menu

MKS Kluczbork poległ w starciu z Miedzią

19 września 2015, 19:49 | Maciej Dąbrowski

W meczu 9. kolejki 1. ligi MKS Kluczbork przegrał na wyjeździe z Miedzią Legnica 1:4.

Miedź Legnica wygrała z MKS-em Kluczbork
Miedź Legnica wygrała z MKS-em Kluczbork
fot. Piotr Krzyżanowski / Polska Press

Mecz rozpoczęli gracze Miedzi. Keon Daniel od razu posłał długą piłkę w kierunku Łobodzińskiego, ale ten wdał się w drybling i stracił piłkę.
W 3. minucie Miedź miała rzut rożny po którym gola zdobył Grzegorz Bartczak. Obrońca Legniczan wykorzystał doskonałe dośrodkowanie Marquitosa i głową wpakował piłkę do siatki.

Chwilę później dobrą akcję przeprowadzili goście, ale strzał Marcina Tomaszewskiego został zablokowany przez Michała Stasiaka. Od początku Miedź nacierała na bramkę gości, którzy tracili piłkę już w kole środkowym. Akcję piłkarzy Andrzeja Konwińskiego rozbijał przede wszystkim Keon Daniel. W 8. minucie rzut rożny miał MKS. Nowacki podszedł do piłki, dośrodkował, ale najwyżej wyskoczył Błażej Telichowski i wybił ją. Minutę później Orłowicz rozegrał piłkę z Kowalczykiem, w akcję wmieszał się też Nowacki, ale podał nie do Orłowicza, a do Keona Daniela. Z kontry jednak nici, bo dobrze powalczył Tomaszewski.

W 11. minucie rzut wolny szybko rozegrał Marcin Nowacki, podał do Orłowicza, ale dośrodkowanie obrońcy gości dobrze przeciął najlepszy jak dotąd na placu gry Keon Daniel. Od początku meczu aktywny był też właśnie Marcin Nowacki (były piłkarz legnickiej Miedzi).
W 13. minucie futbolówkę na lewym skrzydle dostał Łobodziński, zszedł do środka pola i oddał strzał, jednak piłka zamiast do bramki zmierzała prosto pod nogi Marquitosa, który minimalnie spóźnił wślizg i nie trafił w futbolówkę. Niedługo później znowu swoich sił z dystansu próbował Łobodziński, ale piłka powędrowała obok bramki Rudnickiego.

W 18. minucie Deja sfaulował Telichowskiego trzydzieści metrów od bramki. Trifonov świetnie wrzucił piłkę na głowę poszkodowanego Telichowskiego, ale były gracz Podbeskidzia fatalnie spudłował. Na tablicy dalej widniał wynik 1:0, ale kwestą czasu wydawała się zmiana na 2:0. W 23. minucie powinno być 2:0. Łobodziński tym razem z prawego skrzydła, wspaniale dograł po ziemi wzdłuż bramki Valerijsa Sabali, któremu zabrakło chyba większego paznokcia w palcu u nogi, żeby podwyższyć wynik.

Chwilę później deszcz zaczął padać tak mocno, że z ławki zeszli nawet rezerwowi zespołu gości. W tym samym czasie Niziołek dobrze rozegrał piłkę z Kojderem, dośrodkował w pole karne, a do strzału głową doszedł Kowalczyk. Piłka leciała jednak za wysoko i uderzenie było zbyt lekkie, żeby zaskoczyć Dawida Smuga. W 28. minucie pierwszą żółtą kartkę w meczu pokazał Mariusz Korpalski. Nowacki ciągnął za koszulkę Keona Daniela w środku boiska i kartka jak najbardziej mu się należała. Chwilę później najlepszą sytuację mieli goście. Kowalczyk doszedł do dobrej pozycji, zdecydował się na strzał lewą nogą, ale piłkę odbił na rzut rożny Dawid Smug. Mógł mieć spore problemy, bo futbolówka nabrała ogromnego poślizgu na mokrej murawie.

Cztery minuty później Midzierski mógł podwyższyć na 2:0. Po wrzutce Łobodzińskiego z rzutu wolnego niecelnie przymierzył jednak głową. Minutę później znowu przy piłce był Łobodziński, wpadł w pole karne i wrzucił piłkę. Nitkiewicz zablokował dośrodkowanie, a gracze Miedzi sygnalizowali zagranie ręką. Sędzia pozostał jednak niewzruszony.
Chwilę później znowu groźnie strzelał Kowalczyk. Jego strzał przeleciał jednak obok słupka. Dawid Smug szybko wznowił grę, piłkę otrzymał Marquitos i pięknym strzałem pokonał Krystiana Rudnickiego. Zza chmur znowu zaczęło wyglądać słońce i wszystko wskazywało na to, że świeci dziś dla Miedzi.

