Oceniamy Wisłę za mecz z Górnikiem Łęczna: Remis, czyli postęp? Nie do końca
Remis zamiast kolejnej porażki, punkt dopisany do konta i długo oczekiwana bramka po wielu godzinach bez gola – rezultat meczu z Górnikiem Łęczna tylko brzmi jak sukces. W poniedziałek Wisła nawet nie przypominała drużyny, która szybko wróci do górnej połowy tabeli. Zamiast tego, przejawiała symptomy które każą myśleć, że wkrótce drużyna Tadeusza Pawłowskiego może walczyć o utrzymanie.
fot. Andrzej Banaś/Polska Press
Michał Miśkiewicz ( 5) - awaryjny (który to już w tym sezonie?) golkiper Wisły prezentuje się poprawnie jak na kogoś, kto doszedł do siebie po długiej kontuzji, a ostatnią rundę spędził w trzecioligowych rezerwach. Większość meczu mógł spędzić w trybie czuwania, za to gdy było trzeba, wyciągał się jak sprężyna. W świetnym stylu odbił szczęśliwą, ale arcygroźną główkę Jakuba Świerczoka. Zostaje jeszcze bramka dla Górnika, wtedy Miśkiewicz musiałby zakrzywić czasoprzestrzeń, żeby zdążyć za atomową główką Krzysztofa Danielewicza.
Boban Jović (7) - nie ma sensu się wykłócać, czy miał zamiar strzelać i z nieudanego uderzenia wyszła asysta, czy też z premedytacją obsłużył Wilde-Donalda Guerriera przy golu Haitańczyka. Słoweniec bombardował pole karne Górnika centrami zupełnie, jak Łukasz Burliga w swoim najlepszym okresie w Wiśle. Przez dziewięćdziesiąt minut zrobił więcej, niż niejeden skrzydłowy. Niestety, coś za coś: jako obrońca nie jest nawet w połowie tak twardy i nieustępliwy jak Burliga i daje się przepychać.
Richard Guzmics (3) - w tych trudnych czasach Węgier powinien być ostoją Wisły, tymczasem nawet jeden mecz w jego wykonaniu to równia pochyła. W poniedziałek zdobył kilka skalpów na piłkarzach z Łęcznej, ale potem, mimo kartki Arkadiusza Głowackiego, sam popełniał lekkomyślne faule, z których jeden z nich tylko cudem skończył się tylko żółtym kartonikiem. Im dalej w mecz, tym częściej się mylił.
Arkadiusz Głowacki (4 ) - jeśli tak dalej pójdzie, pozostanie kapitana w Wiśle będzie miało tylko wymiar symboliczny. Nie da się inaczej, jeśli sam „Głowa” coraz częściej jest tylko symbolem. Na boisku udane interwencje przeplatały błędy, które zawodnikowi tej klasy nie przystają. Czas jest nieubłagany, a wślizgi Głowackiego spóźnione, co w poniedziałek wieczorem kosztowało go kolejną żółtą kartkę.
Rafał Pietrzak (3 ) - po budżetowej opcji na lewej obronie trudno spodziewać się cudów. Na tle piłkarzy Górnika wiślak miewał nieliczne dobre momenty, jednak przykryło je rozwinięcie czerwonego dywanu dla asystującego przy wyrównującym golu Łukasza Mierzejewskiego. Pietrzak nawet nie podjął walki z piłkarzem z Łęcznej, który nie niepokojony przez nikogo posłał piłkę na głowę Danielewicza.
Witalij Bałaszow(5) - nadal za mało produktywny jak na nakład sił, jakie wkłada w rajdy po flance. Do tego niezbyt dokładny przy dośrodkowaniach, groźne było tylko jedno. Zamieniłoby się w asystę, gdyby Ondraszek nie spudłował w świetnej sytuacji, ale trudno obwiniać Czecha choćby za to, że nowy skrzydłowy Wisły nie był już tak aktywny w drugiej połowie. Wcześniej kilka razy zakręcił obrońcami Górnika i walczył o prawie każdą piłkę.
Alan Uryga (3) - kiedy nie ma Krzysztofa Mączyńskiego, w środku pola rywale Wisły harcują jak chcą. Urydze czasem przydarzy się celny wślizg albo odbiór, lecz jak z Górnikiem, więcej jest źle obliczonych wejść, strat i niecelnych podań. U wiślaka najbardziej kuleje ten ostatni element. Od czasów Franciszka Smudy nie jest w stanie oduczyć się denerwujących podań do tyłu, gdy aż prosi się o zagranie w kierunku bramki przeciwnika.
Tomasz Cywka (3) - nieznacznie lepiej od Urygi w ofensywie, chociaż Cywka to nadal piłkarski bezpaństwowiec. Trudno wytypować pozycję, na której będzie przynosił Wiśle najwięcej korzyści, mimo że zagrał już chyba na każdej. W destrukcji bezradny jak jego partner i źle ustawiony. Przy wyprowadzaniu piłki z linii obrony taktyczna beztroska Cywki regularnie kończyła się stratami i groźnymi kontratakami Górnika.
Wilde-Donald Guerrier (6) - ocenę dla Haitańczyka podnosi szczęśliwa bramka, która mimo wszystko wymagała pewnego instynktu i czujności, dzięki której Guerrier znalazł się we właściwym miejscu i właściwym czasie. Oprócz tego było w kratkę, jak to zwykle bywa u chimerycznego skrzydłowego Wisły. Dalej mogło być różnie, gdyby nie pechowa kontuzja odniesiona przy ofiarnej interwencji na własnej połowie.
Zdenek Ondraszek (3) - Wisła raczej nie potrzebuje drugiego Brożka, który umiejętnie zastawiałby się przed polem karnym przeciwnika, ale pod samą bramką tylko zawodził. Plusem Czecha jest to, że stosunkowo często dochodzi do sytuacji. Wielkim minusem zmarnowane okazje, które w poniedziałek zwieńczyło pudło z dosłownie paru metrów.
Paweł Brożek (3) - dziwnie ociężały, niknął przy aktywniejszym Ondraszku. Duet nie grał ze sobą nawet w sparingach, co przełożyło się na słabą współpracę. Gdy w końcu zaskoczyło, Brożek nie był w stanie zakończyć akcji golem. Więcej szans już nie było, jeśli Polak dobrze pozna się z Czechem, siła ognia Wisły powinna wzrosnąć dwukrotnie. Na razie nie gwarantuje tego sama obecność dwóch napastników na boisku.
Rezerwowi
Patryk Małecki (4) - lustrzane odbicie Bałaszowa, wybiegany i waleczny, ale w przeciwieństwie do Ukraińca nie przyczynił się do żadnej groźnej sytuacji pod bramką Górnika. Samolubne (i niecelne) strzały z dystansu w sytuacji, gdy można podać do kolegów z zespołu na pewno nie podnoszą mu oceny za mecz z Górnikiem.
Rafał Boguski i Denis Popovič grali za krótko.