menu

Polacy w Ligue1. Owacja dla Stępińskiego, Rybus jak Krychowiak, Glik bezrobotny

13 lutego 2017, 01:03 | Remigiusz Półtorak

Wreszcie jest! Mariusz Stępiński kazał czekać na czwartego gola w Ligue1 od początku listopada i 12. kolejki, ale bramka strzelona Marsylii jest warta, żeby ją pokazywać jako materiał szkoleniowy dla napastników. I na pewno pozostanie w pamięci kibiców Nantes na długo. Polak zachował się w polu karnym jak doświadczony snajper, z łatwością oszukał trzech obrońców i mocnym strzałem - jeszcze po rykoszecie - pokonał bramkarza gości.

Tak cieszył się Mariusz Stępiński po strzeleniu gola Marsylii
Tak cieszył się Mariusz Stępiński po strzeleniu gola Marsylii
fot. Twitter/FCNantes

Evra, Rolando i Fanni trochę ułatwili mu zadanie, bezczynnie przyglądając się co zrobi reprezentant Polski, ale to nie umniejsza jego umiejętności zachowania się w polu karnym. To był wreszcie taki Stępiński, jakiego trener Sergio Conceicao chce oglądać - groźny w polu karnym i grający z dużym zaangażowaniem. Szczególnie po tym, jak przed miesiącem zdjął go jeszcze przed przerwą, uznając, że jest zbyt pasywny.

Co ciekawe, to samo zrobił w niedzielnym meczu trener Marsylii, a nawet przebił Portugalczyka, bo już po dwóch kwadransach podziękował za grę aż dwóm swoim zawodnikom. Nie było wśród nich Payeta (mimo że też spisywał się bardzo słabo), choć przy okazji można przypomnieć takie samo zdarzenie z jego udziałem prawie dekadę temu - właśnie w barwach... Nantes na samym początku kariery. W spotkaniu z St Etienne trener wpuścił go na boisko po godzinie gry, by zdjąć jeszcze przed końcowym gwizdkiem.

Payet wyciągnął wnioski z tamtej sytuacji (choć na początku nie mógł się z nią pogodzić) i wygląda na to, że Stępiński też wziął się bardziej do pracy, widząc, że z trenerem Conceicao nie ma żartów. Gdy schodził w na kwadrans przed końcem, żegnały go gromkie brawa. Za mecz z Marsylią, po ostatnich słabiutkich występach, został oceniony bez porównania lepiej - na "siódemkę", jak czterech innych kolegów. Nikt nie dostał wyższej noty. A miał jeszcze jedną znakomitą okazję na gola, ale uderzył piłką wprost w bramkarza...

To był zdecydowanie jego najlepszy mecz w barwach Nantes, odkąd pojawił się na zachodzie Francji. "Jest na najlepszej drodze, aby stać się ulubieńcem publiczności" - pisze "L'Equipe" w poniedziałkowym wydaniu.

Jako najlepszy komentarz do gry "Kanarków" niech wystarczy gromkie "ole", które popłynęło z trybun. A na dodatek, to pierwsze spotkanie w sezonie, gdy gospodarze trafili do siatki trzy razy.

Leonardo Jardim nie daje odpocząć Kamilowi Glikowi, nawet jeśli do księstwa Monaco przyjeżdża słaby Metz. Wysokie zwycięstwo (5:0) mówi wiele o przebiegu spotkania - w ataku szalał 18-letni Kylian Mbappe (pierwszy hat trick w lidze; tylko Menez był młodszy, jak strzelał trzy gole), w defensywie Polak nie miał prawie nic do roboty. Po czerwonej kartce w ostatniej kolejce dla Jemersona, tym razem partnerem Glika na środku obrony był Andrea Raggi (obaj spisali się na "6") i wiele wskazuje na to, że właśnie Włoch wystąpi też w spotkaniu Ligi Mistrzów z Manchesterem City, bo Brazylijczyk znów będzie pauzował.

Igor Lewczuk (Bordeaux) jest dalej kontuzjowany, ale i on by pewnie niewiele pomógł w łatwo przegranym pojedynku z PSG (0:3). Do fatalnej sytuacji Grzegorza Krychowiaka (Paris Saint-Germain) zdążyliśmy się już przyzwyczaić (poza składem, z niewielkimi szansami na powrót, nawet jeśli Unai Emery lubi robić niespodzianki), ale niebezpiecznie zbliża się do niego Maciej Rybus. Na mecze jest wprawdzie powoływany, ale trener Genesio przyspawał go do ławki i nie daje szansy na grę. Niezależnie od tego, że w Lyonie jest bardzo nerwowa atmosfera po 10. (!) porażce w sezonie, francuscy dziennikarze coraz głośniej kwestionują transfery OL i wprost zadają pytanie, po co Polak został sprowadzony, skoro niemal w ogóle nie gra.

Przed Rybusem, tak samo jak przed Krychowiakiem, trudny czas.

Follow @sportmalopolska

Sportowy24.pl w Małopolsce


Polecamy