Pięć goli w Grudziądzu. Dwa rzuty karne dały Olimpii zwycięstwo nad Bytovią
Olimpia Grudziądz przed własną publicznością wygrała z Bytovią Bytów 3:2. Piłkarze Dariusza Kubickiego przegrywali z beniaminkiem, ale po dwóch golach strzelonych z rzutów karnych odwrócili losy meczu i sięgnęli po komplet punktów.
fot. Dawid Gus
W sobotnie popołudnie przy Piłsudskiego 14 w Grudziądzu zmierzyły się dwie drużyny z zupełnie różnymi aspiracjami. Po raz kolejny mieliśmy okazję przekonać się jak wyrównana jest pierwsza liga i jak ciężko o punkty może być kandydatowi do awansu grając z beniaminkiem. Mecz momentami stawał się nieco dramatyczny zarówno dla Bytovii jak i Olimpii. Jedni i drudzy zdecydowanie byli nastawieni na ofensywę, tym samym na strzelanie bramek, co przyniosło efekt w postaci pięciu bramek.
Już w 8. minucie spotkania padła pierwsza bramka za sprawą młodzieżowca Olimpii Grudziądz, Bartosza Jarocha, któremu zagrywał z rzutu wolnego Denis Popović. W 23. minucie Piątek wpadając w pole karne Olimpii uderzył piłkę na tyle mocno, że ta odbiła się od poprzeczki. Cała akcja mogłaby się skończyć dużo gorzej dla gospodarzy, gdyby nie dobrze interweniujący Michał Wróbel. Pięć minut później Bytovia zdążyła już wywalczyć sobie jedenastkę po zagraniu piłki ręką Dariusza Kłusa - kapitana Olimpii. Karnego na bramkę bez problemu zamienił Surdykowski i w Grudziądzu ponownie na tablicy wyników widniał remis.
Do końca spotkania wynikł mógł się jeszcze zmienić na korzyść Olimpii jak i Bytovii, lecz jedni i drudzy nie zdołali tego uczynić, a próbowali między innymi Mariusz Kryszak strzałem z dystansu po którym to piłka zatrzepotała w siatce grudziądzan, aczkolwiek sędzia tego trafienia nie uznał. Natomiast w 45. minucie spotkania, tuż przed zakończeniem pierwszej połowy Olimpia stworzyła ogromne zamieszanie w polu karnym gości, a uderzyli Arkadiusz Aleksander oraz Adam Cieśliński - jeden jak i drugi nie był w stanie pokonać świetnie spisującego się Sebastiana Małkowskiego.
Drugą połowę lepiej rozpoczęli piłkarze z Bytowa, gdyż już w 48. minucie po ponownym zamieszaniu w polu karnym, lecz tym razem piłka minęła słupek bramki strzeżonej przez Michała Wróbla. Długo nie trzeba było czekać i to goście dopięli swego wychodząc na prowadzenie dzięki bramce Daniela Mąki w 59. minucie po indywidualnym błędzie w końcowej fazie akcji Andelkovicia, który nie pokrył wystarczająco piłkarza Bytovii. Od tego momentu Olimpia niesiona dopingiem swoich kibiców zaczęła coraz to bardziej nacierać. 10 minut później od strzelonej bramki biało-zieloni byli bliscy wyrównania po uderzeniu z dystansu Marcina Smolińskiego, futbolówka minimalnie minęła słupek bramki.
W 73. minucie sędzia podyktował rzut karny dla gospodarzy po równie kontrowersyjnym zagraniu ręką przez piłkarza Bytovii. Do futbolówki podszedł Adam Cieśliński i z dużym spokojem umieścił piłkę w bramce gości. Na tablicy wyników ponownie był remis, a do końca spotkania pozostało niewiele ponad piętnaście minut. Olimpia wciąż dążyła do strzelenia bramki, a Bytovia jakby przestała wierzyć w siebie. Grudziądzanie dopięli swego w 80. minucie, w polu karnym faulowany był Maciej Rogalski, Paweł Pskit podyktował trzeci w tym meczu rzut karny, a na bramkę potężnym uderzeniem zamienił go popularny "Alek". Do końca spotkania na boisku mieliśmy jeszcze trochę emocji, ponieważ parę minut po bramce dla Olimpii piłka wpadła do bramki Michała Wróbla, goście już się cieszyli, a sędzia dopatrzył się faulu na bramkarzu gospodarzy.
Finalnie to Olimpia pokonała Bytovią i trener Dariusz Kubicki wraz ze swoim zespołem po końcowym gwizdku mogli cieszyć się z trzech punktów, które na dzień dzisiejszy dały grudziądzanom awans na drugie miejsce w ligowej tabeli.