menu

Oddech futbolu: Kibicu, klub nie może być twoim zakładnikiem!

20 marca 2014, 12:21 | Grzegorz Ignatowski

Piłka nożna. Po co w nią gramy? To proste, dla pieniędzy. Po co ją oglądamy? To proste, bo jest fascynująca. Dlaczego kibicujemy jednym a drugim nie? To jasne, bo jest coś takiego jak patriotyzm lokalny, bo wiąże nas z jednym klubem jakiś sentyment, bo czujemy do klubu to coś. Miłość kibica do klubu jest jak miłość kobiety i mężczyzny, powinna być bezinteresowna i bezwarunkowa. Powinna taka być.

W futbolu to kibic jest najważniejszy, ale czy ma on prawo szantażować klub?
W futbolu to kibic jest najważniejszy, ale czy ma on prawo szantażować klub?
fot. Andrzej Banaś / Polskapresse

Wyobraźmy sobie sytuacje hipotetyczną. Kobieta kocha mężczyznę, weźmie z nim ślub, ale stawia pewien warunek - zamiast meczu piłki nożnej w środowy wieczór ona będzie oglądała M jak miłość, albo koniec z nimi. Nie jest to problem, bo przecież mężczyzna może iść do kolegi, obejrzeć mecz przy piwie w męskim gronie i wszystko będzie w porządku. Nie jest w porządku, bo pojawia się warunek. Nie ma rozmowy, nie ma szukania kompromisu, a więc nie jest to miłość bezinteresowna i bezwarunkowa.

Śledzę uważnie polski futbol od wielu lat i wiem, że kibice są bezwarunkowi. Czy drużyna walczy o utrzymanie, czy ściga się o tytuł mistrzowski, czy pałęta się po niższych klasach rozgrywkowych, kibic jest z nią na dobre i na złe. Nie odwraca się, kiedy zawodnicy przyczyniają się do spadku, nie odwraca się, kiedy prezes mu się nie podoba, zaciska zęby i stara się przetrwać trudny okres, bo wie, że prezes jest tylko tymczasowy i klub będzie tym samym klubem, kiedy on odejdzie. Dlatego jestem przerażony ostatnimi wydarzeniami, które miały miejsce w Warszawie, Bydgoszczy, czy ostatnio w Krakowie. Niektórzy wyraźnie przyjęli postawę roszczeniową, oczekują czegoś za to, że chodzą na stadion i dają wyraz swoim uczuciom wobec klubu. Zaczynają negocjować wartość swojej miłości do klubu i chcą uzyskać więcej w zamian. Czują się ważniejsi od klubu. Czegoś w tym rozumowaniu nie jestem w stanie pojąć.

Kto jest najważniejszy w futbolu? Oczywiście, że kibic. Ten, który wydaje pieniądze na bilet, który kupuje klubowy szalik, który zdziera gardło by pomóc swoim pupilom wykrzesać z siebie trochę więcej niż wydaje im się, że mogą z siebie dać. Kiedy na stadionie zbierze się 10 tysięcy takich kibiców człowiek rzeczywiście potrafi wykrzesać z siebie 110 a może i 120 procent możliwości. Jednak dlaczego 10 tysięcy ludzi w tym samym momencie dopinguje 11 ludzi uganiających się za skórzanym przedmiotem? Bo jest coś co ich łączy, coś co wywołuje potężne emocje. To klub piłkarski - jego herb, jego tradycja i jego barwy - one wiążą te 10 tysięcy kibiców ze sobą.

W przypadku kobiety i mężczyzny, jeżeli jedno każe drugiemu wybierać albo walczyć, to widocznie coś nie działa tak jak powinno. Może nie ma już tej chemii, może wszystko straciło urok i związek jest ciągnięty na siłę. W przypadku kibiców jest podobnie. Czasem ta magia się wypala i powstaje problem co dalej. Szuka się sposobu, walczy się o coś, choć do końca nie wiadomo o co i problem staje się nierozwiązywalny. Iskra wygasła, tylko nie każdy potrafi się pogodzić z faktem, że to nie miłość, tylko przyzwyczajenie, które wcale nie jest takie przyjemne. W takich momentach nie ma miejsca na dialog, jest wzajemne oskarżanie się, a z czasem obie strony posuwają się do szantażu.

Słyszę z różnych stron, że kibice mówią: Klub to my a nie wy. Słyszę jak tłumaczą, że race były, są i będą. Słyszę, jak namawiają kolegów po szalu, by bojkotowali klub i widzę, że sami go bojkotują. Nie rozumieją, że w ten sposób sabotują to, co ich wszystkich łączy, czyli ten jedyny, wyjątkowy, ukochany klub. Szantażują go, grożąc swoim odejściem. Drodzy kibice, jeśli macie odwrócić się od klubu - odwracajcie się! Część z was pokaże plecy, ale wielu zostanie, bo kocha klub miłością bezwarunkową. Kibic nie może szantażować klubu, nie może uważać się za ważniejszego niż to co go łączy z drugim kibicem. Szantażując klub, sabotując go, niszczycie własne środowisko, nie klub, bo on przetrwa, niszczycie samych siebie.

Na forum Wisły Kraków przeczytałem świetne porównanie klubu do warzywniaka. Nie zacytuję go, bo być może autor sobie tego nie życzy, ale to porównanie trafia w sedno. W każdym razie klub piłkarski nie jest wyłącznie dla wybranych, dla tych, którzy mają najbardziej radykalne poglądy, klub piłkarski jest i dla pikników i dla garniturów i dla ultrasów, klub jest dla wszystkich, którzy kochają go bezwarunkowo. Ci, którzy stawiają warunki prawdopodobnie znaleźli sobie nową miłość i stawiają w pierwszej kolejności swoje radykalne poglądy a dopiero w drugim szeregu widzą klub i mówią głośno: Jeśli podzielasz nasze radykalne poglądy, możesz kibicować tej drużynie. Jeśli nie - nie jesteś tu mile widziany. To nie jest kibicowanie. To budowanie własnej ideologii na solidnych podstawach, którymi jest miłość kibica. Takiej miłości, która stawia warunki i daje do wyboru, albo będzie tak jak ja chcę, albo nie będzie w ogóle, nikt nie potrzebuje. Drogi kibicu, czy tak ma wyglądać twoje przywiązanie do barw klubowych?

Blog Oddech Futbolu