menu

Euro U-21 2017. Mechaniczna pomarańcza. Saul wprowadził Hiszpanię do finału, Włochów wysłał do domu

27 czerwca 2017, 22:50 | Jakub Podsiadło

Euro U-21 2017. Hiszpania pewnym krokiem awansowała do finału, w którym zmierzy się z Niemcami. Wprawdzie dała grającym w dziesiątkę Włochom nadzieję, ale tylko na moment, bo na wyrównującego gola odpowiedziała szybko i z przytupem. 3:1 - wszystkie bramki autorstwa niesamowitego Saula Nigueza, gracza występującego na co dzień w Atletico Madryt. Mecz na stadionie Cracovii obejrzało 13 105 widzów.

Hiszpania - Włochy 3:1
fot. Anna Kaczmarz / Dziennik Polski / Polska Press
Hiszpania - Włochy 3:1
fot. Anna Kaczmarz / Dziennik Polski / Polska Press
Hiszpania - Włochy 3:1
fot. Anna Kaczmarz / Dziennik Polski / Polska Press
Hiszpania - Włochy 3:1
fot. Anna Kaczmarz / Dziennik Polski / Polska Press
Hiszpania - Włochy 3:1
fot. Anna Kaczmarz / Dziennik Polski / Polska Press
Hiszpania - Włochy 3:1
fot. Anna Kaczmarz / Dziennik Polski / Polska Press
Hiszpania - Włochy 3:1
fot. Anna Kaczmarz / Dziennik Polski / Polska Press
Hiszpania - Włochy 3:1
fot. Anna Kaczmarz / Dziennik Polski / Polska Press
Hiszpania - Włochy 3:1
fot. Anna Kaczmarz / Dziennik Polski / Polska Press
Hiszpania - Włochy 3:1
fot. Anna Kaczmarz / Dziennik Polski / Polska Press
Hiszpania - Włochy 3:1
fot. Anna Kaczmarz / Dziennik Polski / Polska Press
1 / 11

[przycisk_galeria]

Stars of today, superstars of tomorrow – gdy w sztabie UEFA ktoś wpadł na to motto, musiał myśleć o młodzieżowych reprezentantach Hiszpanii. Kraków gościł już innych faworytów turnieju – Niemców i Włochów. Były dobre momenty, takie jak pierwsza połowa starcia „Azzurrinich” z przyszłymi finalistami Stefana Kuntza. Ale dopiero „La Rojita” dała tutaj prawdziwe przedstawienie, którego nie dało się oglądać siedząc bezczynnie przez 90 minut. Nie dało się nie klasnąć, nie podnieść się z krzesła, nie kiwnąć w uznaniu dla popisów Saula Nigueza, Daniego Ceballosa i spółki. Czy to jeszcze gwiazdki, czy już gwiazdy? Czy siatki zakładane rywalom przez Hiszpanów przy zaledwie jednobramkowym prowadzeniu to lekkomyślny brak szacunku, czy może znak, że na stadionie Cracovii oglądaliśmy przyszłych bogów futbolu?

We wstępie, zupełnie jak w meczu, zabrakło Marco Asensio. Supertalent z Realu Madryt w pierwszej połowie został dokładnie przypilnowany przez Włochów. Zamiast niego, odpowiedzialność za awans Hiszpanii do finału na swoje barki wziął Dani Ceballos. Krępy pomocnik Betisu czynił cuda w środkowej strefie: wyłuskiwał piłkę jak spod ziemi i rozprowadzał ją niemal bezbłędnie. Gdy w 35. minucie zrobił kilka susów, zwód i kapitalnie dograł Sandro Ramirezowi, powinien mieć asystę, niestety snajper Malagi zepsuł prezent i strzelił obok bramki. To samo Deulofeu, który jeszcze wcześniej zmarnował niemal idealną piłkę od kolegi. Po dograniach Hiszpanów można było tylko przecierać oczy, po pudłach – jęczeć z zawodu.

Opisując piękną historię awansu Hiszpanów do finału, nie zapominajmy również o pokonanych, ale walecznych Włochach. Przed półfinałem „Azzurrini” tracili wykartkowanych Berardiego i Contiego. Ten drugi dziś przynajmniej przez chwilę mógł bić brawo Daniele Ruganiemu i Mattii Caldarze – środek włoskiej obrony długo dawał sobie radę z rozpędzonymi Hiszpanami. Po drugiej stronie Kepa Arrizabalaga też bronił się dzielnie, choć w 3. minucie mocnym, ale zbyt płaskim strzałem rozgrzał go Federico Chiesa. W rękawicach Baska wylądował także kąśliwy lob Andrei Petagni z końcówki połowy, który oprócz strzału Pellegriniego w nogi bramkarza z musu trzeba zaliczyć do najgroźniejszych włoskich ataków z pierwszej połowy. Italia zaczęła z przytupem, chcąc szybko zepchnąć Hiszpanów do okopów. Bezskutecznie – w krakowskim półfinale, jak w kiepskiej powieści kryminalnej, morderca – czyli finalista – był znany niemal od samego początku. Nawet, gdy Włosi w dziesięciu zbili Hiszpanię z pantałyku niespodziewanym golem na 1:1. Czerwona kartka Roberto Gagliardiniego musiała obudzić młodzież Luigiego di Biagio, a szczęśliwy rykoszet po bombie Federico Bernardeschiego spadł im jak z nieba.

Jak kraść, to miliony, a jak zaliczać asysty, to tylko po założeniu siatki rywalowi – pomyślał Ceballos. Niedługo po przerwie w taki sposób minął nieszczęsnego Włocha, oddał piłkę Saulowi Niguezowi. Trzykrotny reprezentant „dorosłej” Hiszpanii zawinął lewą nogą jak weteran i zdobył bramkę w piątym meczu młodzieżówki z rzędu. Ale wcale nie najpiękniejszą – dziesięć minut później dołożył drugą. Nikt nie będzie pamiętał, czy do bramki Donnarummy było dwadzieścia pięć, czy może trzydzieści metrów. Wszyscy zapamiętają petardę Nigueza, która nie daje szans Donnarummie. Hiszpania odzyskała prowadzenie jakby od niechcenia, zupełnie, jak gdyby należało im się z urzędu. Reszta meczu upłynęła „La Rojicie” na zakładaniu Włochom siatek. Nawet Asensio doczekał się jeszcze na swój kawałek tortu w postaci asysty przy trzeciej bramce Saula na kwadrans przed końcem.

„Mechaniczna pomarańcza” Celadesa wciąż szuka godnego przeciwnika. Czy będą nim młode orlątka Stefana Kuntza, po świetnym początku nauczeni doświadczeniami gorszych meczów z Włochami i Anglikami? Przy formie Hiszpanów wypadają blado, co wskazuje na to, że we wtorek to „La Rojita” zostanie młodzieżowym mistrzem Europy po raz trzeci w tej dekadzie. Ale kto jest w stanie stawić opór iberyjskiej dominacji, jeśli nie Niemcy?

TOP 15 klubów z najwyższą frekwencją

MAGAZYN SPORTOWY 24;nf

[wideo_iframe]//get.x-link.pl/a5f4a15d-84e4-0899-3cf4-6169aab9795f,a26448fa-c755-fdf0-1a57-027e88b28ff8,embed.html[/wideo_iframe]


Polecamy