menu

"Męczyliśmy się niesamowicie", czyli opinie po meczu Motor Lublin - Wólczanka Wólka Pełkińska

31 maja 2018, 06:00 | KK

W środowy wieczór trzecioligowy Motor Lublin pokonał przed własną publicznością Wólczankę Wólka Pełkińska 2:1. Jak to spotkanie wyglądało z perspektywy zawodników lubelskiej drużyny oraz trenera gości?


fot. fot. Tomasz Lewtak / motorlublin.eu

Maksymilian Cichocki (Motor Lublin):
Zdobycie zwycięskiej bramki z Wólczanką było bardzo fajnym uczuciem, strasznie się cieszę. Drużyna bardzo dobrze mnie przyjęła po tym golu. Naprawdę fajnie. Mam za sobą dwa mecze w seniorskiej drużynie. Wcześniej występowałem w Centralnej Lidze Juniorów, gdzie miałem dobre przetarcie przed debiutem w seniorach. Mierzyliśmy się w tym sezonie z wieloma świetnymi drużynami. Mogłem się dobrze przygotować do gry w III lidze i sporo się nauczyć. W sobotę w Chełmie zadebiutowałem i udało się zaliczyć asystę, teraz zdobyłem gola, naprawdę bardzo się cieszę, że trener dał mi szansę. Mam nadzieję, że udało mi się ją wykorzystać i że będę miał jeszcze okazję, żeby pomóc drużynie. Mecz ułożył się dobrze i myśleliśmy, że po szybko zdobytej bramce będzie łatwiej o zwycięstwo. Później jednak na boisku toczyła się zacięta walka. Było nieciekawie, ale na szczęście w końcówce zachowaliśmy zimną krew i wygraliśmy. Wydawało się, że stracimy punkty, ale na szczęście strzeliłem gola i wygraliśmy. Atmosfera w zespole po wygranych zawsze jest lepsza, więc mam nadzieję, że to nam pomoże w sobotę i że zdobędziemy kolejny komplet punktów.

Grzegorz Sitek (trener Wólczanki Wólka Pełkińska):
Myślę, że mogę być zadowolony z gry, determinacji i woli walki. Brakło detali i troszkę jakości, bo nie mamy takiej drużyny jak Motor, gdzie ta jakość jest dużo dużo wyższa. Generalnie, widać progres w naszej grze. Jak przejmowałem drużynę w IV lidze, to gra bardzo się różniła od tego, co prezentujemy teraz. Jest to takie zielone światełko na przyszłość i jeżeli zachowamy kadrę i troszkę ją odmłodzimy, bo wiadomo, że wchodzi teraz Pro Junior System i każdy klub będzie liczył na młodzieżowców, jest fajna drużyna, więc można budować i patrzeć w przyszłość. Dziś przegraliśmy w końcówce i szkoda, ale postawiliśmy się dosyć mocno, więc brawa dla całej drużyny. Przyjechaliśmy tutaj poważnie osłabieni, bez 5-6 zawodników z podstawowego składu. Wystąpili zmiennicy i pokazali, że też potrafią grać w piłkę. Można powiedzieć, że na ławce rezerwowych mieliśmy tylko dwóch pełnowartościowych zawodników, bo oprócz tego był jeden junior, którego widziałem wcześniej ze dwa razy i jeden gracz wracający po zerwaniu więzadła krzyżowego.

Patrząc z czysto sportowego punktu widzenia, która drużyna – pana zdaniem – jest lepsza, Motor czy Resovia?
To naprawdę bardzo trudne pytanie i ciężko na nie odpowiedzieć, bo w tej lidze każdy mecz jest inny. W Motorze jest więcej jakości, w Resovii więcej determinacji. Tak to można ocenić całościowo. Naprawdę ciężko powtórzyć taki sam mecz z przeciwnikiem, bo możemy sobie zakładać jakieś założenia, ale potem boisko weryfikuje i jest całkiem inaczej. Dlatego ta liga jest tak nieprzewidywalna, a po wynikach widać, że każdy jest w stanie wygrać z każdym.

Kamil Majkowski (Motor Lublin):
Moim zdaniem w przeciągu całego meczu byliśmy zdecydowanie lepszym zespołem. Rywale mieli może dwie bramkowe sytuacje i z tego zdobyli jednego gola. My na własne życzenie tracimy bramki, dobrze, że w końcówce udało się strzelić po raz drugi i wygrać. Z gry na pewno wyglądało to dobrze. Myślę, że graliśmy konsekwentnie, jak trener nam przykazał. Powinniśmy strzelić więcej, bo mieliśmy okazje. Uważam, że było ich całkiem sporo. Powinno być więcej koncentracji i więcej bramek. Musimy przeanalizować naszą postawę po zdobyciu gola na 1:0, gdy oddaliśmy inicjatywę. Nie wiem, z czego to wynika. Dobrze weszliśmy w mecz, kontrolowaliśmy to spotkanie. Mieliśmy zawężać pole gry, żeby rywale nie dostawali się środkiem boiska pod naszą bramką. Graliśmy na dwóch środkowych pomocników i boczni pomocnicy, musieli zawężać. Chyba za mocno się cofnęliśmy. W końcówce rywale mieli dobrą sytuację, to prawda. Na szczęście spudłowali. Wreszcie i do nas uśmiechnęło się szczęście i udało się strzelić jeszcze bramkę.Co mam powiedzieć? Nie wygrywamy już u siebie 4:0, czy 5:0, jak kiedyś. My graliśmy piłką, a rywale się bali. Teraz dla niektórych chłopaków jest presja, może to śmieszne, że mówię o presji, bo to tylko czwarty poziom rozgrywek. Niektórzy to jednak czują i trzeba to zrozumieć, że czasami się męczymy. Z drugiej strony rozumiem też kibiców, że od trzech lat czekają na awans. Nie dziwię się, że się denerwują. My naprawdę, uwierzcie nam, staramy się, zostawiamy serducho i robimy wszystko, żeby awansować. Dobrze, że młodzi gracze coraz odważniej pukają do składu pierwszej drużyny. Mam nadzieję, że pomogą nam w końcówce sezonu. Trener na nich stawia, to jego rola.

Przemysław Szkatuła (Motor Lublin):
Męczyliśmy się niesamowicie. Strzeliliśmy bramkę i mieliśmy wszystko pod kontrolą. A później mój głupi błąd, choć nie wiem, czy w tej sytuacji nie było faulu i straciliśmy bramkę. Na szczęście zdążyliśmy jeszcze strzelić i walczymy do końca. Wólczanka raczej niczym nas nie zaskoczyła. Wszyscy, którzy tu przyjeżdżają chcą się pokazać z jak najlepszej strony. I tak było w środowym spotkaniu. Nie pierwszy raz w tym sezonie pokazaliśmy charakter.... Tak samo było ostatnio w Chełmie i kilku innych spotkaniach. Mam nadzieję, że wygramy wszystko do końca i awansujemy do II ligi. Ciągle w to wierzymy.