menu

Oceniamy wiślaków za mecz z Górnikiem Łęczna: planowa wygrana zasługą Boguskiego i Guzmicsa

23 listopada 2014, 18:19 | Jakub Podsiadło

W tym szaleństwie jest metoda - mógłby powiedzieć Franciszek Smuda po triumfie swoich piłkarzy w spotkaniu z Górnikiem Łęczna. Rafał Boguski spisał się w wyjątkowej roli środkowego pomocnika nie gorzej, niż występujący na swojej nominalnej pozycji Alan Uryga, a na najwyższą notę spośród piłkarzy "Białej Gwiazdy" zasłużył również solidny Richard Guzmics.

Michał Buchalik — 5 – z każdym spotkaniem akcje wiślackiego bramkarza nieznacznie idą w dół. Głównie dlatego, że czasem sam komplikuje sobie życie - tak było i w sobotę, gdy z bramki wywabił go tak naprawdę tylko wątły strzał Hasaniego, a pod koniec meczu prawie podarował Górnikowi gola w pozornie niegroźnej sytuacji. Strach pomyśleć, co by było, gdyby na Reymonta przyjechała drużyna, którą byłoby stać na więcej niż jeden celny strzał w ciągu 90 minut.


Dariusz Dudka — 6 – można na niego liczyć, jeśli chodzi o zapychanie dziur w składzie, ale trudno oczekiwać, żeby miał choćby w połowie tak wydatny wkład w poczynania wiślackiej ofensywy, jak Łukasz Burliga. Trudno ganić go za to, jeżeli zdamy sobie sprawę z tego, że z zadań w obronie wywiązywał się przyzwoicie.

Arkadiusz Głowacki — 6 – było dobrze, ale nie wybitnie. Ze względu na skrajną nieudolność ofensywy Górnika miał mało okazji do spektakularnych interwencji, zamiast tego kilkukrotnie źle obliczył tor lotu piłki przy główkach w sposób, który zawodnikowi takiej klasy po prostu nie przystoi.

Richard Guzmics — 8 – nie będzie ani krzty przesady w stwierdzeniu, że Węgier jest dla obecnej Wisły tym, czym w szczęśliwszych czasach był dla niej niejaki Marcelo. Tym razem nie ograniczył się do roli Terminatora w defensywie - wypady na połowę Górnika i inicjowanie ataków w wykonaniu Guzmicsa również zasłużyły na wysoką notę.

Maciej Sadlok — 5 – wszyscy oczekiwali od niego co najmniej powtórki z ostatniego spotkania z Górnikiem, jednak na pierwszy strzał z dystansu w jego wykonaniu musieliśmy czekać dopiero do 78. minuty. Zbyt chimeryczny w obronie (zwłaszcza w obecności Czernycha) i apatyczny w ofensywie, gdzie powinien dać z siebie trochę więcej niż jedna celna wrzutka, zmarnowana w dodatku przez Mariusza Stępińskiego.


Alan Uryga — 6 – trudno znęcać się nad wiślakiem z powodu tego, że w roli środkowego pomocnika o niebo lepiej od niego spisywał się Boguski. Poprzestańmy na stwierdzeniu, że "Dziki" i Uryga dobrze się uzupełniają, chociaż w pierwszej połowie beniaminek z Łęcznej bezlitośnie kontrował wiślaków między innymi przez bezradność tego drugiego.

Rafał Boguski — 8 – kto by się spodziewał, że Wisła dorobi się klasowego środkowego pomocnika w osobie Rafała Boguskiego? Tytaniczną pracę w destrukcji zwieńczyła wcale nie tak łatwa bramka - wiślacy zawdzięczają ją niemal w całości instynktowi "Dzikiego", który na chwilę opuścił posterunek w środku pola i pobiegł za akcją.

Semir Stilić — 4 – dożyliśmy czasów, w których Wisła po zejściu Semira Stilicia gra tak samo, jak z Bośniakiem na murawie. Przez uraz stopy nie miał szans zrehabilitować się za mierne pierwsze 45 minut, za które zasłużył na naganę - może oprócz umiejętnego przepuszczenia zagrania Stępińskiego przy pierwszej bramce dla "Białej Gwiazdy", do którego niektórym piłkarzom potrzebna byłaby dodatkowa para oczu.

Łukasz Garguła — 3 – "Guła" to na chwilę obecną jedno z najsłabszych ogniw Wisły. Do wyjściowej jedenastki zespołu Franciszka Smudy wpychają go jedynie problemy kadrowe "Białej Gwiazdy", co widać na murawie. Skrzydło, za które odpowiedzialny był Garguła niemalw ogóle nie istniało, a samemu pomocnikowi nie pomogło nawet przesunięcie ze skrzydła na środek rozegrania - jego ostatnia asysta w lipcowym pojedynku z Piastem to już prawie prehistoria.

Mariusz Stępiński — 5 – przytomne dogranie do Rafała Boguskiego zakończone bramką to prawie wszystko, na co było go stać w sobotę. Oprócz niespożytej ambicji i zaangażowania Stępiński miał niewiele atutów, które mogły przydać się Wiśle w meczu z Górnikiem. Wiślak częściej wybiera głupie bieganie kosztem mądrego stania, ale przy dośrodkowaniu Sadloka z 80. minuty mógł wcześniej wrzucić piąty bieg, żeby zdążyć do piłki i wpakować ją do siatki.


Paweł Brożek — 5 – kiedy druga linia zawodzi, odpowiedzialność za wypracowywanie okazji bramkowych spada na... tego, który w teorii powinien je wykańczać. Brożek tradycyjnie był wszędobylski prawie wszędzie, tylko nie pod samą bramką Sergiusza Prusaka. Kiedy już znajdował się oko w oko z bramkarzem Górnika, wolał odgrywać kolegom, chyba że oni sami - jak Emmanuel Sarki - nie byli w stanie sprezentować "Broziowi" dokładnego podania. Tym bardziej, że sam wiślak nie był samolubny przy okazji bramki Haitańczyka i obsłużył go precyzyjnym dograniem.


Rezerwowi:


Emmanuel Sarki — 3 – świeżo upieczony reprezentant Haiti to jeden z najszybszych zawodników w ekstraklasie, ale jeśli chodzi o technikę, plasuje się pewnie gdzieś na jej zapleczu. Fatalne decyzje i złe dogrania w trakcie meczu doprowadziły na skraj apopleksji Pawła Brożka, a po spotkaniu nie było końca narzekaniom Franciszka Smudy. O czymś zapomnieliśmy? Tak - jakimś cudem strzelił gola pierwszy raz od, bagatela, 55 spotkań.

Wilde-Donald Guerrier — 3 – zanim jeszcze wskoczył do wyjściowego składu, był przynajmniej świetnym jokerem. W sobotę wydawało się, że nie da się być gorszym od Łukasza Garguły i nikt nie twierdzi, że Haitańczyk był gorszy - po prostu równie nieefektywny, co jego zmiennik z 65. minuty meczu z Górnikiem.

Piotr Żemło — grał za krótko


Polecamy