menu

LOTTO Ekstraklasa. 2:0 to niebezpieczny wynik. Górnik prowadził i przegrał z Wisłą Płock!

8 kwietnia 2017, 17:22 | Kaja Krasnodębska

LOTTO Ekstraklasa. Sprawdziło się powiedzenie Czesława Michniewicza o niebezpieczeństwie jakie niesie prowadzenie 2:0. Górnik Łęczna właśnie taką różnicą bramek uzyskał w meczu z Wisłą Płock i... to go bardzo uśpiło. Rywal zdążył wyrównać, a w 85 minucie zadać decydujący cios. 2:3! Dzięki wygranej jest blisko od awansu do grupy mistrzowskiej. A Górnik Franciszka Smudy? Cóż, miał okazję wyrwać się choć na moment z ostatniego miejsca, ale skoro frajersko stracił punkty to jeszcze na to poczeka.

Górnik Łęczna - Wisła Płock 2:3
fot. Łukasz Kaczanowski
Górnik Łęczna - Wisła Płock 2:3
fot. Łukasz Kaczanowski
Górnik Łęczna - Wisła Płock 2:3
fot. Łukasz Kaczanowski
Górnik Łęczna - Wisła Płock 2:3
fot. Łukasz Kaczanowski
Górnik Łęczna - Wisła Płock 2:3
fot. Łukasz Kaczanowski
Górnik Łęczna - Wisła Płock 2:3
fot. Łukasz Kaczanowski
1 / 6

[przycisk_galeria]

W meczowej zapowiedzi zalotnie zapytałam czy starcie Górnika z Wisłą Płock okaże się meczem dnia. Przyznam szczerze, pomyliłam się. Piłkarze jednej jak i drugiej drużyny przez całe 90 minut poważnie zapracowali na miano hitu kolejki. Przed Lechem i Legią naprawdę ciężkie zadanie, bowiem ich rywale z dolnej ósemki bardzo wysoko postawili poprzeczkę.

Niewiele wskazywało na to na początku meczu. Oczywiście można było mówić, że zarówno jedni jak i drudzy przed tygodniem zdobyli po cztery gole. Po meczowej postawie zawodników Górnika było już widać rękę Franciszka Smudy. Ich kibice po solidnie rozegranych starciach swoich ulubieńców z Lechem Poznań oraz Arką Gdynia, w sobotę mogli obiecywać sobie spoko. Łęcznianie musieli zawalczyć o pełną pulę. Do końca rundy zasadniczej pozostało bowiem już tylko kilka kolejek, a wizja utrzymania ponownie stała się całkiem realna. O co walczyć mieli również goście – podopieczni Marcina Kaczmarka wciąż pozostają w grze o górną ósemkę.

Nie pokazali tego na początku. Pierwsza połowa należała do niezwykle słabych w wykonaniu płocczan. Słabo weszli w to spotkanie. Większość z nich nie zdążyła dotknąć jeszcze futbolówki, a już przegrywali 0-1. Wynik już w 4. Minucie otworzył Przemysław Pitry, który najlepiej odnalazł się w polu karnym Wisły po dośrodkowaniu z rzutu karnego. Bardzo ułatwił mu to Seweryn Kiełpin, który zbyt pochopnie opuścił własną bramkę.

Swój udział golkiper Wisły miał również przy drugim trafieniu Górnika. Trzeba przyznać, że zarówno on jak i jego obrońcy mieli spory kłopot z upilnowaniem gospodarzy. Szczególnie na bokach, gdzie Górnicy czuli się świetnie. Szczególnie należy pochwalić obrońców: Gabriela Matei oraz Leandro. Defensorzy nie tylko solidnie wykonywali swoją pracę na własnej połowie, ale przede wszystkim byli motorem napędowym kolejnych akcji. Pewnej gry w obronie łęcznian nie popsuła nawet pechowa kontuzja Gersona. Brazylijczyk już na początku spotkania zmuszony był opuścić murawę. W jego miejsce pojawił się Aleksander Komor.

