menu

Obrońca Garbarni Kraków Krzysztof Kalemba: Karnych nie wykorzystuję tylko podczas... treningów (ZDJĘCIA)

17 kwietnia 2018, 13:07 | Jerzy Filipiuk

Rozmowa. 31-letni środkowy obrońca Garbarni Kraków Krzysztof Kalemba mówi, w jaki sposób zapewnił punkt drużynie, która w meczu 26. kolejki II ligi piłkarskiej zremisowała w Wejherowie z Gryfem 2:2.


fot. Andrzej Wiśniewski

fot. Andrzej Wiśniewski

fot. Andrzej Wiśniewski

fot. Andrzej Wiśniewski

fot. Andrzej Wiśniewski

fot. Andrzej Wiśniewski

fot. Andrzej Wiśniewski

fot. Andrzej Wiśniewski

fot. Andrzej Wiśniewski

fot. Andrzej Wiśniewski

fot. Andrzej Wiśniewski

fot. Andrzej Wiśniewski

fot. Andrzej Wiśniewski

fot. Andrzej Wiśniewski
1 / 14

- Gospodarzom nie udało się zrewanżować wam za wyjazdową porażkę 0:1 w jesiennej rundzie, choć byli od tego o krok.

- W Krakowie byliśmy mocniejszą od Gryfa drużyną, ale długo nie mogliśmy mu strzelić bramki. Zdobyliśmy ją dopiero w doliczonym czasie gry. Do Wejherowa jechaliśmy nie po to, żeby się położyć przed rywalem, ale powalczyć o trzy punkty. Mieliśmy okresami lekką przewagę i przerwaliśmy zwycięską serię rywali (wygrali 4 poprzednie mecze, zachowując czyste konto strat w trzech z nich – red.).

- Jeszcze w 89 minucie gospodarze prowadzili 2:0. Garbarnia zarobiła jednak rzut karny, który Pan wykorzystał i było tylko 2:1. Potem doprowadził Pan do #remisu z rzutu wolnego. W Krakowie to także Pan uzyskał gola - zwycięskiego - z „jedenastki”.

- Przy rzucie karnym na pewno było nerwowo, ale strzeliłem pewnie, a bramkarz rzucił się w drugi róg. Rzut wolny egzekwowałem z ponad 25 metrów z okolicy bocznej linii boiska. Uderzyłem piłkę dość mocno, odbiła się ona po koźle osiem metrów przed bramką i wpadła do siatki. Czasami wykonuję rzuty wolne, starając się silnie dośrodkować piłkę na pole karne, żeby ktoś ją mógł dobić do #bramki. W sobotę sama wpadła. Jakąś więc cegiełkę dołożyłem do tego remisu, z czego się niezmiernie cieszę, ale na punkt zapracowała cała drużyna.

- To nie była cegiełka, tylko cegła... W Garbarni rozegrał Pan już 237 meczów w drugiej i trzeciej lidze, w których strzelił aż 39 bramek, a zarobił tylko 26 żółtych kartek i ani jednej czerwonej. Świetny bilans jak obrońcę. Niemal perfekcyjnie wykonuje Pan rzuty wolne i karne. Z tych ostatnich zdobył Pan aż 21 goli. Pamięta Pan, kiedy ostatni raz pomylił się z 11 metrów?

- To było w październiku 2014 roku w meczu w Krakowie z Łysicą Bodzentyn, gdy graliśmy jeszcze w trzeciej lidze. Zremisowaliśmy 0:0. Źle uderzyłem piłkę, trafiłem nią w byłego bramkarza młodzieżowej reprezentacji Polski (a wtedy 40-letniego Tomasza Dymanowskiego, mającego za sobą 20 występów w ekstraklasie – przyp.).

- Czy, choć etatowo egzekwuje Pan rzuty karne, szlifuje Pan ich wykonywanie podczas treningów? I czy zdarza się Panu wtedy pudłować?

- Tak, trenuję je na zajęciach, choć nie na każdych. Czasami trzy lub cztery razy w tygodniu. I zdarza się, że Marcin Cabaj lub Alek Kozioł bronią moje strzały.

- Kolejna okazja do powiększenia dorobku bramkowego może się Panu przydarzyć już w środę w meczu z Rozwojem Katowice.

- Chcemy rozegrać dobre spotkanie. W drugiej lidze nikt nikomu nie odpuszcza. Walka będzie trwać do ostatniej kolejki. Remis w Wejherowie, wywalczony w takich okolicznościach, daje nam pozytywnego kopa.

Follow @sportmalopolska

Sportowy24.pl w Małopolsce


Polecamy