Nic jeszcze nie jest pewne. Podsumowanie 25. kolejki T-Mobile Ekstraklasy
Co przyniosła trwająca pięć dni, rozgrywana w trakcie Wielkiego Tygodnia seria spotkań najwyższej klasy rozgrywkowej w Polsce? Czy było w niej wystarczająco emocji i dobrego futbolu, że warto było poświęcić czas na Ekstraklasę i odejść, choć na chwilę od wielkanocnych stołów? Zapraszamy do lektury!
Cracovia – Podbeskidzie 3:1. To jeszcze nie koniec
„Pasy” wygrały po raz pierwszy od 27 listopada i tym samym udowodniły, że wciąż liczą się w walce o utrzymanie. Jednak zarówno liga, jak i ta drużyna są na tyle nieprzewidywalne, że trudno stwierdzić czy już w następnej serii spotkań krakowianie znów nie oddalą się od zachowania ligowego bytu. Środowe zwycięstwo podopiecznych Tomasza Kafarskiego nie zmieniło ich pozycji w tabeli, przywróciło za to nadzieję. Terminarz Cracovii nie jest zbyt korzystny, a o punkty nie będzie łatwo z żadnym z rywali.
Podbeskidzie to w ostatnich dwóch kolejkach dostarczyciel oczek dla drużyn ze strefy spadkowej. Chwalona wcześniej drużyna Roberta Kasperczyka, zagrała 180 nieudolnych minut, psując dobre wrażenie jakie pozostawiła w poprzednich tygodniach. Na osłodę dla bielszczan wspaniały „centro-strzał” Marka Sokołowskiego. Czy „Górale” pokażą coś jeszcze w obecnych rozgrywkach czy też są w pełni nasyceni osiągniętym już utrzymaniem?
Górnik – Polonia 1:0. „Czarne koszule” oddalają się od tytułu
Górnik, który dzięki temu zwycięstwu niemal na pewno będzie grał w Ekstraklasie w kolejnym sezonie, po raz kolejny pokazał, że potrafi ogrywać u siebie teoretycznie mocniejszych rywali. Zabrzański klub sprawia wiosną dobre wrażenie i szlifuje swój własny styl gry. Podobno priorytetem jest zachowanie na trenerskim stołku Adama Nawałki, który od końca grudnia 2009 pokazuje w Górniku, że jest odpowiednim szkoleniowcem dla tego zespołu i potrafi sporo z niego „wycisnąć”. Hitowe starcie z Ruchem w następnej kolejce to może być jedno z najciekawszych derbów GOP ostatnich lat.
Polonia zaliczyła ósmą porażkę w sezonie, aż siódmą w delegacji. Była to pierwsza przegrana pod wodzą Czesława Michniewicza. Z taką dyspozycją na obcych stadionach, warszawianie nie powinni marzyć o grze w Europie, ale wciąż mają na nią szanse. Na plus dla nich jest fakt, że w ostatnich pięciu kolejkach aż trzykrotnie zagrają przy Konwiktorskiej, gdzie prezentują się znacznie korzystniej. Podium jest w zasięgu „Czarnych koszul”, wystarczy, że wykorzystają oni ewentualnie potknięcia rywali i 20 kwietnia pokonają u siebie Ruch.
Legia – Ruch 2:0. „Niebiescy” oblali ważny egzamin
W szlagierowym starciu tej kolejki legioniści pokonali u siebie chorzowski Ruch. Po obrazie gry z pierwszej połowy były obawy, że jak to ostatnio bywa w naszych ligowych hitach, skończy się na niemrawym 0:0. Na szczęście, druga połowa była znacznie lepsza. W momencie, w którym „Niebiescy” mocno przycisnęli i wydawało się, że wbiją zaraz pierwszego gola, szybka kontra sprawiła, że gospodarze wyszli na prowadzenie za sprawą Michała Kucharczyka. Później zawodnicy Fornalika mieli jeszcze swoje szanse, ale ostatecznie polegli 0:2 i Legia odskoczyła im na cztery oczka w tabeli.
