menu

Oceniamy GKS Bełchatów za mecz z Lechem: nowy trener, stary wynik

5 kwietnia 2015, 08:59 | Kaja Krasnodębska

Po niezadowalających wynikach działacze GKS-u zdecydowali się na nagłą roszadę na trenerskiej ławce. Nowy szkoleniowiec, Marek Zub, miał zmienić sposób gry Brunatnych i tym samym sprawić, że uboga w punkty drużyna z Bełchatowa, wreszcie zacznie wygrywać.

GKS Bełchatów - Lech Poznań 1:2 (0:1)
GKS Bełchatów - Lech Poznań 1:2 (0:1)
fot. Dariusz Śmigielski

Wyjściowa jedenastka:
Emilius Zubas (6) – mimo tego, że w spotkaniu z Lechem aż dwukrotnie wyciągał piłkę z siatki, nie można mieć do niego większych pretensji. Obronił wiele groźnych strzałów gości i gdyby nie on, końcowy rezultat mógłby okazać się dużo wyższy. Dobrze zachował się na przykład po strzale Paulusa Arajuuriego w 18. minucie czy Barry’ego Douglasa w 59. Nie miał szans na uratowanie sytuacji przy pierwszej bramce, zdobytej przez Muhameda Keitę.

Damian Zbozień (4) – to jemu właśnie najwięcej kłopotu sprawiał Norweg gambijskiego pochodzenia. Uciekał mu kreując groźne ofensywne akcje. Obrońca Bełchatowa nie radził sobie z nim spóźniając się z interwencjami. Tak też było przy premierowym trafieniu rywali. W drugiej połowie we znaki dawał mu się także młody Dariusz Formella, który nie czując presji ze strony przeciwnika, bez wahania oddawał strzały na bramkę Zubasa. Na plus można za to Zbozieniowi zaliczyć kilka skutecznych interwencji przy akcjach Kaspra Hamalainena czy celne długie podania w stronę Arkadiusza Piecha.

Paweł Baranowski (4) – niechcący pomógł Lechitom zdobyć pierwszą bramkę, ustawiając tym samym losy spotkania. Fatalnie ustawił się względem Kaspra Hamalainena, przez co Fin bez problemu mógł przyjąć piłkę i dośrodkować ja prosto do Keity. Poza tą jedną, ale jakże kluczową pomyłką, stoper gospodarzy całkiem udanie dotrwał do ostatniego gwizdka. Kilkukrotnie zatrzymywał napierającego w pole karne Zaura Sadajewa. Swojego szczęścia próbował również w ofensywie – w 64. minucie celnie dośrodkował do czającego się pod bramką Gostomskiego Bartosza Ślusarskiego.

Błażej Telichowski (5) – pomimo dwubramkowej porażki, nowy kapitan gospodarzy nie zaliczył aż tak złego spotkania, jak można byłoby przypuszczać. Pierwsze 70 minut spędził w polu karnym gdzie stawiał czoło Dariuszowi Formelli, Kasprowi Hamalainenowi czy Tomaszowi Kędziorze. Dobrze odczytywał podania rywali dzięki czemu samemu zablokował kilka groźniejszych dośrodkowań. Na ostatnią część gry, dostał pozwolenie od trenera Zuba na grę w roli środkowego napastnika. Tutaj jednak nie stworzył żadnej groźniejszej sytuacji dla swojego zespołu.

Adam Mójta (4) – oprócz standardowej pracy na lewej obronie, aktywny z przodu. Długimi podaniami czy rajdami na połowę przeciwnika próbował rozpoczynać ofensywne akcje Brunatnych. Niestety współpraca z kolegami nie była jego mocną i stroną – Lechici bez problemu przejmowali większość jego dośrodkowań. Wielokrotnie miał problem z zatrzymaniem ambicji na grę w ataku Tomasza Kędziory, przez co musiał uciekać się do fauli. Pod bramką Emilius Zubasa z różnym skutkiem ścinał się z Dariuszem Formella i Zaurem Sadajewem.

