menu

Oceniamy piłkarzy GKS Bełchatów za porażkę w Szczecinie: Na zero z przodu

20 marca 2015, 21:36 | Kaja Krasnodębska

Mecz ze słabo grającą ostatnimi czasy Pogonią, miał być idealną okazją na przełamanie niechlubnej passy porażek Bełchatowian. Gracze GKS-u wyraźnie jednak nie chcieli dzisiaj zwyciężyć. W życie wcielili taktykę na zero z przodu, praktycznie pozwalając Radosławowi Janukiewiczowi na przespanie całych 90 minut. Rosnące w miarę upływających minut błędy w obronie i zagubienie środka pola sprawiły, że w drugiej połowie goście byli tylko statystami przy coraz melodyjniej grających portowcach.

Pogoń Szczecin - GKS Bełchatów
Pogoń Szczecin - GKS Bełchatów
fot. Andrzej Szkocki / Polska Press

Dariusz Trela (5) – przez zaledwie 30 minut gry nie popełnił żadnego poważnego błędu. Fakt faktem, nie miał wiele pracy. Podejmował dobre decyzje, wychodząc z bramki i nieźle grał na przedpolu. Przy strzałach rywali głównie odbijał piłkę przed siebie, co przy groźniejszych rywalach mogłoby się obrócić przeciwko niemu.

Adrian Basta (4) – nie najlepszy mecz w wykonaniu defensora bełchatowian. Nie radził sobie z Marcinem Robakiem czy Ricardo Nunesem. Dawał im się oszukiwać i pozwalał kontynuować akcje. Za faul na snajperze gospodarzy udało mu się otrzymać żółta kartkę pod koniec spotkania. W pierwszej połowie próbował brać udział w ofensywnych akcjach – wychodził z piłką na połowę rywali lecz nieporozumienia z kolegami z drużyny sprawiły, że tak naprawdę nie stworzył żadnego zagrożenia.

Damian Zbozień (3) – mało doświadczony stoper zaczął całkiem przyzwoicie jednak w drugiej połowie całkowicie się pogubił. Na samym początku i pod koniec pierwszej części spotkania, kilka razy zatrzymał Marcina Robaka, ale na tym skończyły się jego dzisiejsze sukcesy. W 13. minucie spóźnił się przy kontrataku Akahoshiego. Miał swój udział przy pierwszej bramce gości, kiedy to przepuścił piłkę lecącą w stronę napastnika Pogoni. Ostatnie pół godziny okazało się dla niego bardzo nieudane. Gubił zarówno Marcina Robaka, jak i partnerującego mu pod koniec spotkania Łukasza Zwolińskiego.

Marcin Flis (3) – tego spotkania defensor gości nie może zaliczyć do udanych. Od początku uciekali mu Marcin Robak i Adam Frączczak. W ogóle nie radził sobie z doświadczonymi ofensywnymi zawodnikami Pogoni. Pod koniec pierwszej połowy na granicy faulu wypychał z własnego pola karnego snajpera gości, który mimo tego zdołał musnąć piłkę głową. Najlepszym dowodem nieudolności stopera gości może być niechlubny udział przy pierwszej bramce, kiedy to po prostu zgubił strzelca gola. Po stracie właśnie Flisa w 71. minucie, Szymon Sawala musiał uciec się do kosztującego żółtą kartkę faulu.

Adam Mójta (4) – w pierwszej części spotkania angażował się w ofensywie. To właśnie jego lewą stroną toczyła się większość nieśmiałych prób Bełchatowa na wbiegnięcie w pole karne rywala. Próbował gry na jeden kontakt z Maciejem Małkowskim, jednak nie przyniosło to żadnych korzyści dla zespołu. Jego uderzenie w 26. minucie, z daleka minęło się ze światłem bramki. W drugiej połowie, przez agresywną w ataku grę gospodarzy, musiał wziąć się do obrony. Jednak nie poszło mu to najlepiej. Przy pierwszej bramce, wszystkie próby uratowania sytuacji zakończyły się porażką. W 66. minucie sfaulował w polu karnym Michała Janotę co zakończyło się podyktowaniem przez sędziego rzutu karnego. Źle ustawiony, wszedł w pomocnika szczecinian. Pod koniec spotkania, Marcin Robak robił z nim co chciał.

Szymon Sawala (3) – można mieć wątpliwości czy dzisiaj stanowił jakąkolwiek wartość dodaną dla zespołu. Zaczął od wywalczenia rzutu wolnego dla rywali. Jego podania w środku boiska, nieźle odczytywał Michał Janota, a później także Łukasz Zwoliński. To właśnie za faul na tym drugim otrzymał żółta kartkę. Czasem próbował brać udział w akcjach ofensywnych jednak bez efektu. Strzał pod koniec spotkania, bez problemu zatrzymany został przez Vladimirsa Kamessa.

Patryk Rachwał (3) – kapitan gości skutecznie poprowadził swoich kolegów do porażki. Wszystkie jego ambicje na stworzenie dogodnych sytuacji odczytywane były przez defensorów Pogoni. Młody Sebastian Rudol bardzo dobrze sobie z nim radził. Również przeciętnie grający dzisiaj Akahoshi w wyminięciu Rachwała nie widział problemów. W 37. minucie jak dziecko, ograł go Marcin Robak, podając kolegom piłkę między nogami kapitana GKS-u. W defensywie nie było lepiej. Michał Janota nie czuł przed nim respektu, spokojnie rozgrywając sobie piłkę pod nogami pomocnika rywali.

