Piotr Ceglarz (Motor Lublin): Możemy jeszcze popracować nad skutecznością
Rozmawiamy z Piotrem Ceglarzem, który w zremisowanym 4:4 meczu Motoru Lublin z Koroną II Kielce strzelił dla drużyny żółto-biało-niebieskich dwie bramki. Dla 27-letniego skrzydłowego były to pierwsze dwa trafienia w barwach lubelskiego klubu w obecnym sezonie.
fot. fot. W. Szubartowski
Jak oceniasz mecz z Koroną II?
To na pewno było dziwne spotkanie. Rzadko widzi się wynik 4:4. Nie ukrywam, że jesteśmy niezadowoleni z tego rezultatu. W pewnym sensie chwała nam za to, że podnieśliśmy się przy 0:2. To nie jest łatwa rzecz, jak się przegrywa dwoma bramkami. Kiedy jednak wyrównujemy, a później wychodzimy na 4:3, to powinniśmy ten mecz wygrać. Sam miałem jeszcze sytuację i mogłem się lepiej zachować, może byłoby jeszcze 5:4 i mielibyśmy trzy punkty. Niestety, nie udało się.
Trudno było się spodziewać aż tak ofensywnej gry i tylu bramek. Rywale przyjeżdżający na Arenę Lublin raczej zazwyczaj koncentrują się na defensywie...
Rzeczywiście tak. Młodzi mają jednak to do siebie, że nie mają nic do stracenia. Korona II przyjechała do nas, żeby się pokazać z jak najlepszej strony. Chyba właśnie dlatego wyszli tak wysoko.
Szkoda, że nie udało się wygrać, bo wasza strata do lidera tabeli byłaby mniejsza. A tak drużyna z Kielc nadal wyprzedza was o sześć punktów...
Ciągle mamy dużą stratę i żałujemy, że nie dowieźliśmy korzystnego wyniku. Mogliśmy jeszcze przy 4:3 dorzucić jakiegoś gola. Trzeba zauważyć jednak, że nie możemy tak łatwo tracić bramek. Dwie po stałym fragmencie, trzecia po błędzie, a czwarta? Zawodnik Korony bierze piłkę, wbiega sobie w pole karne i strzela do siatki po długim słupku, a nikt go nie atakował. To na pewno jest do poprawy.
W sobotę zaskoczyli was rywale, ale chyba także stan murawy...
Szczerze mówiąc to w pierwszej połowie wszystko było normalnie. W drugiej faktycznie zdarzało się, że korki się zakopywały w piasku. Nie ma jednak sensu zwalać winy na murawę. Rywale mieli takie same warunki.
Mimo straty punktów ciągle jesteście w grze o awans...
Na pewno ja i reszta chłopaków będziemy robili tak, żebyśmy cały czas byli w czubie tabeli. Wiadomo, że wiosna jest długa. Przytoczę przykład Stali Rzeszów, w której grałem w poprzednim sezonie. Na jesieni mieliśmy stratę do lidera. Przed nami był Hutnik Kraków i Podhale Nowy Targ. Mimo wszystko na wiosnę to my zrobiliśmy awans. Uważam, że trzeba trzymać się blisko lidera, wygrywać, a w rundzie rewanżowej okaże się, że będzie dobrze.
Wygląda na to, że poukładaliście już grę w ataku. Gorzej z defensywą...
Na pewno coraz lepiej to wygląda, jeżeli chodzi o grę do przodu. Choć możemy jeszcze popracować na skutecznością, bo mecz z Koroną II mogliśmy nawet zakończyć z sześcioma, albo i siedmioma bramkami. Zawsze może być lepiej. Defensywa na pewno jest do poprawki, ale to pytanie już nie do mnie, bardziej do trenera.
W sobotnim spotkaniu mogliście liczyć na wsparcie kibiców, a w poprzednich spotkaniach różnie z tym bywało. To chyba cieszy?
Mówiłem, już kiedyś, że kibice oczekują wyników. Jak będą dobre, to atmosfera między nami na pewno będzie w porządku. Obyśmy jak najwięcej wygrywali, a będzie dobrze.
Przed wami wyjazd do Krakowa na mecz z Hutnikiem. Jak się gra z tym rywalem w Grodzie Kraka?
Na pewno nie jest to łatwy teren. Drużyny gubią tam punkty, ale my pojedziemy wygrać. Nie możemy się obawiać żadnego przeciwnika.