LOTTO Ekstraklasa. Piast zrobił co musiał. Wygrał 4:0 z Wisłą, zostaje na kolejny rok
LOTTO Ekstraklasa. Formalności dopełnił Piast Gliwice. W przedostatnim meczu w tym sezonie i zarazem ostatnim przed własną publicznością pewnie pokonał Wisłę Płock 4:0. Gole strzelili Sasa Zivec, Martin Bukata oraz dwie Maciej Jankowski. Wicemistrz Polski zostaje w najwyższej klasie rozgrywkowej na kolejny sezon.
[przycisk_galeria]
W sobotę do przedostatnich w tym sezonie ligowych bojów stanęło wszystkie osiem zespołów grupy spadkowej. Najważniejszy w kontekście utrzymania rozgrywany był w Gdyni. Istotny był on również dla podejmujących na własnym stadionie Wisłę Płock gliwiczan. Podopieczni Dariusza Wdowczyka przed pierwszym sobotnim gwizdkiem mieli jeszcze matematyczne szanse na pożegnanie się z ligą. Ich celem na ciepły majowy weekend było więc się ich pozbycie. Aby to zrobić wystarczyło albo spoglądać na wyniki na winnych obiektach, albo samemu pokonać płocczan.
Zadanie jak najbardziej do wykonania, choć z pewnością niełatwe. Szkoleniowiec gospodarzy nie mógł w tym spotkaniu skorzystać z usług dwóch podstawowych graczy – pauzujących za kartki Gerarda Badii oraz Michala Papadopulosa. Całe szczęście dla kibiców z Gliwic, że do zdrowia powrócili już Bartosz Szeliga oraz Martin Bukata. Ten drugi mecz z Wisła rozpoczął w wyjściowym składzie. Płocczanie przyjechali na Śląsk nękani kontuzjami. Marcin Kaczmarek nie zdołał zebrać nawet 18 graczy i na ławce posadził jedynie sześciu zawodników. Sobotę w domach spędzili między innymi Seweryn Kiełpin, Dominik Furman czy Kamil Sylwestrzak.
Jeżeli obserwowali swoich kolegów sprzed telewizorów, to w pierwszych minutach mogli być naprawdę przerażeni. Wisła nie dotarła bowiem na to spotkanie. Po prostu. W premierowym kwadransie Nafciarzy duchem na murawie nie było. Snuli się po boisku przyglądając jedynie poczynaniom Piasta. Na 37% posiadanie piłki trzeba jakoś zapracować i podopieczni Marcina Kaczmarka bardzo się w tej kwestii starali. Zamknięci na własnej połowie jedynie odpierali ataki swoich rywali.
Kibiców Piasta mogło boleć to, że ich ulubieńcy mimo naprawdę dobrej gry, ogromnej przewagi i wieli wielu strzałów nie potrafili wyjść na prowadzenie. Bliski wpakowania piłki do siatki był Denis Gojko, próbował Sasa Zivec, strzały oddawał Łukasz Sekulski, lecz po każdej kolejnej akcji odrobinę satysfakcji mógł odczuwać stojący między słupkami Mateusz Kryczka. Golkiper notował fajne interwencje, nie brakowało mu również szczęścia. Jego koledzy obudzili się właściwie dopiero po pół godzinie gry. Wtedy doszli do siebie i coraz częściej wychodzili z własnej części boiska. Pojawiły się nawet nieśmiałe akcje skrzydłami. Fajnie wyglądał Giorgi Merebashvili, lecz jak to reprezentant Gruzji ma w zwyczaju, obiecujących sytuacji nie potrafił zamieniać na celne strzały.
Podsumowując, w pierwszej połowie na stadionie przy Okrzei nie działo się wiele. Bezbramkowy remis, spora przewaga Piasta w pierwszym kwadransie stopniowo topniała i końcówka premierowej połowy to już wyrównane, ale i mocno powolne spotkanie. Kibice z przerażeniem mogli myśleć o kolejnych 45-minutach. Zwłaszcza, że kontuzji doznał Jakub Szmatuła i z szatni zamiast niego wyszedł dawno nieoglądany na boiskach Lotto Ekstraklasy Dobrivoj Rusov.
