menu

Oceniamy zawodników Legii za mecz z Lokeren: to była jedna wielka strata

27 listopada 2014, 21:38 | Dawid Kowalski

To był bez dwóch zdań najgorszy mecz Legii w tegorocznej fazie grupowej Ligi Europy. A rywal wcale nie postawił poprzeczki wysoko. I to boli najbardziej. Grę stołecznych można by było opisać jednym słowem – strata.

Dusan Kuciak – 7 – obok Ondreja Dudy najjaśniejszy punkt w zespole. Słowak bronił, co miał bronić, czyścił, co miał czyścić. Nie popełnił najmniejszego błędu, a i ratował niejednokrotnie cztery litery reszcie drużyny. Do tego Kuciak posiada w domu chyba bogatą bibliotekę wideo z udziałem Manuela Neuera. Wyjścia przed pole karne naprawdę imponujące.

Łukasz Broź – 4 – ten pan biegał po boisku? Ano biegał. Bardziej jednak przeszkadzał, niż pomagał. Zarówno jak cały zespół, tak i sam zainteresowany zagrał chyba jedne z gorszych zawodów. W obronie nie błyszczał, a i rajdy bocznymi sektorami do policzenia na palcach jednej ręki.

Jakub Rzeźniczak – 4 – to z kolei najpewniejsze ogniwo ze zdezelowanej w tym spotkaniu defensywy warszawiaków. Aktywny w ofensywie – rajdy, próby strzałów, agresja. Za to plus. Spory minus jednak za wkomponowanie się w poczynania kolegów w destrukcji.

Inaki Astiz – 4 – dużo uwag miał do niego szkoleniowiec Henning Berg. Raz na jakiś czas Hiszpan decydował się bowiem na podania wszerz boiska, czym regularnie podnosił ciśnienie całej drużynie. Nie pochwalamy.

Guilherme – 3 – Brazylijczyk do spółki z Tomaszem Jodłowcem spóźnił się z interwencją przy utracie gola. Poza tym powinien częściej zostawać po treningu, by skupiać się na rzutach wolnych. Takich „egzekucji” stojącej piłki na 18. metrze życzymy jak najmniej. W żargonie piłkarskim był to strzał do koszyka.

Ivica Vrdoljak – 3 – zrobił tyle, co Jodłowiec (czyt. NIC). Vrdoljak był jakby nieobecny. Myślami gdzie indziej, bo na pewno nie na boisku. Na pewno nie zaliczył tragedii pokroju Guilherme i Brozia, lecz swoje za uszami miał.

Tomasz Jodłowiec – 2 – to nie był mecz reprezentanta Polski. Przy golu minął się przy z piłką. W jego sektorze było najwięcej strat, przez co środek pola w Legii w ogóle nie funkcjonował. Sam niejednokrotnie też starł się kropnąć z dystansu (dwa razy wyszło to nawet przyzwoicie), lecz najczęściej nie było czemu poświęcać uwagi.

Orlando Sa – 4,5 – wciąż w Legii, jak niegdyś Robert Lewandowski w reprezentacji – dostaje za mało piłek. Niczemu to jednak nie przeszkadza, by Portugalczyk wziął na siebie większą odpowiedzialność i powalczył o futbolówkę w głębi pola.

Ondrej Duda – 6 – najbardziej widoczny wśród legionistów. Gdybyśmy byli złośliwi, powiedzielibyśmy, że Duda – szczególnie w pierwszej połowie – z tego mułu wynurzał się najbardziej. Ale jest i mały (może jednak nie taki mały) prztyczek w nos. Na początku drugiej części piłkę powinien wpakować do siatki, a nie w boczną jej część.

Michał Kucharczyk – 4 – słabiutko. Urywał się często lewym skrzydłem, lecz z tych zrywów zazwyczaj niewiele wychodziło. Pozytywnie nastawiony do boiskowych wydarzeń, lecz sam pewnie wie, że potrafi dużo więcej.

Jakub Kosecki – 2 – jeśli zaletą młodego legionisty jest szybkość, to albo zapomniał o tym atucie w swoim wachlarzu zalet, albo zwyczajnie przeszedł obok meczu. Co zapadło w pamięci? Na pewno strzał, który wylądował… w dziesiątym rzędzie trybuny za bramką.

Rezerwowi:

Michał Żyro – 5 – narobił szumu. Tego pozytywnego rzecz jasna. Początek mocny, rozruszał zastałych kolegów, którzy jeszcze chwila, a pokryliby się rdzą. To głównie przy udziale Żyry, Legia w drugiej odsłonie złapała oddech i mogła pokusić się o wyrównanie. No właśnie, mogła…

Marek Saganowski – 4 – chciał, ale co z tego? Oceńmy go po prostu na przyzwoitym poziomie. Raz starał się pokazać na siłę, raz kompletnie niespodziewanie odebrał piłkę. W porównaniu ze swoim zmiennikiem, ocena do góry.


Polecamy