzęczka właśnie zapewniła Polsce udział w czwartym z rzędu takim turnieju.

Żal mi, że moim udziałem nie stały się takie sukcesy, jakie nastąpiły później, ale kariera też trwała krócej niż dziś. Kiedyś 35-letni piłkarz już był uważany za oldboja, kadra była dla niego zamknięta. A z awansu na mistrzostwa Europy trzeba się z cieszyć. Zwłaszcza, że stało się to szybko, na dwie kolejki przed końcem eliminacji.

Styl Biało-Czerwonych pozostawia jednak sporo do życzenia. Podoba się panu gra obecnej reprezentacji?

Niektóre mecze faktycznie są słabe, ale kadrę bronią wyniki. W eliminacjach i turniejach najważniejsze są punkty i zwycięstwa, to z nich się rozlicza piłkarzy i trenera. A cel został przecież osiągnięty. Oczywiście, że kibice kochają płynne akcje, gole i strzały, ale awans na mistrzostwa Europy był najważniejszy.

Wspomniał pan o trenerze. Jerzy Brzęczek to właściwy człowiek na właściwym miejscu?

Tak się składa, że miałem okazję dobrze go poznać , bo gdy on grał w Górniku ja byłem kierownikiem drużyny. I zawsze podobało mi się, jak potrafił mobilizować zespół. Widać było, że ma charyzmę i twardy charakter. Byłem blisko drużyny, jego wpływ na chłopaków był widoczny. Przypuszczam, że w reprezentacji jest tak samo. Z drugiej jednak strony tam zdecydowanie ma trudniej, bo jednak staje oko w oko z bardzo mocnymi postaciami. Na pewno nie jest łatwo „ustawiać” Roberta Lewandowskiego czy Grzegorza Krychowiaka.

Może jednak warto zaryzykować i postawić na nowego trenera, który poprowadziłby kadrę na Euro?


Nie zgadzam się z takim pomysłem. To Brzęczek wprowadził reprezentację na mistrzostwa, więc on także powinien z nią pracować na takim turnieju. Jestem za tym, by dać mu czas i szansę.


Na Euro 2008 Górnik miał Tomasza Zahorskiego i Michała Pazdana, na mundialu 2018 Rafała Kurzawę. Czy widzi pan kogoś, kto może pójść w ich ślady?

Na pewno potencjał ma Przemysław Wiśniewski. Robi naprawdę duże postępy, właściwie z tygodnia na tydzień. Nie wiem, czy będzie w stanie się przebić już na Euro w przyszłym roku, ale powinien walczyć, by selekcjoner go zauważył. No i oczywiście mamy Pawła Bochniewicza, który w reprezentacji młodzieżowej pokazał klasę i jest mocnym punktem także w klubie. Oby go tylko kontuzje omijały. Obaj są obrońcami, więc jest to formacja szczególnie mi bliska, bo przecież ja też broniłem dostępu do bramki, chociaż kilka goli również strzeliłem.

[polecane]19179541,19197759,5735826,19198091;1;Nie przegapcie[/polecane]

Wszyscy wspomniani kadrowicze zachowali z tamtych turniejów koszulki. Ile pan ma takich pamiątek?

Niewiele, bo to były takie czasy, że przy wejściu do szatni stał urzędnik z workiem i trzeba tam było koszulkę wrzucić. Na Maracanie nie zamierzałem jednak pytać go o zdanie i już na płycie wymieniłem się z Djalmą Santosem, jednym z najlepszych piłkarzy w historii. Tamten towarzyski mecz był zresztą w całości historyczny, 130 tysięcy kibiców i gwiazdy, po drugiej stronie boiska mistrzowie świata. Gdy zatrzymywałem Pelego on klepał mnie po plecach i mówił „bien, bien”. To dla mnie była wielka sprawa. No i przegraliśmy tylko minimalnie.

Koszulka o której pan wspomniał, stanowi jeden z eksponatów na poświęconej panu wystawie „Kapitan wszech czasów”.

Cała ta wystawa to niesamowite przeżycie. Sporo przedmiotów zobaczyłem po raz pierwszy po bardzo wielu latach. Leżały gdzieś w szufladach i biurkach, prawie o nich zapomniałem. Każda z tych rzeczy to jakaś historia, szkoda, że nie mogą mówić... No i te prywatne zdjęcia. Gramy w karty z Włodkiem Lubańskim, spacerujemy z Hubertem Kostką - jest na nich wielu moich przyjaciół i wielkich sportowców.

Dziś jest pan bohaterem wystawy, a jeszcze niedawno nazywano pana kustoszem pucharów, które chciał zlicytować komornik...

To był bardzo trudny czas dla Górnika i mam nadzieję, że nigdy się już takie chwile nie powtórzą. Podobnie jak gra poza Ekstraklasą, bo tylko w niej jest miejsce dla tego klubu.

W Górniku funkcjonuje pan od lat, w rożnych rolach: jako piłkarz, kapitan, kierownik zespołu, działacz, nawet rzecznik prasowy, potem doradca zarządu. Czuje się pan ikoną tego klubu?

Przede wszystkim jestem z tego dumny. Górnik to wyjątkowy klub i bycie częścią jego historii to wspaniała sprawa i duży zaszczyt. A wszystko dlatego, że dawno temu nie chcieli mnie w Ruchu, za to w Zabrzu przyjęli z otwartymi ramionami. I całe szczęście... (śmiech).