W 42. minucie dobrym rajdem lewą stroną popisał się Marcin Tomaszewski, wrzucił prosto na głowę Kowalczyka, ale dobrze ustawiony Smug złapał piłkę. Kilka chwil po tej akcji MKS powinien zdobyć gola kontaktowego. Najpierw uderzył Kojder, potem Kowalczyk, a na końcu Rafał Niziołek. Wszystkie trzy strzały były jednak blokowane przez obrońców Miedzi. Sporo szczęścia mieli gospodarze w tej akcji. Do przerwy Miedz zasłużenie prowadziła z MKS-em 2:0 po golach Grzegorza Bartczaka i Marquitosa.

Pierwsza dobra akcja w drugiej połowie miała miejsce w 53. minucie. Piłkę od aktywnego Łobodzińskiego otrzymał Marquitos, ale bardzo trzeźwo zachował się Rudnicki i wyszedł z bramki łapiąc ją. Dwie minuty później znowu w roli głównej wystąpił „Łobo”. Wrzucił futbolówkę do Trifonova, który puścił ją w kozioł i huknął z pierwszej piłki. Strzał okazał się jednak zdecydowanie zbyt wysoki. W porównaniu do pierwszej połowy, druga odsłona była po prostu nudna.

Po godzinie gry Niziołek podał do Tomaszewskiego, ten zdecydował się na strzał z daleka, ale bardzo niefortunnie trafił w Marquitosa. Napastnik Miedzi na szczęście szybko się pozbierał i wrócił go gry.
Pierwsza zmiana miała miejsce w 63. minucie. Marquitosa zmienił Łukasz Garguła. Dwie minuty później Tadas Labukas zmienił Valerijsa Sabalę. Niezbyt wiele ciekawego działo się na placu gry, nieliczne ataki MKS-u były szybko przerywane przez gospodarzy. Miedź natomiast starała się spokojnie rozgrywać piłkę, ale było to bezproduktywne. W 67. minucie Łukasz Ganowicz został ukarany żółtą kartką, a do wejścia na boisko gotowi byli Piotr Giel i Robert Brzęczek. Obaj weszli na boisko w 70. minucie spotkania. Brzęczek zmienił Marcina Tomaszewskiego, a Giel wszedł za Michała Kojdera.

W 74. minucie dwie żółte kartki w jednej akcji otrzymał Sebastian Deja. Pierwszą za brutalny faul od tyłu, drugą natomiast za pyskówkę.
Miedź rozochociła się jeszcze bardziej. Szybko rozegrany rzut wolny zakończył się golem Cierpki, ale arbiter dopatrzył się faulu obrońcy Miedzi. MKS rozpoczął grę, Niziołek posłał długie podanie do Piotra Giela, który padł w polu karnym. Sędzia zamiast rzutu karnego, odgwizdał rzut wolny dla Miedzi, a Giela ukarał żółtą kartką.

W 78. minucie MKS zdobył gola kontaktowego. Giel uderzył na bramkę, a odbitą przez Smuga piłkę do bramki wpakował Maciej Kowalczyk. W 81. minucie Miedź ponownie prowadziła dwoma golami. Łukasz Garguła zabawił się z Krystianem Rudnickim i najpierw go położył, a później posłał piłkę obok niego. Minutę później Marcina Nowackiego zmienił Szymon Sobczak.

Goście zerwali się jeszcze w 84. minucie meczu. Piłkę od Niziołka otrzymał Kowalczyk, który bez namysłu huknął w stronę bramki Miedzi. Piłka w prawdzie leciała prosto w Dawida Smuga, ale była na tyle śliska, że wypadła mu z rąk i młody bramkarz zatrzymał ją dopiero na linii bramkowej. Trzy minuty przed końcem meczu Tadas Labukas dostał piłkę od Wojciecha Łobodzińskiego i płaskim strzałem zdobył czwartego gola dla „Miedzianki”. Dla skrzydłowego z Legnicy była to trzecia asysta w tym meczu. Zagrał jak prawdziwy lider zespołu i był on bezdyskusyjnym graczem meczu.

Miedź zasłużenie wygrała to spotkanie. Było w nim widać, że Miedź to bardzo doświadczony zespół, a MKS-owi jeszcze trochę do takiego poziomu brakuje. Mimo srogiej porażki gościom należą się brawa za walkę z faworytem nie tylko tego meczu, ale też dla niektórych całej I ligi.


Polecamy