"Motor Lublin jest klubem ciągłych oczekiwań", czyli Marcin Michota podsumowuje rok 2020
Żółto-biało-niebiescy w 2020 roku po latach spędzonych w III lidze wrócili na poziom centralny krajowych rozgrywek. Piłkarską jesień piłkarze lubelskiego klubu zakończyli w połowie stawki II ligi. O podsumowanie ostatnich miesięcy w Motorze poprosiliśmy jednego z liderów zespołu, Marcina Michotę.
fot. Fot. Wojciech Szubartowski
Dobiegający do końca rok nie był łatwy dla klubów piłkarskich na całym globie. Nie inaczej było w przypadku Motoru. Marcin Michota cieszy się z tego, co udało się osiągnąć wiosną i wierzy, że rozczarowująca jesień nie zamyka drogi do osiągnięcia sukcesu w rundzie rewanżowej.
- Ten rok był szalony nie tylko dla mnie, ale także dla całego świata, a przede wszystkim dla świata piłki - mówi piłkarz żółto-biało-niebieskich. - Wydarzyły się rzeczy, o których wszyscy pamiętamy. Różne przerwy, przeciągnięcia, przekładanie spotkań, rozgrywanie meczów w innych terminach. Na pewno to był dosyć specyficzny rok. Mam nadzieję, że już taki się nie powtórzy. Regularne występy i pewna przyszłość pozwalają lepiej się przygotować do czekających nas wyzwań. Oczekiwania stawiane wobec nas zimą dotyczyły awansu do II ligi. Cieszę się, że udało nam się im sprostać, ale gdy jedno wyzwanie się kończy, to drugie się zaczyna. Naszym kolejnym wyzwaniem była jak najlepsza gra w rundzie jesiennej. Z przebiegu całej rundy mogę powiedzieć, że była ona trudna. Dla niektórych stanowiła zapoznanie z tym poziomem rozgrywek. Jakościowo i pod względem zdobytych punktów zaprezentowaliśmy się średnio. Kibice pewnie liczyli na więcej. Jestem jednak pełen optymizmu. Mam nadzieję, że kolejna runda przyniesie więcej punktów i zwycięstw - dodaje z wiarą w zespół.
Choć oczekiwania wobec lubelskich piłkarzy były jesienią większe niż to, co ostatecznie udało się osiągnąć, Motor wciąż ma szansę na wywalczenie awansu. Dystans do szóstego miejsca dającego możliwość gry w barażach o zaplecze ekstraklasy wynosi zaledwie pięć punktów. Michota twierdzi, że zawodnikom drużyny z Lublina nie jest straszna presja i są oni gotowi walczyć o najwyższe cele.
- Motor jest klubem ciągłych oczekiwań, czy to zawodników samych do siebie, czy kibiców w stosunku do zawodników, czy też władz klubu. To jest duże wyróżnienie. W piłce nożnej chodzi o to, by dostawać wyzwania i starać się im sprostać. Na pewno dziesiąte miejsce w tabeli po rundzie jesiennej nie jest satysfakcjonujące. Oczywiście mogło być gorzej, ale uważam, że mogło być dużo lepiej punktowo. Często mówi się o tej lidze, że wystarczy wygrać dwa mecze, by znaleźć się na górze lub przegrać dwa, by wylądować na dole tabeli. Zgadzam się z tym w stu procentach. Na pewno większy dorobek punktowy był w naszym zasięgu. To jest dla nas nauczka, że w każdym meczu trzeba być skoncentrowanym od pierwszej do ostatniej minuty - mówi Michota.
- Piłka nożna jest dyscypliną, w której przede wszystkim chodzi o emocje. Reforma rozgrywek, dzięki której II liga przypomina angielskie Championship sprawiła, że każdy mecz jest ważny. Głupio stracony punkt w pierwszej kolejce może sprawić, że pod koniec sezonu niewiele zabraknie do barażów. Reforma ligi sprawiła, że jest ona mega atrakcyjna. Każdy mecz się liczy. Każdy ma szansę awansować. Tu nie ma takiej sytuacji jak w III lidze, gdzie bywało tak, że drużyna z pierwszego miejsca odskoczyła od reszty stawki na dystans, który nie dawał szans jej dogonienia. Zdarzały się sytuacje, gdy ostatnie mecze sezonu się już nie liczyły. W II lidze każdy mecz jest ważny. Wprawdzie pierwsze dwie drużyny mają sporą przewagę, ale to nie znaczy, że nikt ich nie dogoni. Jeżeli złapiemy dobrą serię, a na to liczę na wiosnę, to będzie to bardzo obiecujące. Mam nadzieję, że ten sezon skończymy na miejscach, które dadzą nam możliwość powalczenia o promocję do wyższej ligi - przyznaje boczny obrońca.
W 2020 roku sporo się mówiło o Motorze Lublin. Krajowe media interesowały się lubelskim klubem. To zainteresowanie jednak nie wynikało głównie z osiągnięć sportowych, a z zamieszania związanego z awansem do II ligi oraz zmian we władzach klubu. Po przejęciu Motoru przez Zbigniewa Jakubasa i jego firmę Jakubas Investment sp. z o.o., rozkręciła się kadrowa karuzela. W klubie pojawiły się takie nazwiska jak Michał Żewłakow, czy Bogusław Leśnodorski. Niedawno nowym trenerem żółto-biało-niebieskich został Marek Saganowski. Marcin Michota twierdzi, że zmiany wpływają na zespół dopingująco.
- Przywykliśmy do tego, że w Motorze dosyć często dochodziło do zmian sztabu szkoleniowego. W klubie pojawiają się nowe twarze. Dla nas to jest kolejne wyzwanie. Chcemy się pokazać. Zaczynamy z czystą kartą, ale nie zapominamy o tym, kto jak się zaprezentował w rundzie jesiennej. To także ma wpływ na pozycję danego zawodnika w klubie. Na nią pracuje się każdym meczem i treningiem. Jestem optymistą i wierzę w projekt Motoru. Jestem jego częścią. Zobaczymy, co się zmieni, gdy wrócimy do treningów w styczniu. Nie mogę się już doczekać. Po ostatnim meczu ligowym dostaliśmy urlopy. Decyzja o zmianach w sztabie szkoleniowym zapadła później. Nie mieliśmy zatem okazji, by porozmawiać z nowym trenerem. Czekamy na to do 11 stycznia, gdy wrócimy do treningów - kończy zawodnik.
ZOBACZ TAKŻE: