Podsumowanie jesieni Świtu Szczecin Skolwin. Zima na podium
Świt Skolwin prezentował się pozytywnie w rundzie jesiennej na trzecioligowych boiskach. Zimą może nadal marzyć o awansie.
fot. Andrzej Szkocki
Drużyna prowadzona przez Andrzeja Tychowskiego zakończyła rundę jesienną na trzecim miejscu w tabeli. Bilans Świtu Skolwin to 10 zwycięstw, sześć remisów oraz porażka. Dało to 36 punktów i jest to wyrównanie najlepszego wyniku klubu w tym wieku.
Piłkarze z północy Szczecina zdobyli tyle samo punktów przed przerwą zimową w 2003 i w 2006 roku, ale robili to na niższych szczeblach rozgrywek. Dobrym punktem odniesienia jest rok 2017, w którym drużyna prowadzona przez Pawła Ozgę i Rafała Jabłonowskiego wywalczyła na tym samym poziomie 36 punktów za 11 wygranych oraz trzy remisy. Do ostatniej kolejki sezonu była wtedy kandydatem do awansu na szczebel centralny. Zimowała jako wicelider ze stratą punktu do lidera Elany Toruń. Aktualnie sytuacja Świtu w czołówce jest gorsza, ponieważ ma sześć "oczek" mniej niż najlepszy KKS 1925 Kalisz.
Przed sezonem prognozowaliśmy: "Świt ma wszystko co potrzebne, żeby zabierać punkty najsilniejszym klubom ligi. Ma ambicje, żeby ponownie znaleźć się w czołówce. Na rynku transferowym nie próżnował i przystępuje do sezonu mocniejszy kadrowo niż był na zakończenie poprzednich rozgrywek".
Na boiskach zapowiedzi znalazły potwierdzenie, a drużyna ze Skolwina zapunktowała kosztem 16 z 17 rywali. Rzadko zawodziła i jako jedyna była w stanie wygrać mecz z będącymi najbliżej awansu kaliszanami.
Z kolei jedyna porażka to 0:1 z Mieszkiem Gniezno, a także w tym spotkaniu Świt miał sytuacje podbramkowe. Przegrana w Wielkopolsce była jedną z czterech poniesionych w tym roku w lidze i dopiero drugą pod wodzą Tychowskiego, prowadzącego skolwinian od 30 kwietnia. Na własnym stadionie Świt jest niepokonany od 20. dnia wspomnianego miesiąca, więc zbudował twierdzę w Skolwinie. U siebie był statystycznie czwartą siłą ligi, a na wyjazdach trzecią. Pod każdym względem jest w topie.
Żelazna obrona
Wielkim atutem Świtu jest defensywa. Od początu sezonu stracił siedem goli, czyli średnio jednego co 218 minut. Przemysław Matłoka, podstawowy bramkarz, zachował czyste konto w 11 z 17 spotkań. Tylko raz sięgnął do własnej siatki po piłkę dwa razy w jednym spotkaniu. Nie ma statystycznie lepiej broniącego klubu na szczeblu centralnym, ani makroregionalnym w Polsce. Tylko dwa kluby od PKO Ekstraklasy po trzecią ligę straciły mniej niż 10 bramek tej jesieni.
- Kiedy przed sezonem powiedziałem, że w trzeciej lidze wygrywa się mecze dobrą grą w obronie, część osób szydziło z tej wypowiedzi. Pozostaję konsekwentny i będą namawiać zespół do bronienia całą jedenastką. To nie tak, że tylko obrońcy są w dobrej dyspozycji i jedynie oni odpowiadają za bronienie. Defensywa zaczyna się od napastnika, kawał dobrej roboty robią pomocnicy. To wszystko w połączeniu poskutkowało tylko siedmioma golami straconymi w rundzie - mówi Andrzej Tychowski, trener Świtu.
Poza Matłoką liderami obrony Świtu są Patrykowie Bil oraz Baranowski. Dużo grali również Adrian Mach, Maciej Wyganowski i młodzieżowiec Konrad Żulpo, którego dublerem był Marcin Wiśniewski.
