menu

Oceniamy wiślaków za mecz w Bełchatowie: cała nadzieja w debiutantach

28 lutego 2015, 19:05 | Jakub Podsiadło

Niemal dokładnie pięć lat temu na stadionie w Bełchatowie nieudane debiuty zaliczyli Georgi Christow i Issa Ba - nic więc dziwnego, że przy okazji ligowej premiery Bobana Jovicia i Jeana Barrientosa w powietrzu unosił się duch nieszczęsnego Bułgara. Zupełnie, jak wtedy, Wisła zaskakująco oddała punkty beniaminkowi - tym razem wśród winowajców próżno szukać obu debiutantów. Na tle bladych wiślaków po raz kolejny dobry mecz odnotował Łukasz Burliga.

Maciej Sadlok po raz kolejny zagrał fatalnie
Maciej Sadlok po raz kolejny zagrał fatalnie
fot. Dariusz Śmigielski/Polskapresse

Michał Buchalik — 4 – na jego ocenę rzutuje głównie liczba piłek, które musiał dzisiaj wyciągać z siatki. Postawny bramkarz Wisły miał niewiele do powiedzenia, gdy koledzy z obrony co chwilę rozwijali czerwony dywan przed Arkadiuszem Piechem. A jeśli dodać do tego niefart przy okazji rykoszetu Arkadiusza Głowackiego, stężenie pecha kwalifikuje się już chyba do wezwania szamana, bo z solidnym warsztatem bramkarskim "Buchala" ma niewiele wspólnego.

Łukasz Burliga — 6 – przez niego trzeba będzie przeredagować mitologię i napisać, że dwanaście prac Heraklesa miało miejsce w Bełchatowie. "Bury" jest na razie potrzebny Wiśle jak tlen, będąc gwarantem tego, że pole karne rywala będzie bombardowane dośrodkowaniami. Gdyby nie nieporadność Brożka, zapewne skończyłby sobotni mecz z kilkoma asystami; po porażce została mu tylko satysfakcja. Jeszcze jedno - minie trochę czasu, zanim zacznie rozumieć się z Joviciem jak bliźniak, chociaż jest nadzieja na przyszłość.

Arkadiusz Głowacki — 5 – "Głowa", "Głowa", co przeplata... i tak dalej. Przed pierwszą bramką dla Bełchatowa jego wyjścia w stylu kamikadze kończyły się wielką dziurą w linii defensywnej Wisły, co po klęsce z beniaminkiem z pewnością będzie wałkowane przez sztab do znudzenia. Ciężko wieszać na nim psy za pechowy rykoszet przy woleju Wacławczyka (znacznie mniej wkładu własnego niż w Kielcach) - pod bramką rywala był za to jak taran i nie poprzestał na golu, w drugiej połowie często goszcząc w jej okolicach.

Dariusz Dudka — 2 – zaczniemy nietypowo i powiemy, że w obecnej formie Dudce przydałby się natychmiastowy przeszczep włosów. Dlaczego? Dlatego, że drobna łysinka na czubku głowy w ogóle mu nie przystoi - wiślak niezależnie od pozycji jest zagubiony jak gołowąs. W jednej chwili po prostu wywiesił białą flagę i oddał piłkę szarżującemu piłkarzowi GKS, przy dwóch pierwszych golach gospodarzy był statystą, a gdy Piech dobijał krwawiącą Wisłę w ostatnim kwadransie nawet się nie starał, żeby wejść mu w drogę.

Maciej Sadlok — 1 – chyba już czas na "auf wiedersehen" - Smuda zapowiedział, że jeśli Sadlok szybko nie wróci do żywych, odsunie go od wyjściowej jedenastki. Najwyższa pora, bo niedawny reprezentant Polski najpierw dał się skręcić Arkadiuszowi Piechowi w 15. minucie, a potem gładko wpasował się w kategorię wkładu do koszulek. Jakby jeszcze było mało nieszczęść, klęskę w Bełchatowie zwieńczył czerwoną kartką za atak na Grzegorzu Baranie.

