menu

Mielczanie wypatrują wyjścia z kryzysu

18 października 2017, 16:30 | Kuba Zegarliński

Trener i piłkarze Stali Mielec szukają sposobu na wyjście z kryzysu. Mielczanie liczą również, że sędziowie przestaną się hurtowo mylić na ich niekorzyść.

Kibice Stali wierzą, że ich drużyna przerwie wreszcie niekorzystną serię
Kibice Stali wierzą, że ich drużyna przerwie wreszcie niekorzystną serię
fot. Krzysztof Kapica

Przy Solskiego 1 nie mają ostatnio powodów do zadowolenia. Od 17 września piłkarze nie wygrali, a ostatni punkt zdobyli dwa tygodnie później. Od tego czasu mielczanie przegrali dwa spotkanie, a bilans bramkowy wynosi 1-4.

Zawodnicy zdają sobie sprawę, że taki stan rzeczy jest nie do przyjęcia i jak najszybciej trzeba przerwać niekorzystną serię. - Musimy wygrać, musimy zdobyć 3 punkty jak najszybciej. Najlepiej już w najbliższym spotkaniu. Obecna sytuacja nie może dłużej trwać. nie możemy popaść w jakiś większy marazm - uważa Łukasz Wroński, skrzydłowy Stali.

Podobnego zdania jest bramkarz Radosław Majecki. - Potrzebujmy przełamania. Gra nie wygląda źle, ale jakoś nie możemy zdobyć punktów. To musi się jak najszybciej zmienić - podkreślił golkiper.

Po ostatnim meczu przygnębiony wydawał się być nawet trener Zbigniew Smółka. Szkoleniowiec Stali zawsze wyglądał na ambitnego, silnego i pozytywnie patrzącego na świat człowieka. Po spotkaniu z Chojniczanką nawet on wydawał się lekko przybity. - To tylko takich ludzi, jak moi zawodnicy, którzy smutni siedzą w szatni, powinno determinować do dalszej pracy. Zostawiliśmy kawał serca i zdrowia na boisku, ale czasami są takie chwile w piłce, że się nie da. Jak powiedział nasz kolega po fachu - trzeba się po prostu napić whisky i brać do pracy - podkreśla Smółka.

Trener nie miał jednak pretensji do piłkarzy. Jego zdaniem zagrali dobry mecz i nie zasłużyli na porażkę. Coach Stali obwiniał za to arbitra spotkania. -Ręce po prostu opadają. Człowiek, który totalnie się pogubił i nie poradził sobie z tym meczem - grzmiał Smółka, który nie bawił się w piękne słowa. - Trzeba otwarcie powiedzieć. Gdyby to była piąta liga, miałby problemy z powrotem do domu. Po takim meczu nawet policja by go nie uratowała - mówił bez ogródek.

Delikatnie mówiąc, Stal nie ma ostatnio szczęścia do arbitrów. W przegranym meczu w Opolu sędzia nie podyktował ewidentnego rzutu karnego po faulu na Dejanie Djermanoviciu. Tydzień później sędzia Krztoń z Olsztyna uznał gola „widmo” dla Zagłębia, mimo że nie miał pewności czy piłka po strzale Jędrycha minęła linię bramkową. Powtórki telewizyjne wskazują zdecydowanie, że gol nie powinien zostać uznany.

- Tych błędów jest za dużo - uważa Smółka. Trener mielczan zaznacza równocześnie, że mocno pracuje z zespołem, by szybko wrócić do wygrywania.