Z dużej chmury mały deszcz
Gorzej wychodziło Świtowi atakowanie. W czołówce ligi otaczają go kluby, które cieszyły się z umieszczenia piłki w bramce przeciwnika ponad 30 razy. Podopieczni Tychowskiego zrobili to 28 razy. W końcówce rundy piłkarze ze Stołczyńskiej poprawili statystyki w przodzie, ale jeżeli mają rezerwy do uwolnienia, to właśnie tam. Spośród zawodników ofensywnych można z czystym sumieniem pochwalić Pawła Krawca. Skrzydłowy jest w zespole od czterech lat, strzelił sześć goli, asystował. Nikt w Skolwinie nie trafiał równie często z ruchomej piłki co Krawiec.
Świt zakontraktował przed sezonem Przemysława Brzeziańskiego. Był to hit transferowy. Tworzony przez niego duet z Adamem Nagórskim miał być atakiem marzeń w trzecioligowych realiach. Strzelili oni w czterech poprzednich sezonach w sumie 128 goli. Brzeziański spędził większość tego okresu na szczeblu centralnym. W ich przypadku z dużej chmury spadł mały deszcz. Nagórski strzelił jesienią siedem goli, z czego cztery z rzutów karnych. Jego partner z ataku zdobył dwie bramki. W niektórych meczach nie grali wspólnie i wymieniali się miejscem na boisku. Występowali jednak regularnie i można było spodziewać się więcej. W lidze jest 10 bardziej bramkostrzelnych duetów. Dla porównania, taki sam wynik jak Nagórski i Brzeziański osiągnęli Szymon Kapelusz i Andrij Protasenko z Chemika Police.
Liga nie wybacza błędów
W północno-zachodniej grupie trzeciej ligi pada mało niespodziewanych wyników. KKS 1925 Kalisz, Radunia Stężyca, Kotwica Kołobrzeg i Mieszko Gniezno utworzyły silną czołówkę. Te kluby z większym lub mniejszym powodzeniem wywiązują się z roli kandydata do awansu. Świt napsuł im wszystkim dużo krwi i wciąż ma szansę być przed wszystkimi na zakończenie sezonu. Ciekawe, że ze swoimi 36 punktami byłby na wyższej lokacie we wszystkich pozostałych grupach niż jest w swojej. Najgorsze kluby są generalnie dostarczycielami punktów dla najlepszych, więc Świt musi wiosną unikać takich wyników jak bezbramkowe remisy z beniaminkami Nielbą Wągrowiec czy Gromem Nowy Staw.
- Taki jest sport, że każda utrata punktów albo porażka czegoś uczą. Przypomnieliśmy sobie, że nie można lekceważyć żadnego przeciwnika - mówi Adam Nagórski przed kamerą klubowej telewizji. - Przede wszystkim u siebie stworzyliśmy twierdzę i każdy wiedział, że przyjeżdżając do Skolwina, będzie mieć trudno. W rundzie jesiennej byliśmy zespołem. Mieliśmy do siebie zaufanie i graliśmy do jednej bramki. Nadrzędnym celem na wiosnę jest walka o najwyższe miejsce. Stać nas na to, żeby bić się o awans.
Runda wiosenna nie będzie w teorii ani zasadniczo trudniejsza, ani łatwiejsza. Świt pojedzie do Kalisza i Kołobrzegu, a podejmie Radunię Stężyca oraz Mieszka Gniezno. Dojdą mecze w regionalnym Pucharze Polski, więc będzie trochę więcej grania i podróżowania. Tradycyjnie po konkurentach skolwinian można spodziewać się głośniejszych wzmocnień, ale jak już pokazała jesień, to nie musi dawać przewagi.
- Zarząd klubu zadbał o dobrą organizację. Niczego nam nie brakowało i to co chcieliśmy, dostawaliśmy od ręki. Organizacja w Świcie przewyższa trzecią ligę. Zimą nie chcemy stracić zespołu, a z drugiej strony chcemy pokusić się o jedno, dwa wzmocnienia, żeby rywalizacja była jeszcze większa. Moim marzeniem jest, żeby zawodnicy Świtu zrozumieli wreszcie, że rywalizacja to sendo sportu i bez niej nigdy nie osiągnie się bardzo dobrego wyniku - opowiada Andrzej Tychowski.