menu

Widzew-Finishparkiet 0:1. Przykro było patrzeć na ich grę z liderem

5 czerwca 2017, 08:30 | (bart)

W meczu 32. kolejki III ligi piłkarze Widzewa ulegli w Łodzi Finishparkietowi Drwęca Nowe Miasto Lubawskie 0:1. Był to kiepski występ gospodarzy.

Uderza pomocnik Mateusz Michalski
Uderza pomocnik Mateusz Michalski
fot. łukasz kasprzak

Trener piłkarzy Widzewa Przemysław Cecherz posłał do walki teoretycznie najsilniejszą jedenastkę, którą mógł wystawić.

W porównaniu do meczu z MKS Ełk nastąpiły trzy zmiany. W wyjściowym składzie pojawili się bowiem: Krzysztof Możdżonek, Maciej Kazimierowicz i Mateusz Michalski.

Nie owijajmy w bawełnę - Widzewowi nic nie wychodziło. Przynajmniej kilku zawodników sprawiało wrażenie, jakby było myślami zupełnie gdzie indziej. Pierwsza od tak dawna porażka w Łodzi musi boleć, naprawdę przykro oglądało się tak kiepsko dysponowaną drużynę.

Promyczkiem optymizmu była postawa niespełna 18-letniego napastnika Grzegorza Brochockiego, który zagrał w drugiej połowie.

W sobotę (16) Widzew powinien zmierzyć się w Ostródzie z Sokołem. Ta data widnieje w terminarzu, choć włodarze Sokoła próbowali przełożyć to spotkanie.

Cecherz nie będzie mógł skorzystać z usług Kamila Tlagi, który został ukarany ósmą żółtą kartką. Niemal na pewno nie zagra również Bartłomiej Gromek, który w drugiej połowie sobotniego starcia doznał urazu więzadeł i prosto ze stadionu pojechał do szpitala. Na szczęście, nie doszło do poważnej kontuzji.

Na koniec przypomnijmy z kim przegrał Widzew. Z liderem, głównym kandydatem do awansu. I zespołem, który stał się najlepszy w rundzie wiosennej. Zdobył w niej 35 punktów, zaś drugi Widzew - 33. I to Finishparkiet wygrał najwięcej meczów na wyjeździe - aż 11. O tym też nie wolno zapominać, słusznie krytykując widzewiaków.

Trzeba przyznać, że konferencja prasowa po meczu Widzewa z Finishparkietem miała dosyć niecodzienny przebieg.

Przemysław Cecherz (szkoleniowiec Widzewa): - Graliśmy tak, jakbyśmy nie chcieli wygrać tego spotkania. Nie dążyliśmy do strzelenia bramki, nie dążyliśmy do wyrównania, nie dążyliśmy też do wyjścia na prowadzenie. Przepraszam niektórych kibiców za siebie i za zespół. Nie zadawajcie mi dzisiaj, proszę, żadnych pytań.

Sławomir Majak (trener Finishparkietu): - Jechaliśmy na ten mecz znając wynik ŁKS, dlatego wiedzieliśmy, że każda wpadka może nas kosztować awans. Spodziewaliśmy się bardzo ciężkiego spotkania, ja szczególnie obawiałem się, że tak duży stadion i tak okazała frekwencja może nieco zdeprymować moich zawodników. I faktycznie, niektórzy piłkarze „nie weszli” dobrze w ten mecz i jego początek z pewnością nam się nie ułożył. Z każdą minutą było już jednak coraz lepiej. Ten mecz był dziwny i odnoszę wrażenie, że nie wyglądał tak, jak powinien. Ale nie chcę tego teraz na gorąco komentować. Mogę tylko pogratulować moim chłopakom zwycięstwa i dobrej postawy.