menu

Pierwsze zwycięstwo GKS-u Tychy pod wodzą Żurka, zdecydował gol do szatni

13 października 2013, 14:21 | Bartosz Głąb, psz

GKS Tychy przerwał fatalną passę meczów bez zwycięstwa, która trwała od... 1. kolejki, czyli 28 lipca. Dzisiaj podopieczni Jana Żurka zdołali zainkasować komplet punktów w starciu z Wisłą Płock.

GKS Tychy pokonał u siebie Wisłę Płock
GKS Tychy pokonał u siebie Wisłę Płock
fot. Łukasz Łabędzki

W pierwszych minutach meczu znacznie wyżej notowana drużyna Wisły Płock dała się wyszumieć rywalom z Tychów, z czego jednak nie skorzystali gospodarze. Po pierwszym kwadransie gry do głosu zaczęli dochodzić goście, ale pierwszą groźną okazję stworzyli sobie dopiero w 27. minucie, kiedy to po dośrodkowaniu z rzutu wolnego Janusz Dziedzic uderzał przewrotką w stronę bramki Marka Igaza, ale uderzenie okazało się za lekkie.

Obie drużyny nie chciały się specjalnie otwierać, co zaowocowało dość nudnym widowiskiem na stadionie w Jaworznie. Na kolejne sytuacje podbramkowe musieliśmy czekać do końcówki pierwszej połowy. W 41. minucie zakotłowało się w polu karnym tyskiego zespołu, po tym jak piłkę posłał tam Paweł Kaczmarek, a jeden z obrońców GKS-u wybił ją w stronę własnej bramki i tylko szczęście uratowało gospodarzy przed stratą gola. Dwie minuty później odpowiedział GKS. Łukasz Małkowski z rzutu rożnego posłał piłkę w pole karne płocczan, gdzie głową uderzał Ivan Żunić, ale efektowną interwencją popisał się Seweryn Kiełpin. Napór gospodarzy rósł coraz bardziej, aż w końcu w ostatniej akcji pierwszej części meczu Damian Szczęsny wprowadził kibiców gospodarzy w ekstazę, zamykając akcję kolegów golem. Warto dodać, że ten zawodnik zameldował się na boisku w 26. minucie, zmieniając Adama Imiela.

Druga połowa meczu rozpoczęła się bardzo podobnie jak pierwsza. Gospodarze ruszyli do ataków, ale niewiele z tego wynikło, więc postanowili się wycofać i poczekać na swoje szanse. W 53. minucie mógł być remis, po tym jak groźnie w pole karne tyszan dośrodkował Paweł Kaczmarek, ale żaden z jego kolegów nie potrafił sfinalizować tej akcji. W drugiej połowie z boiska wiało nudą, aż do 73. minuty, kiedy to plac gry opuszczał Patrick Carnota. Zawodnik GKS-u Tychy za zbyt wolne schodzenie z boiska otrzymał żółtą kartkę od sędziego Roberta Małka, a że to było jego drugie "żółtko" w tym meczu powinien był otrzymać czerwoną kartkę, jednak arbiter najwyraźniej zapomniał o wcześniejszym przewinieniu zawodnika i spokojnie pozwolił na zmianę. Dwie minuty później na 2:0 mógł podwyższyć Damian Czupryna, który wszedł na boisko za Patricka Carnotę, ale po świetnie wyłożonej przez Mateusza Mączyńskiego piłce fatalnie spudłował.

W końcówce spotkania goście postawili wszystko na jedną kartę. Przy rzucie rożnym dla Wisły nawet Seweryn Kiełpin powędrował w pole karne rywala i był bardzo bliski doprowadzenia do wyrównania po strzale głową, ale cudowną interwencją popisał się Marek Igaz, ratując swój zespół przed stratą bramki. W kolejnej akcji Kiełpin pozostał na połowie rywala, ale gospodarze odebrali piłkę i mogli postawić kropkę nad "i", jednak w decydującym momencie sędzie Małek tym razem dobrze się zachował odgwizdując spalonego. Mimo kilku prób w końcówce goście nie zdołali już doprowadzić do wyrównania i mecz dość niespodziewanie zakończył się zwycięstwem GKS-u Tychy, który po dwóch i pół miesiącach może cieszyć się w końcu z kompletu punktów


Polecamy