Grzegorz Baran (3) – mimo prób pomocy kolegom z defensywy, większość jego działań w tym kierunku kończyła się porażkami. Kasper Hamalainen wydawał się w ogóle nie przejmować jego obecnością, a Zaur Sadajew czy Dariusz Formella bez najmniejszego problemu odczytywali jego zamiary. Zawodnik Bełchatowian miał swój udział także przy drugim trafieniu gości – to on krył Paulusa Arajuuriego, który wpakował piłkę do siatki.

Michał Mak (6) – w pierwszej połowie kreował bardzo dużo zamieszania po lewej stronie boiska. Co chwile biegnąc z piłką próbował sforsować mur jaki tworzył tam Barry Douglas. Mimo wielu prób, przy dobrej postawie Szkota udało mu się to tylko kilkukrotnie. Również inni defensorzy Kolejorza bez problemu sobie z nim radzili, zarówno Łukasz Trałka jak i Paulus Arajuuri skutecznie odczytywali jego dośrodkowania w pole karne. Bezradny wobec dobrej gry Lecha w defensywie.

Kamil Wacławczyk (4) – opuścił boisko już po 45 minutach gry, co najlepiej świadczy o jego słabej postawie. Całkowicie spacyfikowany w środku pola, przez doświadczonego Łukasza Trałkę i młodego Jakuba Serafina. Raz spróbował strzału na bramkę rywali, jednak biorąc pod uwagę jego niecelność można śmiało powiedzieć, że była to jedynie „akcja do statystyk”.

Pavel Komolov (5) – w pierwszej połowie starał się kreować akcje na jeden kontakt, jednak koledzy najwyraźniej nie rozumieli jego intencji. Po powrocie na murawę po przerwie, wyraźnie przygasł. Tracił piłkę w środku boiska na rzecz Łukasza Trałki czy Jakuba Serafina. Zszedł po niewiele ponad godzinie gry.

Maciej Małkowski (5) – brał udział w praktycznie każdej ofensywnej akcji swojego zespołu. Dobrze rozumiał się z Arkadiuszem Piechem, któremu wielokrotnie dośrodkowywał w pole karne. W drugiej części gry nieźle szła mu również gra z Bartoszem Ślusarskim. On także rozpoczął dwie akcje bramkowe w tym spotkaniu. Pierwszą dla własnego zespołu po odbiorze futbolówki Lechitom podał do późniejszego strzelca gola - Łukasza Wrońskiego. Chwilę później jednak sfaulował w środku boiska Łukasza Trałkę, co zmusiło sędziego do podyktowania rzutu wolnego, który na asystę zamienił Barry Douglas.

Arkadiusz Piech (4) – chyba powoli zaczął powracać do formy prezentowanej jesienią. Regularnie marnował wszystkie bramkowe sytuacje jakie stworzyli mu koledzy z drużyny. Nie sprawiał najmniejszego kłopotu stoperom z Poznania. Na plus można jednak zapisać mu grę tyłem na jeden kontakt w 41. minucie czy asystę przy trafieniu Łukasza Wrońskiego.

Zawodnicy rezerwowi:
Bartosz Ślusarski (4) – wbiegł na drugą połowę, mając zapewne dokonać rewolucji w ofensywnej grze Brunatnych. Nie wykonał jednak swojej misji – w ciągu 45 minut gry tylko kilkukrotnie podłączył się do gry do przodu. Większość czasu pozostawał niewidoczny.

Łukasz Wroński (6) – wszedł na podmęczonych już szybkimi akcjami i zmianami pogody Lechitów i zaczął ich skutecznie kąsać prawą stroną boiska. Zdobywca honorowej bramki dla gospodarzy. W 72. minucie świetnie wykorzystał podanie Arkadiusza Piecha i pokonał Macieja Gostomskiego. Aktywny w polu karnym kilkukrotnie próbował zaskakiwać golkipera Kolejorza strzałami z dystansu czy dobitkami po nieudanych próbach reszty Bełchatowian. Całkiem nieźle wyglądał naprzeciw Barry’ego Douglasa.

Piotr Witasik (bez oceny) – na murawie spędził jedynie siedem minut. Wszedł na pozycję defensywnego pomocnika. Nie popisał się niczym szczególnym – może poza tym, że w 90. minucie przepuścił podanie Szymona Pawłowskiego między nogami.

Der Klassiker w Ekstraklasa.net: zobacz oprawę kibiców podczas meczu Borussia - Bayern!


Polecamy