Pavel Komolov (3) – przez cały początek spotkania sprawiał wrażenie, że wcale go nie ma. Jego prawą stroną nie przebiegła żadna z ofensywnych prób Brunatnych. Dopiero po 28. minutach gry, pokazał się kibicom po raz pierwszy. Dobrze wykończył akcję Adriana Basty i podał do Arkadiusza Piecha. Przed zejściem do szatni zaczął brać udział w defensywie. Skutecznie zatrzymywał podania rywali na własnej połowie. Po przerwie było już gorzej. Nie rozumiał się z kolegami z drużyny, niecelnie podając im futbolówkę. Popisał się paroma niecelnymi strzałami z dystansu. Jedyną próbę Komolova, która zmierzała w stronę bramki bez problemu w 90. minucie wybronił Janukiewicz.

Kamil Wacławczyk (3) – mówiąc krótko: nie pomógł w ofensywie, zepsuł w obronie. Jego strzały na bramkę rywala zatrzymywały się na stoperach, a długie podania wyraźnie unikały kolegów z drużyny. Rzut wolny w 49. minucie, również zakończył się skierowaniem piłki prosto w gracza gospodarzy. To właśnie Wacławczyk sprokurował drugi rzut karny, kiedy to stojąc w murze, ręką odbił piłkę z rzutu wolnego. Na plus można mu jedynie zapisać celne dośrodkowania z rzutu rożnego. Żadnego jednak nie udało się zamienić na choćby kontaktową bramkę.

Maciej Małkowski (4) – aktywny w grze do przodu. Szczególnie w pierwszej połowie starał się tworzyć akcje na połowie rywali. Dawał się we znaki Akahoshiemu i Rudolowi, jednak żadna z jego prób nie przyniosła nawet poważniejszego zagrożenia na bramce Janukiewicza. W drugiej połowie popisał się ładnym lobem w pole karne, który jednak bez problemu przejął Michał Janota. Jego strzał w 54. minucie okazał się zbyt słaby aby kogokolwiek zaskoczyć. Nie był w stanie pomóc w defensywie swoim kolegom. Wspomniany wcześniej Michał Janota spokojnie sobie z nim radził, tworząc groźne sytuacje dla gospodarzy.

Arkadiusz Piech (5) – mimo, że wynik na zero z przodu na to nie wskazuje, wydaje się, że wypożyczony z Legii napastnik najmniej z całej drużyny Bełchatowa zbłaźnił się na boisku w Szczecinie. Nie miał wielu okazji do popisania się – szczególnie w drugiej połowie kiedy to rywale całkowicie zawładnęli nad tym co się działo na murawie. Jego strzały często były blokowane przez stoperów gospodarzy. W 15. minucie w tempo wyskoczył do podania i nieźle skierował piłkę w stronę Komolova. Na początku drugiej połowie, po faulu na nim sędzia przyznał rzut wolny. Po ponad godzinie gry, to właśnie Arkadiusz Piech obudził Radosława Janukiewicza, strzelając po raz pierwszy w światło bramki. Drugi raz sprawdził refleks golkipera gospodarzy w końcówce, kiedy to celnie próbował trafić w dystansu. Napastnik Bełchatowa dostał dzisiaj swoją pierwsza kartkę w sezonie – za dyskusje z sędzią.

Gracze rezerwowi:

Emilius Zubas (4) – w 30 minucie zastąpił na boisku kontuzjowanego Dariusza Trelę. Zaczął od poprawnego wypiąstkowania rzutu wolnego Rafała Murawskiego. Pod koniec pierwszej części spotkania, w odpowiednim momencie wyszedł z bramki i powstrzymał przed strzałem Marcina Robaka. Świetnie interweniował w 47. minucie, kiedy to po strzale Michała Janoty piłka leciała wprost pod poprzeczkę. Przy pierwszej bramce trochę zbyt pochopnie wyszedł z bramki. Dobrze wyczuł Marcina Robaka wykonującego oba rzuty karne. Za każdym razem rzucił się w odpowiednim kierunku, ale piłka prześlizgiwała mu się pod palcami. Spotkanie zakończył spokojnym odbiorem w 87. minucie.

Michał Mak (3) – na murawę wbiegł po ponad godzinie, w miejsce Patryka Rachwała. Miał pociągnąć swój zespół do walki w ofensywie, ale sam wyglądał na zagubionego. Na plus można mu jedynie zaliczyć dobre odebranie podania Flisa i celne dośrodkowanie w 84. minucie.

Sebastian Olszar (4) – dzisiaj rozegrał niecałe 20 minut. Wszedł za Macieja Małkowskiego. Próbował tworzyć akcje z Wacławczykiem, jednak Sebastian Rudol spokojnie je zatrzymywał. Pod koniec spotkania gdy biegł z piłką w połowie rywala, został sfaulowany przez spóźnionego Kamessa.


Polecamy