ŁKS Łódź - Polonia Warszawa LIVE! Jeszcze niedawno w ekstraklasie, teraz w... III lidze
Jeszcze nie tak dawno Łódzki Klub Sportowy mierzył się z Polonią Warszawa w ekstraklasie. Teraz spotykają się ponownie, tyle że... w trzeciej lidze. Już w najbliższą niedzielę wyjdą naprzeciw sobie dwa kluby, które fatalnie zarządzane upadły, by przy głównym udziale najwierniejszych kibiców walczyć od podstaw o powrót do pozycji z lat swojej świetności. Zapraszamy na relację LIVE z tego chyba najciekawszego pojedynku 10. kolejki w Ekstraklasa.net!
fot. Jareczek
Ten mecz prawdopodobnie nie powali nikogo na kolana swoim poziomem piłkarskim. Zapewne nie dostarczy takich emocji jak te, rozgrywane w ekstraklasie, nie wspominając już nawet o jakichkolwiek ligach zagranicznych. Mimo wszystko jednak, można powiedzieć, że jest to jedno z ważniejszych spotkań dla obu drużyn w tej rundzie i zarazem pojedynek, który pokusiło by się określić hitem kolejki. Nie ze względu na to, co zobaczymy na boisku, ale markę i ponad stuletnią historię grających przeciwko sobie klubów.
Tragiczna przeszłość zarówno Łódzkiego Klubu Sportowego jak i Polonii Warszawa jest znana chyba wszystkim sympatykom jakichkolwiek piłkarskich rozgrywek w Polsce. Fatalnie zarządzane i doprowadzone do ruiny legendy upadły, ale dzięki wytrwałości i zaangażowaniu w głównej mierze najwierniejszych kibiców zdołały podnieść się z kolan. Rozpoczynając swoją przygodę od czwartoligowych rozgrywek, zakończonych dla obu sukcesem, jakim był awans, starają się wrócić na zajmowaną w latach świetności pozycję.
Niestety widmo szybkiego pięcia się w górę powoli weryfikuje brutalna rzeczywistość i przepaść, jaka dzieli między sobą wspomniane dwa poziomy. Jeszcze w ubiegłym sezonie na przykład ciężko było znaleźć drużynę, która zagroziłaby łodzianom na szczycie tabeli. Warszawianie, już z większymi problemami, ale jednak radzili sobie na tyle dobrze, że także osiągnęli swój cel. Ale kiedy przyszło grać już na wyższym szczeblu, zaczęły się schody. Jak się okazało, za strome. Obiecujące od samego początku walkę o drugą ligę kluby jak na razie z każdym spotkaniem coraz bardziej tracą szansę na dogonienie lidera. Zespół z al. Unii Lubelskiej, mając co prawda do rozegrania zaległy mecz z Sokołem Aleksandrów, plasuje się dopiero na trzynastej pozycji z dziesięcioma punktami. Nie lepiej przedstawia się dorobek Polonistów, którzy uzbierali ledwie dwa oczka więcej na koncie, co daje im siódme miejsce w stawce.
Obie drużyny w związku z fatalnym startem musiały pożegnać swoich trenerów. Stołeczni działacze podjęli taką decyzję dużo wcześniej od swoich niedzielnych rywali, dzięki czemu mają za sobą aklimatyzację nowego szkoleniowca, Piotra Szczechowicza. Co innego łodzianie, którzy z nowym prowadzącym spotykają się dopiero od niecałych dwóch tygodni. Andrzej Kretek, który zastąpił na stanowisku Wojciecha Robaszka, musi więc jeszcze lepiej poznać zawodników, zanim w pełni zdoła poukładać wszystko według własnych założeń. Efekty i tak widać już teraz, bo chociaż swojego ligowego debiutu zakończonego remisem nie zapisze do udanych, gdyż jego podopieczni stracili dwie bramki po kardynalnych błędach, to jednak ich gra stała się szybsza i dynamiczniejsza niż wcześniej. Między innymi zaczęli wychodzić z kontrami, co jeszcze niedawno rzadko obserwowaliśmy, a co pozwoliło Arkadiuszowi Mysonie w meczu z Wartą Sieradz na strzelenie pięknego gola z dystansu, otwierającego wynik.
Niestety jak jednak pokazało rozegrane w ubiegłą sobotę spotkanie, sama ofensywa, nawet gdyby nagle zaczęła prezentować się wyśmienicie, nie wystarczy, jeżeli nadal będą miały miejsce takie niedociągnięcia w obronie, a zwłaszcza w wykonaniu samego bramkarza, którego zmiany domaga się już większość kibiców. Wielokrotnie po jego błędach piłka wpadała do siatki i choć defensorzy, którzy nie upilnowali przeciwników także nie są bez winy, to można było oczekiwać od doświadczonego Szymona Gąsińskiego innego zachowania. Zarówno w Wieluniu, Sieradzu jak i w pojedynku z rezerwami Legii golkiper łodzian miał swój udział przy stracie punktów. Wydaje się, że szansę powinien więc dostać rezerwowy Adam Sekuterski, ale tutaj rodzi się obawa, czy wytrzyma presję meczu z trudnym rywalem, a przede wszystkim czy w ogóle sobie poradzi. To, jakie decyzje podejmie Andrzej Kretek co do składu i ustawienia, przekonamy się w niedzielne popołudnie.