Oceny Lecha za mecz z Koroną. Hamalainen bohaterem spotkania
Lech Poznań skromnie, po pięknym uderzeniu Kaspera Hamalainena, pokonał kielecką Koronę 1:0. Było to piąte zwycięstwo z rzędu poznaniaków. Witaj górna ósemko.
fot. Sławomir Stachyra / Polska Press
Oceny wystawiono w skali 1-10
Jasmin Burić (5) – Poprawny mecz Bośniaka. Raz uratował go słupek, raz poprzeczka, a raz długie kończyny, którymi uprzedził nadciągającego Przybyłę. Poza tym ludzie w czerwono-złocistych koszulkach nie zamierzali zakłócać leniwego popołudnia golkipera Lecha (święty Mikołaj patrzył, więc nie można być niegrzecznym).
Tomasz Kędziora (5) – W pierwszej połowie było nieźle, w drugiej odrobinę misternie i enigmatycznie. Jak zwykle sporo przebiegł i nie unikał walki fizycznej. Gdyby dośrodkowania były lepsze, trener Urban pewnie zmierzwiłby łobuzersko kędziory, a tak zostało tylko przybicie „piątki”.
Marcin Kamiński (6) – Bardzo spokojny występ stopera lechitów. Wspólnie z Kadarem stłamsili Przybyłę i jego znane w środowisku szczęście. Jak zwykle świetny w nawlekaniu akcji na igłę.
Tomas Kadar (6) – W końcu zagrał na pozycji stopera, a więc tam gdzie jego „kadarowatość” czuje się najlepiej. Nie zawiódł. No ale grał bliżej strony, na której w rynsztunku piłkarza biegał Bartłomiej Pawłowski. Sierpina był dalej. Węgierskie szczęście.
Barry Douglas (5) – Zagrał w tempo do Hamalainena chwilę, przed tym gdy Fin przesunął prezent z trzema punktami pod ławkę rezerwowych Lecha. Poza tym to, co Szkot ma wpisane w rubryce mocne strony – stałofragmentowanie gry. Wrzutka, centra, wrzutka, centra
Darko Jevtić (5) – Momenty miał. Momentami. Mógł zrobić to, co Hamalainen, ale w paralelnej sytuacji uderzył mniej doskonale. Plus za świetne podanie do Kownackiego, które nie było warte adresata.
Łukasz Trałka (6) – W pierwszych 20 minutach sam był zdziwiony tym, że może grać tak blisko bramki przeciwnika, gdzie tylko piłka, wiatr i koledzy w niebieskim. Jednym spojrzeniem w oczy Sierpiny unicestwił i storturował trzy pokolenia rodu Sierpinów wstecz. Był kapitanem.
Abdul Aziz Tetteth (6) – „Jak już przyjmie piłke, to jej nie traci” – powiedział komentujący to spotkanie Kazimierz Węgrzyn. Miał rację. Z rywalem na plecach, na barana, drapiącym, gryzącym, łaskoczącym w pępek, odegra do partnera, poprawi rękawiczki, mruknie „ależ zimno dziś” i pobiegnie dalej.
Maciej Gajos (5) – Jedną akcję mógł podwyższyć sobie ocenę o 2 punkty rankingowe. Położył przeciwnika, dziubnął, uderzył, ale nie trafił.
Szymon Pawłowski (6) – No tak. Trzy sytuacje, które dogodnymi sposób nie nazwać, ale z których trzeba wycisnąć więcej. Zabrakło męstwa i stanowczości.
Kasper Hamalainen (7) – Strzelił zwycięską bramkę, więc z umasowionego homogenicznego tłumu wyróżnijmy właśnie go. Strzał, który od perfekcji odbiegał jedynie tym, że nie była to 90 minuta i ostatnia akcja. Mógł trafić jeszcze raz, ale główkował niecelnie.
Dawid Kownacki (4) – Dostał piłkę od Jevticia. Był sam przed Małkowskim. Sytuacja za łatwa, kiwnął do tyłu. Hmmm też niezbyt trudno, kiwnął do tyłu jeszcze raz. No może być, albo jeszcze troszeczkę balansu, utrata równowagi i … Zrobiło się za trudno.
Karol Linetty oraz Dariusz Formella grali za krótko by ich oceniać.