menu

Kolejny niesamowity mecz Chelsea z Manchesterem. Tym razem na Stamford górą The Blues

31 października 2012, 23:16 | Michał Mormul

Po wczorajszym meczu Reading z Arsenalem (5:7) wydawało się, że na kolejne niesamowite spotkanie w Pucharze Ligi Angielskiej będziemy musieli trochę poczekać. Nic bardziej mylnego, bowiem już dziś fantastyczny spektakl stworzyły Chelsea oraz Manchester United. Pojedynek 5:4 wygrała drużyna The Blues.

Początek spotkania nie zwiastował takich emocji. Pierwszą ciekawą akcję zobaczyliśmy dopiero w 7. minucie, gdy kontrę Chelsea, po błędzie Alexa Buttnera, rozpoczął Vicor Moses. Były zawodnik Wigan zagrał piłkę na czystą pozycję do Daniela Sturridge'a, ale ten nie zdołał jej opanować i tylko się o nią przewrócił.

Kolejna warta odnotowania sytuacja to ta, po której padła pierwsza bramka. Po wznowieniu gry przez Petra Cecha, Oriol Romeu w dziecinny sposób dał sobie odebrać piłkę, co wykorzystał Ryan Giggs, strzelając pewnie, tuż przy słupku.

Zdobyta bramka pobudzająco zadziałała na piłkarzy sir Alexa Fergusona, którzy przejęli inicjatywę. Jednak, mimo kilku prób, nie potrafili ponownie pokonać Petra Cecha. Zemściło się to w 32. minucie gry, gdy arbiter, po faulu Buttnera, podyktował rzut karny. Do piłki ustawionej na 'wapnie' podszedł David Luiz i pewnie wykonał jedenastkę, chociaż bliski obrony był Anders Lindegaard.

Po tej bramce widowisko nieco osłabło, obie drużyny wyraźnie czekały na błąd przeciwnika, który mógłby doprowadzić do prowadzenia. Stało się to w 42. minucie, gdy świetnym prostopadłym podaniem popisał się Anderson, co wykorzystał Javier Hernandez i skierował piłkę do siatki. Pierwsza połowa zakończyła się prowadzeniem United 2:1.

Druga połowa rozpoczęła się od natarcia Chelsea. Efektem tego była bramka strzelona już siedem minut po wznowieniu gry. Z rzutu rożnego dośrodkowywał Mata, a gola, po strzale głową, zaliczył Gary Cahill.

Na odpowiedź Czerwonych Diabłów nie trzeba było długo czekać, bowiem już w 59. minucie gry było 2:3. Fantastyczną akcją "z klepki" popisał się tutaj Nani, który wymieniał piłkę ze swoimi kolegami. Dzieła zniszczenia dopełnił także sam Portugalczyk. Przy tym trafieniu trzecią asystą w meczu popisał się Anderson.

Po 120 sekundach mogło być już 4:2, bowiem Cech wybijał piłkę z linii bramkowej. Chwilę później uderzał jeszcze Hernandez, ale strzał Meksykanina okazał się niecelny. Chelsea dość szybko odpowiedziała okazją Sturridge'a, ale futbolówka po jego próbie wyleciała na rzut rożny.

Wspaniałą okazję na wyrównanie w 69. minucie miał Azpilicueta, któremu dośrodkowywał Mata, ale chyba tylko sam zawodnik Chelsea wie jak nie skierował piłki do bramki. Cztery minuty później byliśmy świadkami kolejnej kontrowersji sędziowskiej w starciu pomiędzy tymi drużynami, bowiem po zagraniu ręką Micheala Keane'a Chelsea ewidentnie należał się rzut karny, jednak prowadzący zawody Lee Mason pozostał nieubłagany.

Następne minuty to zmasowane ataki Chelsea. Najbliższy szczęścia był Moses, ale fantastycznie w bramce spisał się Anders Lindegaard. Gdy już wydawało się, że minął doliczony czas gry, w pole karne wpadł Eden Hazard, który został nieprzepisowo zatrzymany przez Scotta Woottona. Do jedenastki podszedł sam poszkodowany i wyrównał stan rywalizacji.

Początek dogrywki przebiegał pod dyktando gospodarzy, czego efektem była bramka z 98. minuty. Fatalny błąd w tej sytuacji popełnił Wootton, który tragicznie zagrał piłkę głową. Wykorzystał to Sturridge, który znalazł się w sytuacji sam na sam i wyprowadził swój zespół na prowadzenie.

Już w ostatniej minucie pierwszej połowy dogrywki do rzutu wolnego poszedł David Luiz, ale futbolówka po uderzeniu Brazylijczyka trafiła w poprzeczkę. Szczęście sprzyjało United.

Na cztery minuty przed końcem meczu wszystko mógł zakończyć Moses, ale fantastyczną interwencją popisał się Lindegaard. Co się nie udało wówczas, udało się po dwóch minutach. Fenomenalnymi umiejętnościami popisał się Eden Hazard, który w szkolny sposób wymanewrował obronę United, i po rajdzie przez pół boiska dograł piłkę do Ramiresa. Temu już pozostało tylko wykończenie akcji.

Chłopcy Fergusona postanowili jednak pokazać swój diabelski charakter i rzucili się do odrabiania strat. Zostało im to nagrodzone, bowiem po faulu na Hernandezie w ostatniej minucie dogrywki został podyktowany rzut karny. Jedenastkę pewnie wykorzystał Giggs.

Nie był to jednak koniec emocji tego dnia, bowiem piłkarze z Manchesteru nie zamierzali się poddawać. Doprowadziło to do tego, że Chelsea wyprowadziła kontrę, po której Hazard trafił w słupek. Po tej akcji Lee Mason zakończył spotkanie.


Polecamy