menu

Maciej Makuszewski, piłkarz Lecha Poznań: W Lechii chyba nie ma dla mnie miejsca [ROZMOWA]

2 marca 2017, 10:34 | Paweł Stankiewicz

Z Maciejem Makuszewskim, skrzydłowym Lecha Poznań wypożyczonym z Lechii Gdańsk, rozmawiamy przed meczem Lech - Lechia.


fot. Fot. Grzegorz Dembiński

Już ponad rok nie ma Ciebie w Lechii, choć formalnie wciąż pozostajesz zawodnikiem gdańskiego klubu. Jakie to uczucie?
Nie mam mnie już sporo czasu, a w drużynie dużo się zmieniło. Kilku zawodników przyszło, kilku odeszło, ale przede wszystkim Lechia jest liderem i zmierza po mistrzostwo Polski.

W trochę dziwnych okolicznościach zniknąłeś z Lechii.
Tak to bywa w życiu. Czasami niektóre rzeczy dzieją się z dnia na dzień. Pojawiła się oferta z Portugalii, klub ją zaakceptował i wyjechałem.

Został Ci sentyment do biało-zielonych?
Oczywiście, że tak. Cały czas śledzę losy Lechii. To będzie dla mnie mecz szczególny, a podobnie jest, kiedy gram przeciwko Jagiellonii. Spędziłem w Gdańsku trochę czasu, rozegrałem wiele meczów, strzelałem gole. Mam bardzo dobre wspomnienia. Nauczyłem się sporo jako piłkarz. Lechię będę pamiętał i niewykluczone, że kiedyś jeszcze w niej zagram.

Jesteś zaskoczony, że kibice nie wspominają Ciebie ciepło?
Kibice mają prawo do swojej opinii, bo oni zawsze będą związani z Lechią. Ich opinia zależy od ich punktu widzenia. Mogą być źli na kogoś i że ze mną wyniknęła taka sytuacja, a nie inna. Mam w Gdańsku wielu przyjaciół, ale też wielu osobom moje odejście się nie spodobało. Wszystkim nie da się dogodzić. Wiele zawdzięczam Lechii, a jeśli kibice będą na mnie gwizdać, to ja na pewno nie będę się obrażać.

Teraz jesteś wypożyczony do Lecha, ale to też nie oznacza, że w Poznaniu zostaniesz na kolejny sezon, bo z Lechii trzeba Ciebie wykupić?
Owszem, Lechia też za mnie trochę zapłaciła, ale ja w tym klubie nie tylko byłem, ale grałem. Wystąpiłem chyba w 99 procentach meczów i pauzowałem wyłącznie z powodu kartek albo urazów. Stawiali na mnie kolejni trenerzy, a krótko byłem też kapitanem drużyny. Chyba trochę pomogłem Lechii w rozwoju. Czasy się zmieniły, teraz są pewnie jeszcze lepsi zawodnicy, kadra jest szeroka i mocna, a drużyna walczy o mistrzostwo Polski. Na tę chwilę chyba dla mnie nie ma miejsca w Lechii. Lech może mnie wykupić, ale to zależy też ode mnie, jak się będę prezentował na boisku i czy działacze zapłacą Lechii za mnie.

Jak odbierasz słowa, że Lech jest głównym faworytem do mistrzostwa Polski?
Nie zgadzam się z tym. Lechia jest liderem i ma cztery punkty przewagi nad Jagiellonią. Nie można zapominać też o Legii. Przynajmniej cztery pierwsze drużyny liczą się w walce o mistrzostwo, a po podziale punktów, jak ktoś trafi z formą, to może do tego grona doskoczyć. Dziś dla mnie głównym faworytem jest Lechia, która ma szeroką kadrę i tak silną ofensywę, że nawet jeśli gra się nie układa, to w kilka minut potrafi strzelić bramki.

Gonicie Lechię w tabeli, więc niedzielny mecz będzie miał kluczowe znaczenie?
Przed nami jeszcze dużo grania i wiele ważnych i trudnych meczów. Nie będzie aż tak wielkiej wagi, choć spotkają się dwa silne zespoły, zaliczane do faworytów. Lechia na pewno jest większym, ucieka przed pozostałymi drużynami, więc na niej będzie większa presja.

Spodziewasz się otwartej gry czy raczej „piłkarskich szachów” z nastawieniem, aby nie stracić gola?
Myślę, że to będzie ofensywny mecz. Lechia się nie broni, czy to gra u siebie, czy na wyjeździe, my to samo. Obie drużyny będą szukać okazji do strzelenia gola. To będzie otwarty mecz, który powinien podobać się kibicom.

Cały wywiad znajdziesz w papierowym wydaniu "Dziennika Bałtyckiego" z dnia 2.03.2017 lub kupując e-wydanie;nf.

TRZY WRZUTY. Lechia i Arka w dobrej formie

dziennikbaltycki.pl