menu

Maska odmieniła Torresa. Hiszpański snajper dał Chelsea zwycięstwo z Rubinem

4 kwietnia 2013, 22:54 | Daniel Kawczyński

Dwie bramki Fernando Torresa i gol Victora Mosesa dały Chelsea zwycięstwo 3:1 z Rubinem Kazań. Honorową bramkę dla Rosjan, dającą im minimalne szanse w rewanżowym ćwierćfinale Ligi Europy, zdobył z rzutu karnego Bibras Natcho.

Sezon 2012/2013 to dla Chelsea jedna wielka posucha. Niecały rok temu w Monachium unosiła do góry puchar Ligi Mistrzów, by w kolejnej edycji odpaść już w fazie grupowej. Jakby tego było mało, już dawno pożegnała się z marzeniami o mistrzostwie Anglii. Do wygrania pozostał więc jedynie Puchar Anglii oraz Liga Europy, traktowana z reguły bardzo po macoszemu, jako rozgrywki drugiej kategorii. Po tym jak "The Blues" w wielkich mękach awansowali do ćwierćfinału kosztem Steauy Bukareszt spekulowano, że wcale nie chce im się umierać za mniej prestiżowe trofeum.

Po dzisiejszym spotkaniu z Rubinem Kazań można odnieść inne wrażenie. Londyńczycy mierzyli się z rywalem nietuzinkowym, który po drodze wyeliminował ubiegłorocznego triumfatora LE - Atletcio Madryt, ale nie przestraszyli się i na Stamford Bridge rozegrali niezłe spotkanie i praktycznie mogą się już czuć półfinalistą.

Na murawę wyszli z zamiarem natychmiastowego podporządkowania sobie boiskowych wydarzeń. Z początku szło im chaotycznie, ale na poukładanie gry nie trzeba było długo czekać. Na prowadzenie wyszli w 16. minucie w -trzeba przyznać - dość przypadkowych okolicznościach. Z linii obrony dalekie zagranie w pole karne posłał David Luiz, do piłki dopadł Fernando Torres i gdy wydawało się, że zostanie powstrzymany, Roman Sharonow pogubił się na piątym metrze, na czym Hiszpan skrzętnie skorzystał.

Rubin nie podłamał się, odpowiedział groźnym uderzeniem Bibrasa Natcho (fantastyczna obrona Petra Cecha), jednak nie miał koncepcji jak przedrzeć się w pole karne przeciwnika, by wykreować sytuacje strzeleckie. Na dodatek przegrywał walkę w środku pola, nie unikał strat, przez co narażał się na nieustające ataki Chelsea. W 21. minucie Ryan Bertrand fenomenalnie okiwał dwóch obrońców, wbiegł w pole karne i mając przed sobą wychodzącego bramkarza, postanowił zagrywać wzdłuż bramki, lecz nie odnalazł nikogo z partnerów. Nadmieńmy, że fenomenalnie spisywał się Torres. Po zdobyciu bramki odzyskał blask, wykazywał dużą aktywność i luz w poczynaniach. Odmienił się nie do poznania, w porównaniu z ostatnimi miesiącami. Po Stamford Bridge biegał w specjalnej masce ochronnej. Czy jej magiczne właściwości przywrócą Torresowi dawną klasę?

W 32. minucie było już 2:0. Victor Moses przyjął na klatkę piersiową wspaniałego wycofanie od Juana Maty i huknął nie do obrony.

Pewne prowadzenie uśpiło nieco Chelsea. Rubin coraz częściej dochodził do głosu i w 41. minucie wywalczył rzut karny, po bezmyślnym zagraniu ręką Johna Terryego. Zdecydowanym egzekutorem jedenastki okazał się Natcho.

W drugiej połowie gra przeniosła się do środka pola, przez co mecz stracił na emocjach. Gospodarze spokojnie panowali nad wydarzeniami, niwelowali kontry wyprowadzane przez przeciwników, oszczędzając środku w ofensywie. W 70. minucie podwyższyli prowadzenie. Z lewej strony dośrodkował Juan Mata, Fernando Torres przytomnie wyskoczył w górę w polu karnym i z główki po raz drugi wpisał się na listę strzelców. Z kolei dla Maty była to druga asysta.

Chwilę wcześniej Rosjanom należał się jednak rzut karny, po kolejnym zagraniu ręką Terryego. Gwizdek Gianlucci Rocchiego tym razem milczał jak zaklęty. Niewykluczone, że w przeciwnym razie kapitan Chelsea wyleciałby z boiska za drugi żółty kartonik.

Nie zmienia to faktu, że Chelsea zapewniła sobie dobrą zaliczkę przed rewanżem w Rosji. Rubin będzie musiał się wznieść na wyżyny swoich możliwości, jeśli liczy na odwrócenie losów dwumeczu.

Twitter


Polecamy