menu

Ligi piłkarskie w Polsce wrócą pod koniec maja. (Nie)wszyscy chcą grać

26 kwietnia 2020, 20:15 | Piotr Janas

Rząd premiera Mateusza Morawieckiego podjął decyzję, że pod koniec maja piłkarska PKO Ekstraklasa wznowi rozgrywki. Dotyczy to także zmagań Fortuna 1 ligi oraz II ligi (ligi centralne, zawodowe). Jak do powrotu przygotowują się kluby na Dolnym Śląsku? Sprawdziliśmy to.

Chrobry Głogów ma duże wątpliwości, czy powrót Fortuna 1 ligi w tym sezonie i gra bez kibiców ma sens
Chrobry Głogów ma duże wątpliwości, czy powrót Fortuna 1 ligi w tym sezonie i gra bez kibiców ma sens
fot. FOT. Piotr Krzyżanowski

Zgodnie z harmonogramem przedstawionym przez polski rząd, dokładnie za tydzień (poniedziałek 4 maja) piłkarze będą mogli wrócić do treningów w sześcioosobowych grupach. Zanim do tego dojdzie, zawodnicy oraz sztab szkoleniowy przejdą obowiązkowe testy na koronawirusa. Te mają zostać kupione na rynku komercyjnym, zapłacą za nie kluby oraz PZPN.

Będzie to okres wstępny, przejściowy, tak by piłkarze odbudowali się pod względem fizycznym, bo treningi indywidualne to jednak nie to samo. Potrwa on do 10 maja, bo wówczas dozwolone będą już normalne zajęcia zespołowe.

W dniach 28-29 maja zawodnicy i trenerzy ponownie zostaną przebadani testami na obecność koronawirusa (wówczas badani będą też sędziowie), tak by w piątek 29 maja mogła wystartować 27. kolejka PKO BP Ekstraklasy, oczywiście przy pustych trybunach.

Sezon został wydłużony do 20 lipca, by umożliwić rozegranie wszystkich 37. kolejek (pozostałe cztery rundy zasadniczej oraz siedem rundy finałowej, po podziale ligi na grupę mistrzowską i spadkową) oraz by dać szansę drużynom na udział w kwalifikacjach europejskich pucharów.

Treningi muszą odbywać się zgodnie ze szczegółowymi wytycznymi sanitarnymi, by zminimalizować ryzyko zakażenia. Niemniej piłkarze nie będą zmuszeni do biegania w maseczkach ochronnych, bo jeśli wspomniane testy potwierdzą, że wszystkie osoby uczestniczące w zajęciach, a później meczach, są zdrowe, to ryzyko złapania wirusa będzie praktycznie żadne.

Teoretycznie najłatwiej pod tym względem będą mieli w Lubinie. Tamtejsza Akademia Piłkarska KGHM Zagłębie ma dwa oświetlone boiska ze sztuczną nawierzchnią, pięć boisk naturalnych (w tym dwa oświetlone), a do tego otwarty plac treningowy, także oświetlony. Teoretycznie więc możliwe będzie jednoczesne trenowanie całej drużyny podzielonej na sześcioosobowe grupy, przy zachowaniu najwyższych standardów bezpieczeństwa.

- My jako KGHM Zagłębie Lubin zastosujemy się do wszystkich wytycznych ze strony Ekstraklasy S.A. i niezwłocznie wdrożymy je w życie. Na początku tygodnia prawdopodobnie odbędzie się spotkanie organizacyjne, na którym ustalone zostaną szczegóły - powiedział nam pełniący obowiązki rzecznika prasowego Zagłębia Marek Wachnik.

Podobnie będzie w Śląsku Wrocław, lecz tam system rotacji piłkarzy siłą rzeczy będzie musiał być większy, gdyż sztab trenera Vítězslava Lavički ma do dyspozycji tylko dwie płyty treningowe: główną na stadionie przy Oporowskiej oraz niemal przylegające do niej boisko boczne.

Bardziej skomplikowana jest sytuacja w Fortuna 1 lidze, gdzie panuje spory informacyjny chaos. Wszystkie kluby zapewniają iż dostosują się do wytycznych z PZPN, choć nie wszystkie... chcą grać. Przykładem jest Chrobry Głogów, mający trzy punkty przewagi nad strefą spadkową.

- Jesteśmy spółką miejską i na pewno nie będzie żadnego wyłamywania się. Przyjmiemy wszystkie wytyczne i będziemy je wdrażać, choć szczerze mówiąc ja nie bardzo rozumiem, dlaczego na siłę chcemy dogrywać ten sezon. Co takiego się zmieniło w sytuacji, jaką mamy w Polsce? - retorycznie pyta dyrektor Chrobrego Zbigniew Prejs.

- Rozumiem chęć i dążenie do dokończenia rozgrywek PKO Ekstraklasy, bo trzeba wyłonić mistrza, wicemistrza, pucharowiczów i przede wszystkim walczyć o pieniądze z telewizji. Ale w 1 lidze? Teraz obcina się piłkarzom i pracownikom klubów pensje ze względów ekonomicznych, bo wszyscy tracimy. Co w takim razie się zmieni, jak wrócimy na boiska? Pieniądze będzie trzeba wydawać takie jak wcześniej, a grać będziemy przy pustych trybunach. Nie będzie wpływów z tzw. dnia meczowego, a dojdą koszty związane z podróżami na mecze wyjazdowe, których teraz siłą rzeczy nie ma, a i tak jest ciężko - argumentuje dyrektor Prejs.

Co nie może dziwić skrajnie inne podejście mają do tego zagadnienia w Legnicy. Będąca obecnie na szóstym miejscu w tabeli Miedź (ostatnim dającym prawo do gry w barażu o awans) cieszy się z perspektywy powrotu do sportowej rywalizacji.

- To dobra wiadomość z wielu względów. Przede wszystkim: aspekt sportowy. Będzie to o wiele lepsze i sprawiwsze rozwiązanie, niż zakończenie sezonu na obecnym etapie i rozstrzygnięcia dotyczące awansów lub ewentualnych spadków przy zielonym stoliku - mówi nam Tomasz Brusiłło, członek zarządu Miedzi Legnica.

- Sport to jedno, ale są też inne względy, jak np. bliski mi z racji obowiązków marketing. Powrót do gry da nam możliwość wywiązania się z umów reklamowych i marketingowych. Zapisy w umowach są takie, a nie inne, dlatego jeśli nie wyświadczylibyśmy usług, za które płacą nam reklamodawcy, to mielibyśmy spory problem - podkreśla Brusiłło.

Największym problemem na zapleczu ekstraklasy jest jednak dezinformacja. Zgodnie z ustaleniami wypracowanymi między prezesami poszczególnych klubów, władzami ligi oraz PZPN, częściowo piłkarze mieli wrócić do treningów w klubie już teraz (poniedziałek 27 kwietnia).

Oczywiście zachowywaliby odpowiednie odległości między sobą, na jednej połowie boiska mogłyby przebywać maksymalnie dwie osoby, ale te ustalenia są już nieaktualne. Sytuacja jest rozwojowa, ale wszystko wskazuje na to, że zmierzamy do powrotu na boiska jeszcze w maju.


Polecamy