Alan Uryga — 3 – w sobotę pełnił głównie rolę straszaka - w destrukcji przeciętny, w ofensywie raz postraszył Trelę zdradliwym strzałem. Chwilami przerastały go zagrania na zaledwie kilka metrów, kreatywność przy wyprowadzaniu akcji ofensywnych niebezpiecznie bliska zeru. Połowa Krakowa z utęsknieniem czeka na upragniony powrót Ostoji Stjepanovicia.

Rafał Boguski — 3 – źle ustawiał się na boisku, piłki kolegów zahaczał tylko piętą i błyskawicznie tracił. Uryga to ofensywny niemota, dlatego Boguski z marnym skutkiem musiał brać odpowiedzialność za rozkręcanie ataków Wisły środkiem. Może dwa metry od bramki obchodził się z piłką jak z jajkiem w sytuacji, w której trzeba było po prostu mocno kopnąć ją obok Treli. Pospieszyliśmy się z peanami dla "Bogusia" - to, co jeszcze niedawno było "ambicją" i "sercem do gry", dzisiaj jest tylko bieganiem dla alibi.

Boban Jović — 5 – znany z ciągania zawodników po boisku jak mu się żywnie podoba Franciszek Smuda od razu rzucił Słoweńca na głęboką wodę i przez większość spotkania nie wyglądał źle. Bełchatów pamięta już fatalne debiuty Georgi Christowa i Issy Ba w koszulce z białą gwiazdą - o Joviciu nie da się powiedzieć złego słowa, ale i... nie wiadomo jak dobrego. Biegał z zaangażowaniem i starał się przechwytywać piłkę na połowie rywala, raz pięknie obsłużył Brożka, częściej jednak posyłał balony zamiast centr. Jak na debiutanta - z pewnością diamencik do oszlifowania.

Semir Štilić — 4 – każdy mecz w wykonaniu Bośniaka to coraz więcej znaków zapytania w sprawie tego, czy nowy kontrakt dla gwiazdora Wisły jest zasadny. Przedzieranie się środkiem w jego wykonaniu to bicie głową w mur, bo obrońcy rywala za każdym razem otaczają wiślaka ciasnym wianuszkiem. Teczuszka Štilicia z porażki z beniaminkiem jest wyjątkowo cieniutka i zawiera tylko asystę z kornera przy golu Głowackiego i zmarnowany rzut wolny, który mógł skończyć się bramką.

Emmanuel Sarki — 2 – do tej pory zazwyczaj był ruch i dużo wiatru, teraz potrzebny byłby chyba defibrylator, żeby obudzić skrzydłowego Wisły. Gierki na treningu to nie wszystko - Sarki wyglądał, jakby cierpiał na traumę z powodu niedawnych pojedynków z Hubertem Matynią. Haitańczyk był niepewny i mało ruchliwy, jeśli chodzi o zagrożenie pod bramką, posłał w kierunku Treli tylko jedną petardę podobną do tej z towarzyskiej potyczki z Wolfsburgiem.

Paweł Brożek — 2 – mógłby śmiało założyć z Dariuszem Dudką klub seniorów, którzy grają jak juniorzy. Opanowanie i zimna krew "Brozia" pod bramką Bełchatowa była na poziomie trampkarza starszego - w 24. minucie strzelił prosto w Trelę, potem przestraszył się przecięcia obiecującej piłki z ostrego kąta i nie był w stanie trącić jej do bramki kilka minut później. Praca na tyłach ataku swoje, a to, że Wisła nie ma kim strzelać goli, swoje - dzisiaj Brożek mógł tylko dokładać nogę, a i tak zakończyłby spotkanie z niejednym trafieniem na koncie.


Rezerwowi:

Jean Barrientos — 4 – obiecujące pół godziny Urugwajczyka w Bełchatowie przypomina trochę wczesnego Stępińskiego, z małym zastrzeżeniem - Barrientos, zamiast na skrzydle, nieźle odnalazł się w środku pola i udowodnił, że dysponuje szybką nogą i niezłą techniką. Wniósł powiew ambicji i dynamiki w bezradną ofensywę Wisły.

Maciej Jankowski — grał za krótko

Łukasz Garguła — grał za krótko


Polecamy