Czy ten mecz odebrał Ruchowi nadzieje na tytuł? Definitywnie, nie, ale znacznie chorzowian od „majstra” oddalił. Zobaczymy jak drużyna z Cichej zaprezentuje się w następnej serii spotkań, gdy gra wielkie derby Śląska z nieźle dysponowanym ostatnio Górnikiem Zabrze. Na Łazienkowskiej goście nie zagrali w sobotę źle, ale na Legię to nie wystarczyło. Chwała im za to, że nie przyjechali po 0:0 i to było widać w ich grze. Warszawianie z kolei znów nie zagrali zbyt porywającego futbolu, ale zdobyli bardzo ważne punkty i nadal przewodzą T-Mobile Ekstraklasie, będąc najpoważniejszym kandydatem do mistrzowskiej patery.
Śląsk – GKS 1:0. Nadal bez fajerwerków
Powrót Śląska na stadion przy ulicy Oporowskiej okazał się udany tylko pod względem rezultatu. Podopieczni Oresta Lenczyka wymęczyli dopiero drugie tej wiosny zwycięstwo, choć z gry komplet punktów im się nie należał. To wciąż nie jest ta sama drużyna, która imponowała w poprzedniej rundzie konsekwencją, zaangażowaniem i ciągiem na bramki rywali. Bądź co bądź – wrocławianie mają aktualnie tylko trzy oczka straty do liderującej Legii i nie przestają się liczyć w walce o mistrzowską paterę i europejskie awanse, ale ich styl póki co pozostawia wiele do życzenia.
Bełchatów zmarnował w sobotę wiele okazji na strzelenie bramki i przegrał drugie z rzędu spotkanie w lidze. Kto za kilka tygodni będzie pamiętał, że w tym meczu zawodnicy prowadzeni przez Kamila Kieresia byli lepsi i nie zasłużyli na porażkę? „Torfiorze” muszą się otrząsnąć. W przekroju całych rozgrywek nie zasłużyli na spadek, ale powinni się mieć na baczności i dla spokoju konieczne są im punkty, bowiem aktualnie mają tylko cztery oczeka przewagi nad przedostatnim ŁKS-em. W następnej serii spotkań bełchatowian czeka starcie u siebie z Jagiellonią, później arcyważny wyjazd do Lubina.
Jagiellonia – Wisła 1:0. „Biała gwiazda” coraz bledsza
Wisła przegrała już dziewiąty mecz w sezonie i oddala się od europejskich pucharów. Obrońcy tytułu, którzy w poprzedniej rundzie potrafili zagrać kilka przyzwoitych meczów, choćby w LE, teraz są cieniem samych siebie. W klubie z Reymonta nie dzieje się dobrze. Chodzą słuchy o podziałach w zespole, dyrektor sportowy w trakcie rundy ogłasza, że będą czystki i zmiany kadrowe, drużyna nie potrafi wygrać piątego meczu z rzędu, na dodatek jest już jedną nogą poza krajowym pucharem. Zdaje się, że Michał Probierz może powoli myśleć o następnym sezonie.
„Jaga” wreszcie potrafi wykorzystywać atut własnego boiska i zaliczyła trzecie kolejne zwycięstwo przed własną publicznością. Bardzo dobrze tej rundy w zespole radzi sobie autor zwycięskiej bramki w meczu z Wisłą, Maciej Makuszewski, który w ostatnich meczach strzelał nieprzeciętnej urody gole. Drużyna Tomasza Hajty i Dariusza Dźwigały ma potencjał i może w następnych rozgrywkach będzie w stanie powalczyć o coś więcej niż tylko środek tabeli. Na początek jednak trzeba wzmocnić szeregi defensywne.
ŁKS – Widzew 1:1. 62. derby Łodzi bez rozstrzygnięcia
Remisem zakończyła się rywalizacja drużyn z miasta włókniarzy. Derby stały na przyzwoitym poziomie i do końca oba zespoły miały szansę przechylić szalę zwycięstwa na swoją korzyść. Gola dla gości strzelił eks-ełkaesiak Marcin Kaczmarek, natomiast dla klubu z Alei Unii trafił, po znakomitej asyście Łukasiewicza, Marek Saganowski. Podział punktów na pewno bardziej zadowolił Widzew, choć zawodnikom Radosława Mroczkowskiego marzył się rewanż za jesienną porażkę przy Piłsudskiego 0:1.
