Adam Nowak (Motor Lublin): Naprawdę wierzymy, że możemy awansować
Rozmawiamy z Adamem Nowakiem, pomocnikiem Motoru Lublin, który zdobył ostatnią z bramek w wygranym 4:1 meczu z Podlasiem Biała Podlaska. Dla żółto-biało-niebieskich było to trzecie zwycięstwo w obecnym sezonie, a dla 25-letniego zawodnika premierowe trafienie w barwach lubelskiego klubu, do którego trafił latem ze Stali Rzeszów.
fot. fot. K. Kurzępa
Jak oceniasz środowe spotkanie z Podlasiem?
To na pewno był ciężki mecz, nie taki, jak się spodziewaliśmy. Mamy sporo sytuacji, nie strzelamy, a za chwilę dostajemy przysłowiowego „gonga” i musimy gonić wynik. Nie może się tak dziać na naszym boisku. Powinniśmy wychodzić, jak po swoje. Każdy tu powinien przyjeżdżać i zdawać sobie sprawę, że to twierdza Lublin. Nie mamy prawa przegrywać, remisować i nawet tracić głupich bramek, bo pojawiają się niepotrzebne nerwy. Na szczęście udało się wygrać.
Można jednak powiedzieć, że wynik był lepszy niż gra. Chwilę przed bramką na 3:1, goście trafili w słupek...
Rzeczywiście. Rywale mieli sytuację, żeby wyrównać. Dopisało nam troszeczkę szczęście. Od razu wyprowadziliśmy jednak kontrę na 3:1 i to na pewno uspokoiło mecz.
Drugi raz z rzędu nie strzeliliście rzutu karnego. Początek meczu z Podlasiem nie był dla was zbyt udany...
Nie wiadomo, jak to wytłumaczyć. Ćwiczymy to na treningach. Mamy bardzo doświadczonych zawodników, którzy dobrze wykonują jedenastki. Nie wiem, dlaczego nie udaje się w meczach. Dobrze, że wpadało z akcji, chociaż wynik mógł być dużo wyższy, bo było sporo okazji.
Nie mogliście w środę liczyć na wsparcie kibiców...
Nie możemy się dziwić, że ich nie było. Zdajemy sobie sprawę, jaka jest sytuacja i gdzie jesteśmy w tabeli. To nie jest to miejsce, którego oczekiwaliby kibice. Będziemy jednak robili wszystko, żeby poprawić naszą grę, wyniki i mamy nadzieję, że z meczu na mecz będzie ich na stadionie coraz więcej.
Przed wami kolejny wyjazd. Tym razem do Sieniawy, gdzie Motorowi gra się zawsze bardzo ciężko...
Każdemu gra się tam ciężko. To specyficzny teren i drużyna, która jest bardzo silna pod względem fizycznym. Mam nadzieję, że trenerzy przygotują jednak odpowiednią taktykę i że przywieziemy komplet punktów.
Obecnie macie siedem punktów straty do lidera. W takich okolicznościach porażka z Jutrzenką Giebułtów boli jeszcze bardziej? Gdyby nie porażka w Zabierzowie, to w tabeli bylibyście bliżej czołówki...
Tak, gdybyśmy tam wygrali, to może sytuacja nie byłaby rewelacyjna, ale bardziej komfortowa, żeby atakować czołówkę. Nie możemy się jednak załamywać, bo nie jest tak tragicznie. Drużyny z góry gubią punkty, a my wkrótce zagramy z tymi czołowymi zespołami. Wiem, że pewnie kibice uważają, że z tą grą, którą obecnie prezentujemy będzie nam bardzo ciężko o punkty. Mam jednak nadzieję, że pokażemy charakter i kto zasługuje na awans.
Dużo rozmawialiście w drużynie po feralnej porażce z Jutrzenką?
Mieliśmy analizę i każdy widział, jak wyglądało to spotkanie. Niefortunnie straciliśmy gola po stałym fragmencie i błędzie indywidualnym. Mieliśmy sporo sytuacji, w tym rzut karny, ale nic nie chciało wpaść. Takie mecze się zdarzają, na pewno szkoda. Nie mamy jednak zamiaru składać broni. Będziemy walczyć o awans do końca.
Jak podchodzicie do tematu walki o II ligę po niezbyt udanym początku sezonu?
Jest sportowa złość w drużynie, ale każdy próbuje każdego motywować, napędzamy się wzajemnie. Nie ma odpuszczania i naprawdę wierzymy, że możemy awansować.
Czego wam obecnie brakuje, by gra i dorobek punktowy były lepsze? Zgrania?
Zgrania nie, bo mamy bardzo doświadczony zespół. Bardziej chodzi o skuteczność. Mimo tego, że strzeliliśmy w środę cztery bramki, to skuteczność nadal szwankowała. Jeżeli nad tym popracujemy mocniej, to w każdej kolejce będziemy w stanie rozstrzygnąć mecz na naszą korzyść.
Na treningach piłka częściej ląduje w siatce?
Zdecydowanie tak. Wiadomo, że presja jest mniejsza, a noga nie drży. Mecz to mecz. Dochodzi presja, także kibiców. Grając w Motorze trzeba sobie jednak z tym radzić. Wiadomo jakie są oczekiwania i że musimy wygrywać.