menu

Adam Wasiluk, bramkarz Stali Rzeszów: Miejsca w składzie łatwo nie oddam

15 listopada 2017, 07:00 | Miłosz Bieniaszewski

- Wiedzieliśmy o co gramy z Sołą Oświęcim. Nie mogliśmy sobie pozwolić na stratę punktów - mówi Adam Wasiluk, bramkarz Stali Rzeszów.

- Teraz czeka nas mecz z Podlasiem, a więc wracam na swoje tereny. Pewnie będzie dodatkowa motywacja - mówi Adam Wasiluk, bramkarz Stali Rzeszów
- Teraz czeka nas mecz z Podlasiem, a więc wracam na swoje tereny. Pewnie będzie dodatkowa motywacja - mówi Adam Wasiluk, bramkarz Stali Rzeszów
fot. Łukasz Solski

Z Sołą Oświęcim wywalczyliście bardzo potrzebne trzy punkty, a dla pana pewnie równie ważne jest, że udało się zachować czyste konto...
Bramkarzy rozlicza się ze straconych bramek, a więc zawsze cieszy, jak się uda zagrać na „zero” z tyłu. Soła mocno nam się postawiła, ale zagraliśmy dobre spotkanie i na ciężkim boisku wygraliśmy ten mecz walką i zaangażowaniem. Wiadomo, mecz ustawiła szybko zdobyta bramka, a do tego udało się poprawić na 2:0. To jest oczywiście zawsze niebezpieczny wynik, bo jedna stracona bramka może spowodować sporo nerwowości, ale całe szczęście jej nie straciliśmy. Cieszmy się ze zwycięstwa i trzech punktów.


Widać było, że drużyna wyszła mocno naładowana na to spotkanie...
Wiedzieliśmy o co gramy, bo znaliśmy wynik Motoru Lublin. Nie mogliśmy więc sobie pozwolić na stratę jakichkolwiek punktów. Do tego Soła była od nas wyżej w tabeli, a więc zależało nam bardzo na wygranej. Wygraliśmy i cały czas mamy kontakt z rywalami. Mamy stratę do pierwszego miejsca, ale nie jest ona taka duża.

Po przerwie oddaliście pole rywalom. To było zaplanowane, czy pierwsza część, w której dużo graliście pressingiem, kosztowała drużynę zbyt wiele sił?
Na pewno boisko dało się chłopakom we znaki. Faktycznie, oddaliśmy inicjatywę w drugiej połowie, ale na takich obrotach, jak przed przerwą, nie da się cały czas grać. Szukaliśmy więc szans w kontrach i po jednej z nich zdobyliśmy bramkę, która zamknęła ten mecz.

Po przerwie Soła kilka razy groźnie zaatakowała. Która sytuacja sprawiła panu najwięcej kłopotów?
Raz Paweł Cygnar uderzył z dystansu i trochę oślepiło mnie słoneczko i wolałem przenieść piłkę nad poprzeczką. Wyglądało to może efektownie, ale aż tak bardzo groźne nie było. Cały czas trzeba było być skoncentrowanym, bo Soła to mocny zespół i kilka razy groźnie zaatakował.

Przez większość rundy był pan jedynie rezerwowym bramkarzem i wysiedział się na ławce...
Był problem z młodzieżowcami i trenerzy zdecydowali się na takie, a nie inne rozwiązanie. Ważne jednak, że wskoczyłem znów do bramki i nie mam zamiaru łatwo oddawać tego miejsca (śmiech).

Przed wami ostatni mecz rundy z Podlasiem w Białej Podlaskiej, czyli z pana byłym klubem. Będzie większy dreszczyk emocji?
Pewnie będzie jakaś dodatkowa motywacja, a z drugiej strony większa presja, bo wracam na swoje tereny. Chciałbym się pokazać kibicom z dobrej strony. Teraz gram w Stali Rzeszów i wierzę, że przywieziemy z Białej Podlaskiej trzy punkty.

Pierwszy raz będzie pan miał okazję zagrać w Białej Podlaskiej, jako bramkarz przeciwnej drużyny?
Dwukrotnie już grałem tam w barwach Orląt Radzyń Podlaski. Najpierw wygraliśmy 5:2, a za drugim razem było „zero” z tyłu i liczę na powtórkę. Najważniejsze jednak, aby wywalczyć trzy punkty.