menu

El. MŚ 2022. Paulo Sousa przed meczem z Albanią w Tiranie: "Wciąż mam znaki zapytania na dwóch pozycjach"

11 października 2021, 18:38 | Jakub Niechciał

- To będzie dla nas mecz o wszystko - mówi przed wtorkowym meczem z Albanią w eliminacjach mistrzostw świata selekcjoner reprezentacji Polski Paulo Sousa. Na konferencji prasowej pojawił się również Kamil Glik, od którego postawy dużo będzie w Tiranie zależeć. Stoper Benevento zaskoczył wyznaniem dotyczącym spornej sytuacji z pierwszego meczu.

Paulo Sousa i Kamil Glik
Paulo Sousa i Kamil Glik
fot. fot. szymon starnawski / polska press

Skala ważności i skala trudności - te dwa zwroty zdominowały wtorkowe spotkanie z mediami, bo używali ich zarówno polscy, jak i albańscy dziennikarze. Nie bez powodu, bo dla obu drużyn to mecz z rodzaju tych zerojedynkowych, a porażka oznaczać będzie najprawdopodobniej koniec marzeń o wyjeździe na przyszłoroczny mundial.

[polecany]22090377[/polecany]

Paulo Sousa również przyznał, że będzie to dla jego drużyny mecz o wszystko. Równie ważny jak ten z Hiszpanią podczas Euro 2020. Wtedy również porażka definitywnie przekreślała nasze szanse.

"- napisał:
. Przyznał również, że nie zdecydował jeszcze ostatecznie, na kogo postawi w Tiranie, a ostateczną decyzje podejmie po przedmeczowym treningu. - Wciąż mam znaki zapytania na dwóch pozycjach - powiedział."]

Nie ujawnił na jakich, ale zdaniem obecnych na konferencji polskich dziennikarzy jedna z niewiadomych jest pozycja drugiego napastnika, który zagra obok Roberta Lewandowskiego. W wygranym 5:0 meczu z San Marino jedną z bramek zdobył wracający do reprezentacji po kontuzji Krzysztof Piątek, ale Sousa zdecyduje się raczej na Karola Świderskiego, albo Adama Buksę. - Karol czy Adam? To dwaj zupełni gracze. Obaj mają swoje atuty - Karol jest bardziej ruchliwy, trudniej go upilnować. Adam silniejszy i groźniejszy w polu karnym. Zobaczymy - uciekł z odpowiedzią Portugalczyk.

[polecany]22087183[/polecany]

Z uznaniem o rywalach wypowiadał się również Kamil Glik. - Uważam, że Albania świetnie gra jako zespół. Naprawdę dobrze się broni, w meczu z nami straciła cztery bramki, ale to nie zmienia naszej opinii - przyznał stoper Benevento, dopytywany przez albańskie media o sytuację z pierwszego meczu, gdy Glik zaatakował w drugiej połowie wślizgiem w polu karnym Reya Manaja. Sędzia, mimo protestów gości, nie podyktował jednak rzutu karnego, choć na telewizyjnych powtórkach widać było wyraźnie, że Polak nie trafił w piłkę, tylko w nogi rywala. napisał:

Glik nie ukrywał, że ma tego świadomość. - Dla mnie to był rzut karny i nie ma co udawać, że było inaczej. Nie zamierzam uciekać od odpowiedzialności. Na nieszczęście/szczęście to nie ja musiałem jednak podjąć decyzję - przyznał.