Niespełna 23-letni zawodnik drugą bramkę swojej drużyny obserwował już z wysokości boiska. Piotr Grzelczak wpakował piłkę do siatki po tym jak wspominany już wcześniej Seweryn Kiełpin wybił piłkę prosto pod jego nogi. Przed przerwą więcej goli nie padło, jednak nielicznie zgromadzeni na trybunach kibice nie mogli narzekać na nudę. Łęcznianie złapali wiatr w żagle, ale powoli do życia zaczęli budzić również wiślacy. Fajnie zaczął pokazywać się Dominik Furman, który co i raz wrzucał piłkę w pole karne, walczyć próbował również Giorgi Merebashvili. Przed przerwą podopiecznym Marcina Kaczmarka brakowało jednak już nawet nie szczęścia, a po prostu strzałów.

W szatni wiślaków mocne słowa raczej nie padły, bowiem po przerwie obraz gry raczej się nie zmienił. Kolejne akcje tworzyli sobie Górnicy. Dłużej utrzymywali się przy piłce i za sprawą fajnie współpracujących Javiego Hernandeza, Grzegorza Bonina i Gabriela Matei sprawiali rywalom sporo kłopotów. Szkoda było patrzeć na nie najlepiej radzących sobie płocczan.

Z takiego założenia wyszedł chyba Paweł Sasin który w 58. Minucie umieścił piłkę we własnej siatce. Strzałem z pola karnego pokonał Sergiusza Prusaka. Futbolówka w locie odbiła się jeszcze od Siergieja Krivetsa. Prowadzenie Górnika zmniejszyło się więc zaledwie do jednej bramki, a Wisła poczuła krew. Po tym golu odważniej ruszyła do ataku. Pierwsze efekty nadeszły bardzo szybko. W 65. minucie wyrównał Damian Byrtek. Obrońca głową wykończył dośrodkowanie Dominika Furmana w pole karne.

Na nieco ponad 25 minut przed zakończeniem spotkania mecz rozpoczął się więc od nowa. Mecz otworzył się i pod obiema bramkami zaczęło dziać się naprawdę sporo. Remis nie satysfakcjonował żadnej ze stron. Płocczanie swoje szanse mieli głównie ze stałych fragmentów gry, jednak to nie one przyniosły decydującą bramkę. Piłkę w środku pola stracił Szymon Drewniak, wykorzystał do Dominik Furman, który zagrał do wbiegającego w pole karne Dimitara Ilieva. Zmiennik w zespole Wisły uciekł Prusakowi i zdobył upragnionego gola. Tym samym dał swemu zespołowi komplet punktów.

Płocczanie mogą wracać z Lublina w wyśmienitych nastrojach. Nie dość, że postawili kolejny kro ku grupie mistrzowskiej, to jeszcze zrobili to w satysfakcjonującym stylu. Po słabej pierwszej połowie, druga przyniosła im sporo radości, a także wiary we własne umiejętności przed kolejnymi spotkaniami. A Górnik? A Górnik po raz kolejny przegrał na swoją prośbę. Po prostu.

Piłkarz meczu: cała drużyna Wisły za powrót w II połowie
Atrakcyjność meczu: 8/10

#GKŁWPŁ pic.twitter.com/kHICUHj1eu— Paweł Krupiński (@1krupson) 8 kwietnia 2017


Przed meczem powitaliśmy na stadionie byłych zawodników Górnika Mirosława Budkę i Piotra Soczewkę (obecnego kierownika @WislaPlockSA ! ;) pic.twitter.com/mkI9sBAPMR— Górnik Łęczna (@zielono_czarni) 8 kwietnia 2017

EKSTRAKLASA w GOL24


Więcej o EKSTRAKLASIE - newsy, wyniki, terminarz, tabela, strzelcy

TOP 15 stadionów w Polsce [GALERIA, WIDEO]

#Top Sportowy24

Najlepsze piłkarskie newsy - polub nas!


Polecamy