menu

Olisadebe: W Korei każdy myślał o swoim interesie. Drużyna się podzieliła

18 maja 2015, 17:50 | Sebastian Staszewski/Polska The Times

- Przed mundialem w Korei w 2002 roku nie wytrzymały nasze głowy. Była walka o pieniądze, drużyna się podzieliła. Wygrały samolubność i chciwość. Dlatego nie odnieśliśmy sukcesu - mówi Emmanuel Olisadebe, gwiazdor kadry Jerzego Engela.

Emmanuel Olisadebe
Emmanuel Olisadebe
fot. TOMASZ BOLT/DZIENNIK BAŁTYCKI

Przyjechał Pan na dwa tygodnie do Warszawy i muszę przyznać, że jestem zdziwiony tym, jak ludzie wciąż Pana uwielbiają. Gdziekolwiek się Pan pojawi, kibice Pana rozpoznają, proszą o autografy, zdjęcia. I to bez znaczenia, czy jest Pan na stadionie Polonii, czy na Nowym Świecie.
Cały czas jestem tu gwiazdą! Nie rozumiem dlaczego, ale na to wygląda. Cały czas ktoś chce ze mną porozmawiać, zrobić sobie fotkę. Przez tyle lat nic się nie zmieniło. Nie jestem typem, który lubi brylować, ale kiedy ludzie w okazują ci taką sympatię, czujesz się fantastycznie.

Nie myślał Pan, aby zamieszkać w Polsce? Ma Pan tu żonę Beatę…
Wciąż szukamy odpowiedzi, gdzie będziemy mieszkać w przyszłości. W Polsce mógłbym i chciałbym żyć, ale to nie takie łatwe. Musimy w końcu zdecydować. Lubię ten kraj i ludzi, ale kocham także Nigerię. Lagos od lat 90. zmienił się nie do poznania. Życie w tym mieście jest przyjemne. Zawsze jest ciepło, można chodzić w krótkich spodenkach, ciągle jesteś na zewnątrz.

Co Pan robi poza cieszeniem się dobrą pogodą?
Rozglądam się za biznesami. Po zakończeniu kariery trzeba podjąć decyzję, co dalej. Nie można żyć tak jak wtedy, gdy grasz w piłkę. Życie po drugiej stronie jest łatwiejsze, kiedy masz pieniądze w banku. Później trzeba je zainwestować. Nie ma pośpiechu. Szukam okazji. Chcę się zabezpieczyć i odpowiedzieć sobie na pytanie, gdzie będę za 10 lat.

Nigdy nie zagrał Pan w reprezentacji Nigerii. Może warto było poczekać? Ale na co? To było możliwe, ale tylko w teorii. Nie znałem przecież przyszłości. Gdy grałem w Polonii Warszawa, nie otrzymywałem zaproszeń na zgrupowania nigeryjskiej kadry. Zresztą wówczas chyba żaden Nigeryjczyk występujący w Polsce nie był powoływany. I nagle pojawiła się możliwość gry dla dużego europejskiego kraju. Polacy mnie docenili, więc pomyślałem: czemu nie?

Czego bał się Pan najbardziej? Reakcji ludzi. To była jedyna rzecz, która mnie zastanawiała. Nie miałem pojęcia, czy oni mnie zaakceptują, czy chcą "Olego". Całe życie lubiłem jednak wyzwania, więc podjąłem i to.

Jak wspomina Pan ówczesną Polskę? To był przyjazny kraj? Na początku bywało różnie. Byłem na testach w Wiśle Kraków, w Ruchu Chorzów i gdybym miał podsumować tamten okres, powiedziałbym, że było fatalnie. Później trafiłem jednak do Polonii i zaczęło się wszystko, co dobre, szczególnie piłkarsko. Czasami tylko zdarzały się rasistowskie komentarze…

Najtrudniejszym momentem był dla Pana mecz w Lubinie w 2000 r., kiedy kibice gości obrzucili Pana bananami?
Byłem już wtedy polskim obywatelem i zacząłem się poważnie zastanawiać, czy aby przypadkiem nie podjąłem złej decyzji. Później jednak na stadionie Legii Tomasz Wałdoch poszedł do kibiców i zaczął im tłumaczyć, że kiedy rzucają bananem w "Olego", rzucają w całą reprezentację. Od tamtego momentu miałem spokój. Incydenty zdarzały się tylko na ulicy. Najgorsze zdarzyło się jednak wcześniej, jeszcze w Chorzowie. Raz byłem tam na meczu i nagle podeszło do mnie kilku wielkich gości, którzy zaczęli mnie popychać i kazali wyp… do Afryki. Czułem się fatalnie. Później musiałem jednak o tym zapomnieć. Gdybym uniósł się dumą, to na pewno nie przyjąłbym polskiego paszportu.

Dlaczego w 2002 r. nie udało się wam podbić świata?
To długi temat. Jeśli zacznę tłumaczyć, to dziś nie skończymy…

Mamy czas.
Piłkarska Polska była wtedy bardzo małym krajem. Przez 16 lat reprezentacja nie grała na mundialu. To był pierwszy raz trenera, sztabu, zawodników. Nie rozumieliśmy wówczas imprezy, jaką są mistrzostwa świata. Niedopracowane były nawet takie szczegóły jak hotel. Nie wytrzymały też nasze głowy.

Atmosfera?
Zaraz po awansie na mundial drużyna się podzieliła. Wygrały samolubność i interesowność. Niektórzy zaczęli martwić się tylko o swoje interesy. Chcieli prywatnego sukcesu, zostawiając gdzieś z boku drużynę…

Cały wywiad z Emmanuelem Olisadebe przeczytacie w Polska The Times!

Polska The Times


Polecamy