Trzeba przyznać, że słowacki golkiper miał tego dnia trochę szczęścia. Płocczanie nie dali mu nawet większych szans na popełnienie błędów. Przez całą drugą część gry nie musiał praktycznie interweniować. Piłkę dotknąć zmuszony był zaledwie kilkukrotnie, przez resztę czasu mógł obserwować efektowną i co nawet ważniejsze efektywną walkę swoich kolegów. Niebiesko-Czerwoni prezentowali się wybornie, przypominali siebie sprzed roku, kiedy to wywalczyli wicemistrzostwo Polski. Na tle plasującej się przecież wyżej w tabeli Wisły, wyglądali jak zespół ze znacznie lepszej klasy rozgrywkowej. Po przerwie wychodziło im praktycznie wszystko.
Przede wszystkim nagle naprawiły się ich celowniki. Worek z bramkami w 49. minucie otworzył niezwykle aktywny Sasa Zivec. Słoweniec przejął piłkę w okolicy koła środkowego i popędził z indywidualną akcją, którą wykończył płaskim strzałem po ziemi. Futbolówka prześlizgnęła się obok Mateusza Kryczki i po raz pierwszy w tym spotkaniu spoczęła w siatce.
Po raz drugi zrobiła to zaledwie kwadrans później, kiedy wpakował ją tam Maciej Jankowski. Idealne podanie z lewej strony autorstwa Patrika Mraza i napastnik nie miał innego wyjścia, jak zamienić je na drugiego gola. W tym momencie sprawa utrzymania Niebiesko-Czerwonych stała się praktycznie jasna. Podopieczni Dariusza Wdowczyka nie zamierzali osiąść na laurach. Swoje trafienie dołożył jeszcze powracający po dłuższej przerwie spowodowanej kontuzją Martin Bukata, który mocnym strzałem z dystansu zaskoczył golkipera gości. Ostateczny wynik na 4-0 ustalił natomiast Maciej Jankowski za co chwilę później brawami na stojąco podziękowali mu jego kibice. Napastnik wykorzystał ogromne zamieszanie w polu karnym Wisły po wrzutce Mraza po raz drugi wpisując się na listę strzelców.
Ostatnie minuty to już spokojna gra z obu stron. Dominowała wymiana piłek w środku pola. Wolnemu tempu nie ma się jednak co dziwić przy tak wysokim rezultacie. Gliwiczanie nie musieli już robić nic, a płocczanie zgubili gdzieś nadzieję na wywiezienie choć punktu. Musieli także pogodzić się z utratą fotelu lidera grupy spadkowej.
Piast może być zadowolony. Na kolejkę przed zakończeniem rozgrywek zapewnił sobie utrzymanie w Lotto Ekstraklasie na kolejny sezon. Tylko jedna porażka w rundzie finałowej sprawiła, że do meczu w Krakowie podejdą już całkowicie na luzie. To sprzyjająca okoliczność biorąc pod uwagę, że z powodu kartek za tydzień Dariuszowi Wdowczykowi wypadnie para podstawowych stoperów – Hebert oraz Aleksandar Sedlar. Nadal kontuzjowany jest również Edvinas Girdvainis. W kontekście gliwiczan w tym sezonie pozostaje już więc tylko jedno pytanie: kogo doświadczony szkoleniowiec ustawi w linii defensywy na mecz z Cracovią?
Piłkarz meczu: Maciej Jankowski
Atrakcyjność meczu: 6/10
EKSTRAKLASA w GOL24
Więcej o EKSTRAKLASIE - newsy, wyniki, terminarz, tabela, strzelcy
Jak mieszkają Messi, Ronaldo i Lewandowski?
#TOPSportowy24 - SPORTOWY PRZEGLĄD INTERNETU
[wideo_iframe]//get.x-link.pl/1756f32d-6f52-f9c9-7b83-b1d144df671f,fdde4734-9ada-5421-4075-d04436b3ddef,embed.html[/wideo_iframe]