menu

Manchester jest błękitny! City rozbiło United w derbach (ZDJĘCIA)

25 marca 2014, 22:39 | Grzegorz Ignatowski

Fatalnego sezonu Manchesteru United ciąg dalszy. Miejscowy rywal Czerwonych Diabłów, Manchester City pewnie wygrał na Old Trafford 3:0 i zbliżył się do liderującej Chelsea na trzy punkty, mając dwa mecze rozegrane mniej. Bohaterem The Citizens został zdobywca dwóch bramek, Edin Dzeko.

Piłkarze Manchesteru United chyba nie usłyszeli gwizdka sędziego i nie wiedzieli, że mecz się rozpoczął. Tak to przynajmniej wyglądało, bo City już w 1. minucie wyszło na prowadzenie. Goście weszli w defensywę Czerwonych Diabłów jak nóż wchodzi w roztopione masło i choć początkowo piłka została zablokowana, a później trafiła w słupek, to ostatecznie i tak wylądowała w siatce za sprawą Edina Dzeko, który wykończył znakomite podanie Samira Nasriego. Obrońcy Manchesteru United wyglądali przez chwilę jak widzowie na meczu ping-ponga. Można było odnieść wrażenie, że zawodnicy gospodarzy zaspali w szatni i obudzili się z ręką w nocniku. Jednak Moyes już po 1. minucie obawiał się, czy jego podopieczni nie skończą z głową w klozecie.

Drużyna Moyesa pobiła kolejny rekord - najszybciej stracony gol na Old Trafford w historii występów w EPL − pisał na Twitterze Łukasz Godlewski.

W kolejnych minutach "The Citizens" mogli podwyższyć wynik spotkania. Gdyby Edin Dzeko miał trochę więcej szczęścia, zapewne piłkarze United zaczęli by się zastanawiać, czy nie podzielą losu Arsenalu Londyn z ostatniego spotkania. David De Gea był jednak w znacznie lepszej formie niż Wojciech Szczęsny. Zupełnie inaczej było z Rafaelem, który średnio co pięć minut popełniał błąd, skutkujący sytuacją podbramkową, oraz z Cleverleyem, który pomimo zaledwie 24 lat na karku, wyglądał jakby od jakiegoś czasu był już na emeryturze. Zupełnie jakby wzorował się na postawie Rio Ferdinanda.

Statystyki pokazywały, ze pierwsza połowa była wyrównana, co potwierdza tezę, że czasem są one tak przydatne jak zdjęcie papieru toaletowego na tablecie. Zastanawiający jest jednak fakt, że Manchester City wykonał osiem dośrodkowań z prawego skrzydła, ani razu nie centrując piłki z lewej flanki. Dla porównania zawodnicy United dośrodkowywali piłkę aż 16 razy. Czyżby David Moyes unowocześnił strategię Janusza Wójcika i zamienił jego słynne "wślizg, wślizg, wślizg" na "wrzutka, wrzutka, wrzutka"?

W przerwie David Moyes zdecydował się na zmianę. W miejsce jednego z najsłabszych aktorów tego widowiska, jakim był Cleverley, wszedł Shinji Kagawa. Niewiele to zmieniło, bo City wciąż dominowało na boisku. W ciągu dziesięciu minut od wznowienia gry na listę strzelców mogli się wpisać Dzeko i Fernandinho, ale tego pierwszego uprzedził Phil Jones, a drugi strzelał niecelnie. Edin Dzeko czuł jednak ogromny głód jeśli chodzi o zdobywanie goli i w 58. minucie w końcu ten głód zaspokoił. Bośniak po dośrodkowaniu z rzutu rożnego wyprzedził Rio Ferdinanda i silnym strzałem nie dał żadnych szans na udaną interwencję Davidowi De Gei. Swoją drogą, warto zauważyć, że Ferdinand był jednym z piłkarzy, który sprawiał wrażenie jakby wciąż nie mógł się obudzić. Rio był jak niedźwiedź, ale nie dlatego że był silny i agresywny, tylko dlatego, że jak niedźwiedź zapadł w letarg.

Z minuty na minutę w obozie United robiło się coraz smutniej. Owszem, podopieczni Davida Moyesa starali się stworzyć sytuacje bramkowe i dwa razy mieli nawet szanse na strzelenie bramki kontaktowej, ale to wszystko było zbyt schematyczne, zbyt przewidywalne, by zaskoczyć świetnie dysponowaną defensywę City. Tak jakby głównym celem Czerwonych Diabłów nie było zdobywanie bramek a osiągnięcie jak najlepszej statystyki w ilości dośrodkowań, niekoniecznie celnych. W końcu goście zadali nokautujący cios. Tym razem w roli egzekutora wystąpił Yaya Toure. Reprezentant Wybrzeża Kości Słoniowej dopadł do bezpańskiej piłki, która nie dotarła do adresata po centrze w pole karne, po czym z łatwością minął Evrę i spokojnym plasowanym strzałem pokonał golkipera rywali. I w taki oto sposób City zwieńczyło dzieło zniszczenia. W Manchesterze na tą chwilę jedyną drużyną na światowym poziomie jest City.