menu

Paweł Oleksy: Wierzę, że to był mój ostatni samobójczy gol w karierze [ROZMOWA]

23 kwietnia 2016, 12:57 | Jacek Sroka

Obrońca Ruchu Paweł Oleksy w piątkowym meczu Niebieskich z Zagłębiem Lubin przegranym 1:4 strzelił samobójczego gola. To już drugi samobój 25-letniego obrońcy chorzowian w tym roku w Ekstraklasie. Zawodnik wierzy jednak, że ostatni i więcej już do własnej bramki nie trafi.

Paweł Oleksy (przy piłce) strzelił samobójcze gole w wyjazdowych meczach z Legią Warszawa i Zagłębiem Lubin.
fot  arkadiusz gola   polska press
Paweł Oleksy (przy piłce) strzelił samobójcze gole w wyjazdowych meczach z Legią Warszawa i Zagłębiem Lubin. fot arkadiusz gola polska press
fot. Fot Arkadiusz Gola / Polskapresse

W meczu z Zagłębiem zaliczył pan drugie samobójcze trafienie w tym roku. Jest pan największym pechowcem 33. kolejki Ekstraklasy?

To, że trafiłem do własnej bramki to naprawdę wielki pech. Chciałem w polu karnym pomóc Michałowi Kojowi skacząc do główki, ale tak niefortunnie uderzyłem piłkę, że wpadła do naszej bramki. Na pewno nie chciałem strzelić drugiego samobója w tym sezonie. Nie jest to przyjemna sytuacja dla żadnego zawodnika, dla mnie również, ale tak się czasem w piłkarskim życiu zdarza, a najbardziej narażeni są na to właśnie obrońcy. Trzeba to jak najszybciej wymazać z pamięci i skupić się na kolejnych spotkaniach. Wierzę, że to już mój ostatni samobójczy gol w karierze i w kolejnych meczach będę bardziej skoncentrowany, a moje interwencje będą pewniejsze.

W Lubinie chciał się pan pokazać, bo przecież grał ze swoim byłym klubem...

Wiadomo, że na takie mecze człowiek się spina, bo chce się zaprezentować jak najlepiej. Mnie niestety się to w piątek nie udało. Przegraliśmy ten mecz zdecydowanie za wysoko, bo przecież prowadziliśmy 1:0 i różnie się to mogło potoczyć gdybyśmy wykorzystali karnego, a sędzia wyrzucił z boiska bramkarza Zagłębia.

Zgodzi się pan jednak, że bramki traciliście zbyt łatwo. Brakowało na środku obrony Rafała Grodzickiego?

Rafał jest naszym kapitanem i prezentuje ostatnio dobrą formę, więc taka strata na pewno jest widoczna. Michał Koj i Mateusz Cichocki to dobrzy zawodnicy, którzy potrafią grać, ale brakowało kogoś, kto by dowodził całą naszą linią obrony.

Do końca sezony pozostały wam cztery mecze. O co gra teraz Ruch?

W tej sytuacji nie stawiamy sobie jakiś górnolotnych celów, ale skupiamy na najbliższym meczu. Dawno nie wygraliśmy u siebie, więc dobrze byłoby przerwać tę złą passę w piątek z Cracovią i pokonać drużynę "Pasów".

Rozmawiał Jacek Sroka


Polecamy