Kamil Pajnowski (Motor Lublin): To był mój dzień
Rozmawiamy z Kamilem Pajnowskim, obrońcą trzecioligowego Motoru Lublin, który w ostatnim meczu ze Spartakusem Daleszyce strzelił dla drużyny żółto-biało-niebieskich trzy gole. Spotkanie zakończyło się zwycięstwem lublinian 3:1.
fot. fot. Łukasz Kaczanowski
Jakie to uczucie strzelić trzy gole? Lewym obrońcom nie często się to zdarza...
Bardzo fajne uczucie, ale gdybym zdobył jedną bramkę, to cieszyłbym się tak samo. Fajnie, że pomogłem drużynie. Szkoda tylko, że straciliśmy gola, wynik 3:0 wyglądałby zupełnie inaczej.
Długo męczyliście się jednak ze Spartakusem. Z czego to wynikało?
Wydaje mi się, że brakowało nam troszeczkę ostatniego podania. Gra mogła wyglądać średnio, aż do pierwszego gola. Próbowaliśmy atakować pozycyjnie, ale nie bardzo nam to wychodziło. Na szczęście udało się strzelić ze stałego fragmentu gry. Potem szybka druga bramka i mecz ułożył się ostatecznie po naszej myśli.
Pierwsza bramka nakręciła cię do kolejnych ataków i jeszcze bardziej ofensywnej gry?
Staram się w każdym meczu pomagać w ofensywie, ale przede wszystkim moim zadaniem jest zabezpieczanie tyłów. To był jednak mój dzień, bo miałem trzy sytuacje i strzeliłem trzy gole. Cieszę się, że się udało. Przy większości stałych fragmentów byłem kryty słabo, albo w ogóle, więc to na pewno był błąd ze strony rywali. Fajnie, że potrafiłem to wykorzystać.
To twój pierwszy hat-trick w karierze, czy kiedyś już podobna sytuacja się zdarzyła?
Musiałbym sięgnąć pamięcią bardzo daleko do juniorów i chyba gdzieś tam kiedyś coś takiego już jednak miało miejsce.
Po takim występie zabierasz piłkę do domu?
Musiałbym ją potem oddać na treningu, więc nie (śmiech).
Po czterech meczach rundy wiosennej macie na koncie cztery zwycięstwa. Jesteście zatem usatysfakcjonowani początkiem rundy?
Na pewno możemy być zadowoleni z początku rundy. Może nie są to okazałe zwycięstwa, ale liczą się punkty. Do tej pory cały czas graliśmy też na zero z tyłu. Szkoda, że tym razem się nie udało.
Przejście zimą z Górnika Łęczna do Motoru wyszło ci chyba na dobre. Szybko stałeś się ważnym zawodnikiem lubelskiej drużyny...
Wszystko potoczyło się bardzo szybko. Dostałem informację, że muszę szukać sobie nowego klubu. Najważniejsze było też, żeby udało się wszystko załatwić na dniach. Z Motorem rozmawiałem jednak wcześniej. Liczyło się przede wszystkim, żeby mieć okazję do gry i cieszę się, że ją mam.
Przed wami mecz z Podlasiem Biała Podlaska. To będzie dla ciebie wyjątkowe spotkanie jako osoby pochodzącej z Białej Podlaskiej?
Fajnie, że zagram z chłopakami, z którymi jeszcze niedawno byłem w drużynie. Na pewno troszeczkę to będzie szczególny mecz. Na trybunach powinno się pojawić sporo znajomych i rodziny. A do tego nasz najbliższy rywal dobrze zaczął rundę wiosenną. Nie wiem natomiast, jak wygląda stan boiska w Piszczacu. Skoro Podlasie dobrze wystartowało, to może jednak oznaczać, że poczuli już to boisko. Jeżeli tak, to może być ich atut. Zanosi się na trudne spotkanie, ale pojedziemy tam po kolejne zwycięstwo.