Piotr Ceglarz (Motor Lublin): Nic nie chce nam wpadać do siatki
Rozmawiamy z Piotrem Ceglarzem, pomocnikiem trzecioligowego Motoru Lublin, który w ostatniej kolejce zremisował 0:0 przed własną publicznością z Wólczanką Wólka Pełkińska. Rezultat ten był dla żółto-biało-niebieskich rozczarowujący, zwłaszcza biorąc pod uwagę fakt, że to już czwarty podział punktów w szóstym spotkaniu obecnego sezonu.
fot. fot. Tomasz Lewtak / motorlublin.eu
Jak można podsumować niedzielny mecz?
Fajnie utrzymujemy się przy piłce i przeważamy w każdym meczu. Jednak kiedy mamy jakieś sytuacje, to ich nie wykorzystujemy. Im dłużej tak to wygląda, tym przeciwnik bardziej wierzy. I po prostu każdy się z nami cofa i nie próbuje grać, tyle co kopie długą piłkę. Później wygląda to trochę jak bicie głową w mur. Walczymy, ale jak dochodzimy do sytuacji, to brakuje wykończenia.
W waszej grze przeciwko Wólczance było dużo spokoju i konsekwencji. Do końca wierzyliście, że wasza gra przyniesie w końcu efekt?
Tak, każdy na to liczył. Mecz trwa 90 minut i choć stwarzaliśmy sytuacje w pierwszej oraz drugiej połowie, to nawet jakbyśmy strzelili w doliczonym czasie gry, to i tak schodzilibyśmy z boiska ciesząc się z ludźmi na stadionie. Jednak nic nie chce nam wpadać do siatki. To dla mnie jeden z cięższych momentów, od kiedy gram w piłkę. Przeważamy w meczach, ale nikt za to nie daje trzech punktów.
Wólczanka oddała w trakcie drugiej połowy strzał w słupek, więc mogło się to dla was skończyć nawet gorzej…
Dokładnie tak. Jesteśmy w stanie przeważać przez cały mecz, ale przeciwnik jest cofnięty i jedyne, na co może liczyć to szybki odbiór i kontra, po której może coś wykorzystać, jeśli ma w miarę szybkich zawodników. Gdy my jesteśmy praktycznie cały czas na połowie rywala, to jedna dłuższa piłka może przynieść im powodzenie. Dlatego musimy być cały czas skoncentrowani.
Kibice nie pożegnali was w zbyt miły sposób po meczu z Wólczanką…
Nie, ale też nie ma co się im dziwić. Przyszedłem do tego klubu, tak jak pozostali zawodnicy, by grać cały czas u góry tabeli i robić awans. Na razie to tak nie wygląda, ale ciągle wierzę w to, że w tym sezonie piłka zacznie wpadać do siatki i wywalczymy promocję do II ligi. Czasem jest tak, że na początku jest ciężko, po to by na końcu mogło być łatwiej. Mam nadzieję, że w tym sezonie tak będzie.
Teraz czeka was trochę dłuższa przerwa między meczami, bo zaplanowane na 7. września spotkanie w Białej Podlaskiej zostało przełożone. Przyda się wam więcej czasu, żeby w spokoju potrenować skuteczność?
Jestem zły po ostatnim meczu i myślę, że każdy z zespołu również. Jakby pan w niedzielę wszedł do szatni po końcowym gwizdku i powiedział chłopakom, żebyśmy nazajutrz zagrali rewanż, to wszyscy zacisnęliby zęby i chcieliby wygrać. Najbliższy czas nie ma tak do końca znaczenia.