Czy w następnym sezonie znów będzie nam dane śledzić w Ekstraklasie łódzką rywalizację? Sytuacja ŁKS-u jest bardzo trudna, ale nie beznadziejna. „Biało-czerwono-biali” wciąż mają szansę na zachowanie ligowego bytu, ale w to, że uda im się wygrać wszystko do końca nie wierzą nawet najbardziej fanatyczni kibice. Na szczęście dla ekipy Piotra Świerczewskiego, rywale zbytnio im nie odskakują i nadal są w zasięgu.
Lechia – Zagłębie 0:1. Gdańszczanie coraz bliżej dna
Kibice, skuszeni zwycięstwem przed tygodniem z Bełchatowem i niską ceną biletów, w dość licznym gronie stawili się w lany poniedziałek na PGE Arenie by być świadkami… kolejnej porażki przed własną publicznością „biało-zielonych”. Gdańszczanie do tej pory na 39 możliwych punktów na swoim boisku uzbierali zaledwie 12. Gorszy bilans w meczach domowych ma tylko ŁKS, ale pamiętajmy, że na początku sezonu łodzianie rozgrywali spotkania w charakterze gospodarzy w Bełchatowie. Lechiści ostatni raz wygrali u siebie 28 listopada w starciu z chorzowskim Ruchem. W poniedziałek polegli z bezpośrednim rywalem w walce o utrzymanie i na daną chwilę mają jedynie dwa oczka przewagi nad będącym w strefie spadkowej ŁKS-em.
Wszystko wskazuje na to, że Zagłębiu udało się uratować tę wiosnę i podopieczni Hapala nie będą musieli drżeć do ostatniej kolejki o utrzymanie. Aktualnie mają już 30 punktów i są na dwunastej lokacie w tabeli. Pomimo pewnej dozy szczęścia, trzeba „Miedziowych” chwalić – zwycięstwo w Gdańsku to był już szósty kolejny mecz bez porażki lubinian. Sztuka to tym większa ze względu na fakt totalnej nieskuteczności napastnika tego zespołu – Litwina Sernasa.
Korona – Lech 2:2. Dwie odmienne połowy
Pierwszą odsłonę zdominowali „złocisto-krwiści”, którzy schodzili do szatni z dwubramkowym prowadzeniem i wydawało się, że pewnie zmierzają po ósmą w tym sezonie wygraną u siebie. Kielczanie grali swoje i wydawało się, że po przerwie dobiją „Kolejorza”. Drugie 45 minut należało jednak do gości, którym udało się wyrównać w doliczonym czasie gry. Bramka Toneva – stadiony świata. Trafienie Henriqueza – bardzo ładne dośrodkowanie, które przeistoczyło się w gola.
Mistrzowie polski z 2010 roku pokazali w tym meczu charakter i utwierdzili tylko w przekonaniu wszystkich ligowych obserwatorów, że w tej drużynie wciąż drzemie potencjał. Lech ma szansę na puchary przy korzystnych dla poznaniaków wynikach innych zespołów, ale podopieczni Mariusza Rumaka musieliby już do ostatniej kolejki zgarniać komplet oczek w każdym starciu. Póki co ekipa z Wielkopolski nie przegrała trzeciego kolejnego spotkania. A prestiżowa konfrontacja z Legią w Warszawie już 21 kwietnia.
Nie zwalniamy tempa – już w piątek następne starcia
Do zakończenia sezonu pozostało już tylko pięć kolejek, dlatego też emocji związanych z naszą ligą powinno wyłącznie przybywać. Zarówno temat spadku, jak i triumfu nie są jeszcze rozstrzygnięte, a wyniki nie raz już wszystkich nas zaskakiwały i za pewne taki stan rzeczy będzie miał miejsce do ekstraklasowego finiszu. Nie pozostaje więc nic innego jak cierpliwie poczekać do pierwszego gwizdka w 26. kolejce, który zabrzmi już w piątek i - miejmy nadzieję - przyniesie solidną porcję futbolu dla wszystkich sympatyków krajowej piłki. Wszystkie wydarzenia następnej serii spotkań oczywiście na naszym portalu!